"Medea"
Po "Królu Edypie" Sofoklesa Teatr Dramatyczny w Warszawie wystawił w Sali Prób drugą z kolei antyczną pozycję. Tym razem zobaczyliśmy "Medeę" Eurypidesa. Twórca jej, urodzony ok. roku 480 p.n.e., więc o kilkanaście lał młodszy od Sofoklesa, obok niego oraz Aischylosa zaliczany jest do trójcy największych tragików greckich, ojców światowego dramatu. Eurypides w bohaterach swoich widzi przede wszystkim ludzi uwikłanych w wewnętrzne konflikty i targanych wielkimi namiętnościami.
Teatr starał się przy zachowaniu stylu klasycznego widowiska nadać mu jednak pewne cechy współczesne, uwarunkowane już opracowaniem tekstu przez Stanisława Dygata. I tu - podobnie jak w "Edypie" - nie ustrzegł się jednak tłumacz pewnych współczesności językowych nadmiernie rażących. W całości ta mieszanina stylów nie wyszła spektaklowi na dobre (warsztat reżyserski Jerzego Markuszewskiego pod opieką prof. B. Korzeniowskiego).
Także aktorzy nie byli prowadzeni konsekwentnie, a w geście nie pomagały im niekorzystne kostiumy. Rolę tytułową zagrała Halina Mikołajska, fragmentami bardzo interesująca, choć skrępowana konwencję przedstawienia. Z pozostałych aktorów wymieńmy przede wszystkim Gustawa Lutkiewicza (Jazon) i Józefa Parę [Kreon).