Artykuły

Wczoraj i dziś niczym w lustrze

"Historia honoru i głupoty polskiej według Kitowicza" w reż. Krzysztofa Galosa w Teatrze im. Żeromskiego w Kielcach. Pisze Paweł Słupski w Gazecie Wyborczej - Kielce.

Panoszący się posłowie, zrywanie sejmów, bezkrólewie, spiski, afery, waśnie i kłótnie. Skąd my to znamy? Z podręczników historii opisujących panowanie Augusta III Sasa czy może z czołówek gazet z ostatnich kilku lat? Najnowszy spektakl w kieleckim Teatrze im. Żeromskiego dobitnie pokazuje, że oba źródła są do siebie podobne.

Krzysztof Galos, reżyser i autor adaptacji "Historii honoru i głupoty polskiej według Kitowicza", nie miał łatwego zadania. Musiał pokazać nasze najgorsze przywary, w dodatku okraszone tragicznymi wydarzeniami z końca XVIII wieku, kiedy Polska na 123 lata zniknęła z mapy świata.

Panoszący się posłowie, zrywanie sejmów, beztroska Augusta III Sasa, spiski, afery, waśnie i kłótnie podlane "polskim honorem", który słowa "kompromis" nie uznaje.

Niejeden reżyser z takiego tekstu zrobił najbardziej dołujący spektakl w swojej karierze - tymczasem Galosowi udało się zachować dystans, dzięki czemu oglądając jego sztukę, możemy się nawet kilka razy roześmiać.

Historii fałszować nie można, ale warto ją porównywać do współczesności. Galos dobrze o tym wie, bo niczym w lustrze pokazuje, że w naszych czasach miejsca na "polski honor i głupotę" jest aż nadto. Nadal żyjemy między potężnymi sąsiadami, starając się pokazać, że coś znaczymy. Raz się udaje, innym razem nie bardzo. W sztuce jest kilka scen, które nam boleśnie przypominają współczesne rozgrywki polityczne - protest rosyjskich dyplomatów o rzekome pobicie cerkiewnika w Warszawie czy też zerwanie koalicji między dwoma, wydawałoby się - zgodnymi "programowo", szlacheckimi rodami.

Spektakl zyskuje dzięki kostiumom i scenografii zaprojektowanymi przez Jana Polewkę - wybitnego malarza, reżysera i scenografa. Miał on sporo pracy, bo prawie każdy z dwunastu aktorów zagrał kilka postaci.

Aktorsko wyróżnić trzeba Joannę Kasperek, której Caryca Katarzyna II była bezbłędna. Kokosza w wykonaniu Mirosława Bielińskiego jak na dłoni pokazuje kulisy poselskich intryg, a Janusz Głogowski przekona każdego, kto wierzył w czyste intencje Rosjan tuż przed rozbiorami.

"Bardzo dobre jak na razie, ale dlaczego to takie smutne?" - takie pytanie można było usłyszeć w przerwie podczas sobotniej premiery w kieleckim teatrze. Smutne, ale prawdziwe. Bo czy to w XVIII, czy w XXI wieku, "polskiego honoru" nadal nam nie brakuje.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji