Artykuły

Dobranoc kowboju!

"Good Night Cowboy" Julii Holewińskiej i Kuby Kowalskiego w reż. Kuby Kowalskiego, koprodukcja Teatru WARSawy i Teatru im. Szaniawskiego w Wałbrzychu. Pisze Mike Urbaniak w Gazecie Wyborczej - Wysokich Obcasach.

Nie można od niego oderwać oczu nie tylko dlatego, że jest nieprawdopodobnie seksowny, ale głównie dlatego, że ma sceniczną charyzmę. Używa jej w roli męskiej prostytutki, z lubością oddając się kolejnym klientom.

Świetne spektakle w Warszawie są jak jednorożce. Niby istnieją, ale nikt ich na własne oczy nie widział. To pokłosie polityki kulturalnej miasta władającego aż 18 scenami. Stołeczny ratusz uwielbia wszystko, co przeciętne lub mierne, bo ma gust w kapelutku z angory i botkach ze skaju. Dlatego żeby powstało coś znaczącego, trzeba nieraz wezwać posiłki zza granicy ziemi mazowieckiej. Tak też zrobił Teatr WARSawy, który na pomoc wezwał Teatr Dramatyczny z Wałbrzycha i wyprodukował z nim spektakl "Good Night Cowboy" w reżyserii Kuby Kowalskiego. Spektakl bardzo dobry. Przynajmniej do połowy.

Tytułowego kowboja gra Julian Świeżewski, który chwilę temu z przytupem skończył szkołę teatralną. W zeszłym roku jury Festiwalu Szkół Teatralnych w Łodzi przyznało mu Grand Prix "za wybitną osobowość sceniczną". I było to ze wszech miar słuszne, bo Świeżewski jest w rzeczy samej magnetyczny. I nie można od niego oderwać oczu nie tylko dlatego, że jest nieprawdopodobnie seksowny, ale głównie dlatego, że ma sceniczną charyzmę. Używa jej w roli męskiej prostytutki, z lubością oddając się kolejnym klientom, w których wcielają się (i to jak!) wspaniali wałbrzyscy aktorzy: Filip Perkowski, Ryszard Węgrzyn, Dariusz Skowroński.

Jest często zabawnie, ale i wzruszająco, wręcz przejmująco. Szczególnie kiedy na scenie pojawia się Rafał Kosowski, który gra przyjaciółkę Kowboja, osobę transseksualną. Ależ to przepiękna rola! Zagrana bez ostentacji. Czuć tu ducha kreacji Felicity Huffman z filmu "Transamerica" Duncana Tuckera, który zresztą był jedną z inspiracji autorów sztuki. I wszystko idzie wspaniale, ale w drugiej połowie zaczyna zgrzytać. Twórcy spektaklu postanawiają nam bowiem wyłożyć, dlaczego młody, kochający westerny chłopiec wybrał taką, a nie inną drogę. Po co? Pojąć niepodobna. Niezrozumiałe jest też wplątanie w tę historię rozdziału publicystycznego, co jest już zwyczajnie irytujące. Jednak pomimo tych dziwnych posunięć reżyserskich spektakl ogląda się - summa summarum - dobrze. Można śmiało dosiadać mustanga.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji