Słupsk. Połączą Tęczę i Nowy?
- To dopiero idea, pomysł. Nie ma jeszcze decyzji ani tym bardziej gotowych projektów uchwał. Chcemy rozmawiać - zaznacza Krystyna Danilecka-Wojewódzka, wiceprezydent Słupska, której podlegają m.in. miejskie instytucje kultury. Pomysł zakłada połączenie Teatru Lalki Tęcza i Nowego Teatru w jeden organizm. Jednak przy zachowaniu dwóch scen.
Wszystko po to, by oszczędzić m.in. na administracji.
- W obu teatrach w sumie pracuje około 70 osób, w tym tylko kilkunastu aktorów. Trzeba zracjonalizować tę strukturę, bo większych dotacji na te instytucje w przyszłych latach nie można oczekiwać - przekonuje wiceprezydent Słupska.
Połączenie instytucji ma spowodować, że wspólna będzie administracja i część teatralnych pracowni. - Pieniądze, które uzyskamy w wyniku zmniejszenia kosztów administracji, nie wrócą do miasta. One zostaną w teatrze i będą przeznaczone na działalność artystyczną - zapewnia Krystyna Danilecka-Wojewódzka. - Reorganizacja ma wzmocnić zespół aktorski, sprawić, by był on bardziej wszechstronny. Aktorzy lalkarze są przecież w stanie zagrać w teatrze dramatycznym. I na odwrót. Troje aktorów Nowego Teatru pracowało przecież wcześniej w Tęczy.
Wiceprezydent chce, by po połączeniu oferta teatralna była szersza i skierowana nie tylko do najmłodszych i dorosłych widzów, ale również do młodzieży. Takie propozycje czasem się pojawiają. Jako przykład podaje spektakl "Metamorfozy" [na zdjęciu] zrealizowany kilka lat temu w Tęczy. Przedstawienie mogłyby zobaczyć nastolatki, ale ci już nie są widzami teatru lalkowego. Z kolei Nowy Teatr wystawił co najmniej cztery przedstawienia skierowane do młodych lub nawet bardzo młodych widzów.
Władze obu scen: dziecięcej i dramatycznej są przeciwne łączeniu dwóch teatrów w jeden.
- Pomysł oceniam negatywnie. Każda z naszych instytucji powinna zachować samodzielność - mówi Małgorzata Kamińska-Sobczyk, szefowa Tęczy. - Łączenie teatrów nigdzie w Polsce się nie sprawdziło. Jeśli stanie się to, co teraz jest proponowane, będzie to skutkowało likwidacją jednej ze scen.
Tak samo twierdzi dyrektor Nowego Teatru.
- Nie zabijajmy tego, co jest dobre w tym mieście - apeluje do władz miasta Zbigniew Kułagowski. - Połączenie teatrów nie spowoduje oszczędności. Nasz teatr powstał w nowej rzeczywistości, u nas nie ma pracowni, nie ma przerostu zatrudnienia. Nie ma też w Polsce drugiego teatru dramatycznego, który zatrudnia tak małą liczbę osób jak nasz. Oczywiście, możemy porozmawiać o dodatkowych oszczędnościach. Ale moim zdaniem niewskazane jest łączenie teatrów, które mają zupełnie inne zadania i inną publiczność. Nie każdy aktor lalkarz poradzi sobie na scenie dramatycznej. Połączenie zespołów nie wzmocni jego siły.
Podaje przykład teatru w Zielonej Górze, gdzie teatr lalkowy przyłączono do sceny dramatycznej, co skończyło się likwidacją tego pierwszego.
- W mojej propozycji nie ma mowy o likwidacji którejkolwiek ze scen - zapewnia wiceprezydent. Już dzisiaj do swoich pomysłów będzie przekonywać przedstawicieli Nowego Teatru.