Artykuły

Czołem wbijając gwoździe w podłogę

Bronisław Wrocławski w kolejnym monodramie znów zaskakuje, porusza mistrzowską grą. Niekiedy na granicy ryzyka, bliski przeciągnięcia struny, niemal nazbyt neurotyczny, (właśnie - "niemal"), zaangażowany, to znów lekceważący i zdystansowany. I zawsze będzie to "niemal", bo Wrocławski ma niewiarygodną intuicję i umiejętność bycia każdym. Każdym z bohaterów tekstu, który interpretuje i każdym z widzów, dla których - są takie chwile i one są niezwykłe - jest sumieniem.

Eric Bogosian, autor monodramu, jak to zwykle bywa u amerykańskich twórców, w "Czołem...", podobnie jak we wcześniejszym "Seksie, prochach i rock'n'rollu", natrząsa się z ułomności maluczkich, obnaża ich niedoskonałość - głównie tę intelektualną i mentalną, wreszcie demaskuje bezmyślność w relacjach ja - reszta świata. Ale "Czołem wbijając gwoździe w podłogę" można oglądać nie penetrując szczegółowo filozoficznych meandrów.

Wystarczy satysfakcja z obcowania z aktorstwem najwyższej próby, podziw dla dzieła artysty odartego przez reżysera z najdrobniejszego rekwizytu, bezbronnego w mocy świateł, a władającego publicznością przez osiemdziesiąt minut.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji