"Ożenek" w Dramatycznym
"OŻENEK" GOGOLA wystawiony obecnie przez TEATR DRAMATYCZNYM WARSZAWY, w przekładzie GRZYMAŁY-SIEDLECKIEGO, reżyserii ŚWIDERSKIEGO, scenografii STAROWIEYSKIEJ i z muzyką BAIRDA,uchodzi u nas za sztukę dającą świetne pole do popisów aktorskich, dla których inscenizacja jest tylko ramą pomocniczą. Tak przynajmniej było w słynnym przedstawieniu w "Ateneum" warszawskim w roku 1937 w reżyserii Perzanowskiej i scenograf i Daszewskiego z Jaraczem w roli Podkolesina. Tak również stało się w przebojowym przedstawieniu Teatru im. Słowackiego w Krakowie w roku 1949, przywiezionym potem na Festiwal Sztuk Rosyjskich i Radzieckich do Warszawy w reżyserii Dąbrowskiego, z Kurnakowiczem jako Podkolesinem, Chanicką jako Agafią i wspaniałym sekwensem zalotników kreowanych przez takich aktorów,jak Opaliński,Fulde,Kondrat.... Sztuka ta w teatrach całej Polski gościła na afiszach bardzo często stanowiąc dla aktorów sporą pokusę, a zadanie mniej kłopotliwe i odpowiedzialne niż dostojniejszy od "Ożenku" - "Rewizor".
A jednak teraz, widząc grę GOŁASA w roli swata Koczkariewa, chciało się aż wyrazić żal,że Teatr Dramatyczny nie porwał się właśnie na "Rewizora". Przecież Gołas to urodzony Chlestakow! Sprawa jest oczywiście do odrobienia i chyba warto będzie prędzej czy później umożliwić mu to zadanie. Tu zaś miał oczywiście także pole do popisu,ale... było w tym jedno ale... Jako bardzo wyrazisty Koczkariew chwilami swą efektowną i żywiołową grą zagłuszał innych,odwracając chwilami uwagę od bardziej kapitalnych w sztuce postaci, od finezji ŁUCZYCKIEJ, jako swatki Fjokły, a nawet od kreacji DZWONKOWSKIEGO, który w roli Podkolesina pomyślnie zmagał się z legendą Jaracza i pamięcią o grze Kurnakowicza.
Mieliśmy w przedstawieniu jeszcze kilka bardzo wycyzelowanych ról. DĄBROWSKA,jako narzeczona Agafia dała precyzyjną, choć akademicką wersję narzeczonej Agafii. W mniej eksponowanej roli zdymisjonowanego oficera piechoty Anuczkina ŚWIDERSKI postarał się o bardzo samoistną, bezprecedensową interpretację, która dostarczyła wiele satysfakcji smakoszom. JAWORSKI, SKULSKI, MIECIKÓWNA i MAGÓRSKI mieli przemyślane i dobrze opracowane zagrywki w tym stylu, trochę kukiełkowym, jaki zdaje się założył przedstawieniu reżyser.
Warunki zewnętrzne niewątpliwie pomagały DZWONKOWSKIEMU do korzystania z okazji do popisu, jaki daje ta postać i to właśnie we wspomnianym stylu kukiełkowym. Tylko KAROLINA BORCHARDT odskakiwała od tej zasady, zatrzymując się na rodzajowym ujęciu kreowanej przez siebie postaci Ariny.
Piękna malarsko i efektowna scenografia STAROWIEYSKIEJ podkreśla cechy kukiełkowe wizji, ujmując scenę jakby w piernikową obwolutę sylwety cerkiewnej zwierała jednak parę rzeczowych błędów. Jakby przenosiła akcję z Petersburga do Moskwy przez typowy właśnie dla niej architektoniczny kontur. Mieszkanie zaś Agafii i Fiokły przemieniała z domku na przedmieściu w muzeum z ikonami, nagromadziwszy ich na ścianach nadmierną kolekcję i to głownie koło pieca w sposób niedopuszczalny u prawosławnych.
Reżyser umożliwił i ułatwił aktorom popisy, jednak pozwolił na pewne rozwlekanie akcji, pozwalając na przeciąganie niektórych zagrywek. Wydaje się niesłuszne podzielenie przerwami na coś w rodzaju trzech aktów sztuki skonstruowanej nie bez kozery jako dwuaktówka, bo taki jest jej ładunek dramatyczny, mimo że w pierwszym akcie po scenie jedenastej następuje zmiana dekoracji.