Gogol w Teatrze Dramatycznym
W czasach, gdy carski cenzor zmienił Gogolowi tytuł jego humoreski "Poranek urzędnika" na "Poranek aferzysty", jednym pociągnięciem pióra unicestwiając niecną aluzję do uczciwości rosyjskich urzędników - pyszna galeria głupców z Mikołajewskiego aparatu państwowego,sportretowana tak dosadnie w "Ożenku", nie dostąpiłaby na pewno zaszczytu prezentacji na scenie petersburskiego teatru,gdyby jej pisarz nie zakamuflował zręcznie farsową fabułą. W sytuacji śmiesznych kogutów,konkurujących do ręki posażnej mieszczki, carscy czynownicy mogli być wykpieni bezkarnie,bo bez ujmy dla ich "czynu". Dzięki tej barwie ochronnej i dzięki swej sile komicznej "Ożenek" był jednym z tych niewielu utworów Gogola,które nie przysporzyły mu przykrości. Od dawna już nie istnieje potrzeba kultywowania barwy ochronnej "Ożenku" i teatr ma wolną rękę w doborze stylu widowiska: może go, oczywiście,ukazać jako farsę,lecz może także - i chyba z większą słusznością - traktować go jako komedię obyczajową o niezmiernie mocnych,charakterystycznych realiach. Tak przynajmniej grywano sztukę Gogola w warszawskich teatrach za naszej pamięci.
Reżyser obecnego przedstawienia "Ożenku" na scenie Teatru Dramatycznego,Jan Świderski,kierował się jakąś pośrednią koncepcją realizacyjną. Już po pierwszym odsłonięciu kurtyny mogliśmy się zorientować,iż nie będziemy tu świadkami widowiska realistycznego. Raczej surrealizmem powiało ku nam ze ślicznej zresztą scenografii Ewy Starowieyskiej: wyłaniająca się w światłach i zawisła nad miejscem akcji świetna kompozycja błyszczących kopuł wież cerkiewnych, oplecionych kolorowymi akcesoriami z odpustu,tworzy obraz sam w sobie niezmiernie frapujący i na pewno wymowny,w tej aureoli jednak blednie jakoś stylowa obyczajowość Gogola i gaśnie nawet jego humor. Tę samą dysharmonię stylistyczną odczuwa się w interpretacji aktorskiej. Aleksander Dzwonkowski (Podkolesin), Wanda Luczycka (swatka Fiokła Iwanowna), Stanisław Jaworski (Żewakin) i sam sprawca tego galimatiasu - Jan Świderski (melancholijny Anuczkin) grają komediowo,z doskonałym wyczuciem rysunku kreowanych figur. Wiesław Gołas natomiast (Koczkariew), choć jest bardzo utalentowanym aktorem, zaprezentował nam groteskową postać raczej z farsy francuskiej, niż z komedii rosyjskiej. Inny znowu odcień farsowości zabrzmiał u Heleny Dąbrowskiej (oblegana przez podstarzałych zalotników Agafia Tichonowna), inny u Feliksa Chmurkowskiego (Jaicznica), inny u Karoliny Borchardt (Arina Pantelejmowna), inny wreszcie u Jarosława Skulskiego (Starikow) czy Jerzego Magórskiego (Stiepan). Miły wdzięk i zabawną świeżość zachowała Krystyna Miecikówna w epizodycznej rólce Duniaszki.
Wydaje mi się, że zamieszanie to trzeba tłumaczyć przede wszystkim charakterem Teatru Dramatycznego, specjalizującego się z wielkim powodzeniem w repertuarze nowoczesnym. "Ożenek" w sposób aż nazbyt widoczny koliduje z upodobaniami,tego teatru,który jak diabła boi się wszelkiej dosłowności,stroi sobie żarty z weryzmu,nie lubi nie tylko realizmu,ale mierzi go nawet tzw. neorealizm. Okazuje się przecież,że nie można łatwo mijać się ze swym powołaniem, zwłaszcza gdy jest ono tak precyzyjnie ugruntowane,jak w Teatrze Dramatycznym. "Ożenek" bez wyrazistych,ostrych realiów traci nie tylko swą siłę komiczną,ale - co gorsze - także wartość znakomitego dokumentu obyczajowego.
Przekład sztuki (świetny!) Adama Grzymały-Siedleckiego.