Artykuły

Niby taki grzeczny, a myśli ma kudłate

"Wenus w futrze" Davida Ivesa w reż. Jana Nowary w Teatrze im. Siemaszkowej w Rzeszwie. Pisze Alina Bosak w Gazecie Codziennej Nowiny.

"Wenus w futrze" to dla rzeszowskiego teatru mała rewolucja, ale i próba ognia dla aktorów. Trzeba wyzbyć się wstydu, pokazać ciało.

Czwartek i piątek upłynęły w Teatrze im. Wandy Siemaszkowej pod znakiem premiery na Małej Scenie. "Wenus w futrze" to sztuka całkiem nowa, bo w Nowym Jorku zagrano ją po raz pierwszy zaledwie 5 lat temu. Od razu wzbudziła jednak spore zainteresowanie, trafiając na wiele scen, a nawet do kina. Film na jej podstawie nakręcił nie kto inny jak Roman Polański, nie przez przypadek angażując do niego Emmanuele Seiger, która kiedyś zagrała wjego "Gorzkich godach". Któż mógł lepiej pasować do fabuły, której głównym tematem jest sadomasochizm? David Ives napisał sztukę na podstawie dzieła austriackiego pisarza Leopolda von Sacher-Masocha, który tego typu preferencje seksualne miał i opisywał w swoich powieściach. Nawet postać Wenus jest elementem jego biografii - jako dziecko obcałowywał posążek bogini stojący w gabinecie ojca.

Wanda uwodzi

Mimo takiego to właśnie źródła spektakl Teatru im. W. Siemaszkowej nie jest pornografią. Na casting, już wieczorem, wpada kobieta - Wanda (w tej roli Dagny Cipora) - która ma zagrać bohaterkę powieści Sacher-Masocha. Reżyser -Thomas (Michał Chołka) - nie ma ochoty jej już przesłuchiwać, ale kandydatka jest przekonująca. Przyniosła z sobą kolczastą obrożę, lateksowy stanik i majtki, który to zestaw z dumą na sobie prezentuje. On - rzekomo grzeczny, z porządnego domu, z narzeczoną, która czeka na niego w domu - daje się wciągnąć w erotyczną grę. Krok po kroku, para posuwa się coraz dalej, a dyskusji o tym, kim dla mężczyzn są kobiety i kto kogo bardziej może w związku zranić, towarzyszą coraz śmielsze gesty, co ostatecznie doprowadza do tragicznego finału.

Raz jest mocniej, a raz słabiej

Jan Nowara, dyrektor Teatru Siemaszkowej i zarazem reżyser "Wenus w futrze", przyznaje, że spektakl powstał w imponującym czasie - jednego miesiąca. Biorąc to pod uwagę i wiedząc, że spektakl ma parę słabszych momentów, trzeba efekt jednak pochwalić. Półtoragodzinny pobyt na scenie wymagał od aktorów intensywnej pracy. I to z tekstem, w którym trzeba grać tak, jakby było się sam na sam z partnerem w intymnej sytuacji. Wprawdzie dialog jest chwilami zabawny, co pozwala i aktorom, i widzom zdystansować się wobec akcji, jednak naga pierś błyska. W dodatku kilka metrów od widza, ponieważ scenografię (kraty na ścianach, niby-lateks na podłodze i czerwone światło) przygotowano tak, że aktorzy grają otoczeni publicznością. To zadania, z pewnością, im nie ułatwia, zwłaszcza Dagny. Ona jednak po raz kolejny udowadnia, że nie ma roli, której by nie udźwignęła. I chociaż te ważniejsze gra w Rzeszowie zaledwie od roku, to już zdołała skraść serce teatralnej publiczności.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji