Artykuły

Historia zarozumiałego narodu

"Historia honoru i głupoty polskiej według Kitowicza" w reż. Krzysztofa Galosa w Teatrze im. Żeromskiego w Kielcach. Pisze Agata Niebudek w Echu Dnia.

Naród mały, krnąbrny i zarozumiały - tak o Polakach mówiła caryca Katarzyna. Czy tacy rzeczywiście jesteśmy? Oglądając najnowszą premierę w kieleckim Teatrze imienia Stefana Żeromskiego należałby dodać jeszcze kilka, niekoniecznie pochlebnych, epitetów.

Szybko zapominam o przeszłości. Co tu mówić o tragicznej dla losów Polski końcówce XVIII wieku, skoro nie pamiętamy nawet o tym, kto i dlaczego wprowadził stan wojenny. A przecież było to tak niedawno. Odważna wydaje się więc próba kieleckiego teatru powrotu do przeszłości i odtworzenia niemalże krok po kroku schyłku l Rzeczpospolitej. Choć Krzysztof Galos - reżyser spektaklu "Historia honoru i głupoty polskiej według Kitowicza", który swoją premierę miał w minioną sobotę, zastrzegał się, że nie o kronikarstwo w jego sztuce chodzi, trudno jednak uciec od faktów. Zresztą przezornie głos reżysera zza sceny przytacza nam daty, zdarzenia i nazwiska... To tak na wszelki wypadek dla tych, którzy nie bardzo potrafią umieścić w czasie i przestrzeni obrad Sejmu Wielkiego czy też Targowicy.

Kielecka inscenizacja nie głaszcze nas po głowach. Owszem, możemy się uspokajać mówiąc, że przecież Galos mówi o Polakach sprzed ponad dwustu lat. Ale jakoś dziwnie głupota, swarliwość i prywata wydają nam nie takie znów odległe. Przecież to wszystko widzieliśmy zalewie wczoraj w telewizji w relacji z obrad Sejmu. Tak było kiedyś, tak jest i dziś. Caryca Katarzyna z kpiną mówi o Polakach, że to naród mały, krnąbrny i zarozumiały. A jakże! Do tego należałoby dodać jeszcze kilka, niekoniecznie, pochlebnych epitetów.

Kielecki spektakl, oparty na "Pamiętnikach, czyli historii polskiej 1750-1798" Jędrzeja Kitowicza, zbudowany jest z krótkich scen pokazujących kolejne etapy rozkładu I Rzeczpospolitej. Zdaje się, że to dobre rozwiązanie, bowiem spektakl nie nuży. Ale te kilkunastominutowe epizody wypadają bardzo różnie - niektóre, niestety, przypominają szkolną, rocznicową akademię, ale są też takie, które porażają wręcz swoim dramatyzmem, kipią od emocji.

Wyreżyserowany przez Krzysztofa Galosa spektakl kreuje zbiorowego bohatera. To naród polski, który zawieszony między trzema mocarstwami próbuje ratować swoją tożsamość. Tylko jak to zrobić? Może krzyknąć - liberum veto i zerwać Sejm, może dobyć szabelki, może jechać do carycy Katarzyny i mizdrzyć się przed nią, a może dać mieszczanom prawa obywatelskie? Jak skończył się dla naszego kraju wiek XVIII dobrze wiemy. Ale to nie wystarczy. Trzeba jeszcze wyciągać wnioski. W "Historii honoru i głupoty polskiej według Kitowicza" występuje prawie cały zespół kieleckiego teatru. Wspaniale prezentuje się Mirosław Bieliński w roli szlachciury Kokoszy - sarmaty jak się patrzy, co to dumę i rozum swój ma i nikogo słuchać nie będzie. Marcin Brykczyński w roli rosyjskiego ambasadora jest z jednej strony demoniczny, z drugiej zaś groteskowy. Aktor nieźle żongluje nastrojami, budując postać odrażającego carskiego urzędnika. Doskonała w roli Katarzyny II jest Joanna Kasperek. Kreowana przez nią postać to potężna caryca i zwykła, szukająca miłości kobieta. Ale przede wszystkim to okrutna, pozbawiona skrupułów, imperatorka. Warto wspomnieć o scenografii Jana Polewki - z jednej strony oszczędne tło, które stanowi dobry kontrapunkt dla pełnych przepychu strojów z końca XVIII wieku, l jeszcze jeden detal, na który pewnie wielu widzów zwróciło uwagę -przekrzywione godło Polski wiszące na ścianie. Jakoś tak karykaturalnie wygląda ów orzełek - wszyscy kłócą się w jego imię, wszyscy w jego imię walczą, a nawet porządnie powiesić go nie potrafią.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji