Artykuły

Prapremiera "Zabójczej pewności" dziś w Teatrze Telewizji

- Realizacja tekstu Marcusa LIoyda w klasycznym teatrze wyglądałaby zupełnie inaczej. Teatr Telewizji jest uzbrojony w dodatkowe środki. Mogę operować zbliżeniami twarzy bohaterów, rytmem montażu prowadzić widza i nagle zaskakiwać. Porzucać jedną postać, by zająć się drugą. Zwrócić uwagę widza na detal, przykładowo czy broń trzymana w ręku jest naładowana - z MARIUSZEM MALCEM, reżyserem teatralnym, rozmawia Sylwia Krasnodębska w Gazecie Polskiej codziennie..

Dziś o godz. 20.20 w Teatrze Telewizji w TVP1 prapremiera "Zabójczej pewności". W teatrze tekst, choćby najgenialniejszy, nie obroni się sam. Jak przy użyciu dwóch aktorów umieszczonych w jednym pokoju sprawić, by widz, wraz z jednym z bohaterów, mógł postradać zmysły? Jak osaczyć widza emocjami? Bo tak się dzieje za sprawą pana sztuki.

- Dobry tekst natychmiast uruchamia wyobraźnię. W "Zabójczej pewności" jest zawarty fantastyczny potencjał kreacji; pole do walki i tworzenia postaci. Analizując wers po wersie sztukę Marcusa Lloyda, wiedziałem, że potrzebuję aktorów wybitnych - partnerów do wygrania wszystkich niuansów skomplikowanych psychologicznie postaci.

"Zabójcza pewność" Marcusa LIoyda to thriller psychologiczny pokazujący, jak fikcja miesza się z rzeczywistością. Jak to zjawisko wygląda z punktu widzenia reżysera teatralnego? Czy nie jest to właśnie przepis na sukces? By tak uwierzyć w spektakl, jakby rzeczy działy się naprawdę?

- Oczywiście ten tekst zrealizowany w klasycznym teatrze wyglądałby zupełnie inaczej. Nasza realizacja jest polską prapremierą! Z ciekawością czekam na pierwszą premierę na deskach sceny. Teatr Telewizji jest uzbrojony w dodatkowe środki. Mogę operować zbliżeniami twarzy bohaterów, rytmem montażu prowadzić widza i nagle zaskakiwać. Porzucać jedną postać, by zająć się drugą. Pokazać jej emocje, sposób poruszania się. Zwrócić uwagę widza na detal, przykładowo czy broń trzymana w ręku jest naładowana etc. Użyliśmy supernowoczesnego sprzętu - kamer i światła. Mam nadzieję, że widzowie dadzą się uwieść naszej metodzie opowieści.

Dobrze odegrany chłód i wyrachowanie w oczach Magdaleny Cieleckiej idealnie współgrają z nieco naiwnym i wyrażającym dezorientację grymasem Grzegorza Małeckiego. Czy do zagrania w tym spektaklu ustawiła się długa kolejka aktorów? Czy od razu wiedział Pan, że muszą tu się pojawić Cielecka z Małeckim?

- Bardzo nam zależało na tym, by to właśnie ci aktorzy spotkali się w "Zabójczej pewności". By odnaleźli w sobie takie przestrzenie, z których ostatnio nie korzystali na scenie czy w filmie. Magda może kusić, uwodzić i manipulować jako Elizabeth, Michael grany przez Grzegorza to elegancki, wrażliwy artysta, któremu nie starczyło siły na walkę o sukces. Towarzyszy im Aleksandra Prykowska, kreująca Estelle, asystentkę bohaterki. Żywy symbol jej marzeń i możliwości przekreślonych przez los. Cieszę się, że w naszym spektaklu telewizyjnym u boku uznanych artystów teatru mogła zadebiutować młoda i utalentowana aktorka.

Tekst LIoyda boleśnie pokazuje nam, że jesteśmy bezbronni w obliczu psychologicznych gierek i dobrze skonstruowanych manipulacji emocjami. To obraz dość destrukcyjnego świata.

- Tak, to okruch świata pozbawionego wartości. Od nas samych zależy przecież, czy będziemy sterowali innymi i naiwnie wierzyli, że nikt nie manipuluje nami. Warto postawić sobie kilka pytań: czy za wszystkie niepowodzenia winą muszę obarczać innych? W jakim stopniu sam decyduję o swoim losie? Gzy jeszcze umiem usłyszeć głos własnego sumienia?

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji