Artykuły

Paragraf pełen świrusów

"Paragraf 22" w reż. Piotra Dąbrowskiego w Teatrze im. Węgierki w Białymstoku. Pisze Monika Żmijewska w Gazecie Wyborczej - Białystok.

W Dramatycznym - wojskowe klimaty. I scenograficzne fajerwerki. Wszystko po to, by opisać ocean głupoty, jakim jest armia. Opis udał się połowicznie.

Piotr Dąbrowski razem z zespołem porwał się na rzecz arcytrudną. W warunkach teatralnych, w półtorej godziny, zdecydował się pokazać świat absurdu z kultowej już książki o bezsensie wojny - "Paragrafu 22" Josepha Hellera. Reżyser się jednak zabezpieczył i swoją adaptację nazwał po prostu "Epizodem" - na wypadek, gdyby ktoś mu zarzucił okrojenie wątków opasłej powieści. Nie jestem zagorzałą fanką książki Hellera, nie jestem przywiązana do określonych jej fragmentów, nie będę też więc zaprzątać sobie głowy kastracyjno-adaptacyjnymi talentami reżysera. W związku z tym łatwiej było mi wejść też w skórę widza, który powieści nie czytał. Ten może się połapać od biedy w fabule spektaklu, gdyż wybrane wątki w przedstawieniu łączy Narrator (Jerzy Łuszcz), dorzucający w środku scen garść informacji na temat bohaterów.

Wiadomo więc, że rzecz się dzieje w amerykańskiej bazie we Włoszech, gdzie pilot Yossarian udaje wariata, by nie brać udziału w kolejnych lotach bojowych i tak przetrwać wojnę. Na przeszkodzie staje mu jednak paragraf 22 - kruczek prawny, wedle którego lekarze orzekają, że troska o własne życie w obliczu realnego zagrożenia jest dowodem zdrowia psychicznego. Słowem - odmawiając, Yossarian jest zdrowy i może latać.

Pułkownik ma lalkę

"Paragraf 22" pełen jest świrusów i klasycznych półgłówków, świetnie pokazanych przez Hellera. W spektaklu ta pokręcona galeria wypada zdecydowanie gorzej. Niespecjalnie przekonuje zestrachany Major Major, który przyjmuje interesantów wtedy tylko, gdy go nie ma (Piotr Półtorak). Podobnie dr Deneeka, niewiedzący, jak wygląda skalpel (Sławomir Popławski). Czy wreszcie pułkownik Cathcart, pytający kapelana "Czy nie możemy modlić się o coś dobrego, np. o bardziej precyzyjne bombardowanie?" (szkoda, że w tej roli Tadeusz Sokołowski eksponuje jedynie to, że ma zniewalający tembre głosu). Wiele tu mielizn teatralnych, drewnianych dialogów i dowcipów, którym bliżej do "M.A.S.H.A".

Czasem jednak udaje się aktorom dotknąć istoty hellerowskiego absurdu i zrehabilitować się (większość z nich gra po kilka postaci - to, co zepsuli w jednej, naprawią w drugiej). Zapada w pamięć świetna scena zbiorowa: wizyta rodziny umierającego żołnierza (Popławski, Franciszek Utko, Półtorak). Moment, gdy Sokołowski piszczy cieniutko, animując lalkę pułkownika i chwilę później przechodzi już do własnego głosu. Śledczy przesłuchujący podoficera (niezły Rafał Olszewski, szkoda tylko, że powiela swój pomysł na szpiega z Krainy Deszczowców z innego spektaklu). Czy wreszcie scena, w której Yossarian (Bernard Maciej Bania) podpatruje zachowania oszalałego żołnierza. Jednak wiele dialogów, z których można byłoby zrobić perełki, jakoś przechodzi tu bez echa. Aktorzy naturalniej wypadają w paru scenach dramatycznych - popatrzcie na plecy Clevingera (Olszewski), gdy mówi wściekle "Zamknij się"; posłuchajcie kapelana (Łuszcz), czy Yossariana i Luciany (Monika Zaborska), gdy on z rozpaczą bluźni przeciw Bogu, a ona Boga broni.

Takich scen jest jednak niewiele.

Wojskowe tańce - łamańce

Na pewno warto zobaczyć spektakl dla scenografii Marka Mikulskiego. Dla świetnej muzyki jazzowej, podkreślającej zmiany nastroju, napisanej przez Marka Bychawskiego. I dla kilku niespodzianek, które sprytnie próbują kryć mielizny spektaklu.

Tym razem widzowie zasiądą naprzeciwko siebie na scenie, odzianej w maskujące wojskowe siatki. Akcja dzieje się wszędzie: na środku, pomiędzy rzędami widzów, a nawet na ścianach, na które co jakiś czas z rzutnika padają kadry archiwalnych filmów pokazujących bombardowania; przyznać trzeba, że robi to wrażenie. Aktorzy wywołują dużo rejwachu: wdrapują się po drabinach, biegają, fruwają na linach. Miło jest popatrzeć na mężczyzn ubranych w wojskowe mundury, ale doprawdy nie muszą pokazywać jeszcze nachalnie, że - cokolwiek tanecznie - umieją przerzucić przeciwnika przez ramię. Ze scen tańców zdecydowanie już wolę tę - ładnie zresztą - zagraną przez Yossariana i Lucianę.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji