Amy. Klub 27. Wolni w muzyce, nieszczęśliwi w życiu
- Śmierć Amy uwolniła jego potencjał. On koncertuje, ona nadal pije w Klubie 27. Taka to nasza impresja. Życie po śmierci istnieje, ale nie takie, jak mówi nam ojciec z matką. Są sale samobójców i są rozmaite kluby. Piotr Sieklucki, reżyser "Amy. Klubu 27" w Teatrze Ludowym w Krakowie, opowiada o przedstawieniu.
Rozmowa z Piotrem Siekluckim, reżyserem spektaklu "Amy. Klub 27".
Amy Winehouse wciąż inspiruje?
- Pomysł na spektakl zrodził się w jednej z krakowskich knajp przy butelce wina. Zaczęło się od opowieści Łukasza Błażejewskiego o Jean-Michel Basquiatcie, jego przyjaźni z Andy Warholem i tragicznej śmierci w wieku 27 lat. I tak od słowa do słowa doszliśmy do spektaklu o życiu Amy Winehouse i klubowiczach "27". Jackowi Stramie, dyrektorowi Teatru Ludowego bardzo się spodobał i tak powstała sztuka Marysi Spiss. Tekst zakwalifikował się do drugiego etapu Gdyńskiej Nagrody Dramaturgicznej, więc ten pierwszy sukces może wróży coś dobrego.
Amy zmarła w lipcu 2011 roku, pozostawiając po sobie utwory i niezatarte wrażenie wyjątkowo utalentowanej dziewczyny z charakterystycznym głosem, która odeszła zdecydowanie za wcześnie. Opowiadacie o jej życiu? O karierze?
- Spektakl jest opowieścią o Amy i jej toksycznych relacjach z rodzicami, dziwnej więzi z ojcem i tajemniczej roli matki, która tak naprawdę w życiu i twórczości córki nie uczestniczyła.
Dziwne to były relacje.
- Wydaje się, że ojciec miał kompleks Amy. Też jest muzykiem, a odkąd pojawiła się Amy, nie mógł rozwijać swojej kariery. Nie chciał tego dziecka. Nieobecność matki była nie do zniesienia. Amy zaczęła uciekać, nie tylko w muzykę ale i alkohol oraz środki odurzające. Dopiero po jej śmierci ojciec zaczął koncertować. Oboje od siebie się uwolnili. Wolność odnajdujemy tylko w śmierci.
Straszne to uwolnienie.
- Śmierć Amy uwolniła jego potencjał. On koncertuje, ona nadal pije w Klubie 27. Taka to nasza impresja. Życie po śmierci istnieje, ale nie takie, jak mówi nam ojciec z matką. Są sale samobójców i są rozmaite kluby.
To nie tylko historia rodzinna.
- Amy wiodła życie pełne uzależnień, przez alkohol po narkotyki, od tych słabszych po najbardziej uzależniające. Ta historia rodzinna, detoks, ale i przynależność do religii żydowskiej złożą się na pierwszą część spektaklu. Tożsamość religijna ciągle podkreślana przez ojca, mocno ją uwierała. Dzięki muzyce potrafiła się wyzwolić od tego wszystkiego - od rodziców, od tożsamości religijnej i seksualnej, z którą też się zmagała. Były w jej życiu przelotne relacje z kobietami, ale też wielka miłość do Blake'a Fieldera-Civila.
W drugiej części spotkacie się z pozostałymi klubowiczami?
- Od opowieści rodzinnej osadzonej w ostrych koncertowych brzmieniach, przechodzimy do spotkania z wybranymi spośród tych 40 artystów. Będą legendarni Jim Hendrix, Jim Morison, Janis Joplin czy Kurt Cobain. Nie łączy ich tylko uzależnienie. To coś znacznie więcej - trudne rodzinne relacje, poszukiwania tożsamości seksualnej i wstyd przed rówieśnikami, że rodzice się rozwodzą. Wstyd swojego ciała, którego nie akceptuje Janis Joplin.
Oni uciekali w muzykę i wódę. Wtedy czuli się wolni i szczęśliwi, wtedy mogli sami siebie zaakceptować.
"Amy. Klub 27" ma mieć koncertowy charakter...
- Muzyka odgrywa bardzo dużą rolę. Wykonujemy piosenki Amy i szlagiery pozostałych klubowiczów. Często w piosenkach opowiadają oni o swoim bólu, wewnętrznych rozterkach, porzuceniu. Będzie zespół na żywo, gramy rockowo. Będzie można się poczuć bardziej jak na sali koncertowej, niż w teatrze.
Angażujecie młodych artystów. W tym Wiktorię Węgrzyn w tytułowej roli
- Wiktora ma fantastyczny głos. Podobnie jak Dominik Rybiałek, który zagra Kurta Cobaina, czy Aneta Wirzinkiewicz jako Janis. Weronika i Dominik dopiero co skończyli szkołę teatralną. Wystąpią obok Jacka Stramy i Tomka Schimscheinera, czyli utalentowanych aktorów ze sporym doświadczeniem zawodowym.
Widzowie, którzy oglądali twoje spektakle, wiedzą jak dużą rolę odgrywa w nich muzyka. Przemawia do ciebie historia Amy?
- Wychowałem się na Cobainie. Nirvana to była moja młodość, nastoletni bunt, dlatego jest mi to bliskie. Próbujemy poprzez spektakl szukać sensu życia, śmierci i życia po śmierci. Czy to ma w ogóle jakiś sens? Czy coś jest? A jeśli tak, to jak to wygląda. Największa tajemnica ludzkości. A może wszyscy jesteśmy oszukiwani? I nie ma nic?
Jak to pisał Czechow: " Minie zima przyjdzie wiosna, a już nas nie będzie; jak gdyby nigdy nas nie było". I wylądujemy na śmieciach, tak jak nasi klubowicze, bo obecnie płyty Hendrixa kupisz w Tesco za 9,99 zł. Oni już się nie liczą. Oni umarli.
***
"Amy. Klub 27". Teatr Ludowy. Reżyseria: Piotr Sieklucki. Występują: Patrycja Durska, Beata Schimscheiner, Iwona Sitkowska, Wiktoria Węgrzyn (gościnnie), Aneta Wirzinkiewicz (gościnnie), Piotr Piecha, Dominik Rybiałek (gościnnie), Tomasz Schimscheiner, Ryszard Starosta i Jacek Strama. Scenografia: Łukasz Błażejewski, muzyka i opracowanie muzyczne: Paweł Harańczyk. Spektakle: 20-21 marca.