Artykuły

Ballada tendencyjna

"Hotel Kijów" w reż. Judyty Berłowskiej w Teatrze Barakah. Pisze Marta Anna Zabłocka w Gazecie Wyborczej - Kraków.

"Poeci muszą czasami zejść pod ziemię, ale na chwilę. A ja muszę już wyjść" - stwierdza jeden z bohaterów patchworkowej sztuki "Hotel Kijów" wystawianej przez studentów i absolwentów krakowskiej PWST.

Spektakl Judyty Berłowskiej prezentowany na deskach Teatru Barakah powstał z połączenia fragmentów powieści i esejów współczesnych autorów ukraińskich: Jurija Andruchowycza, Tarasa Prochaśki, Serhija Żadana i Sofii Andruchowycz. Zabieg to prosty i stary, wymaga jednak smaku i wyczucia - inaczej widz, który przecież wcale nie musi znać całych utworów, pogubi się w kontekstach i sztuką zmęczy. Młodej reżyserce kompilacja udała się całkiem nieźle - bohaterowie różnych tekstów literackich w wielogłosie opowiadają jedną, uniwersalną historię - historię zniewolenia i prób negocjacji tożsamości przez artystę zmuszonego do konfrontacji z opresyjnym systemem politycznym.

Zainspirować widza do poważniejszej refleksji

Pisarze znajdują się w "pułapce świata bez wyboru". Zamknięci w tytułowym Hotelu Kijów (więzieniu o pozorach domu pracy twórczej) dzielą się swoimi doświadczeniami, próbują dyskutować o sztuce i polityce, poznawać siebie w oparciu na wzorcach wyznawanych niezależnie od reżimu i badać, jak poglądy zmieniają się pod jego presją.

Sztuka jest bardzo literacką interpretacją problemów i rozterek pisarza pozbawionego możliwości swobodnego tworzenia. Jest trochę groteskowa, trochę smutna, trochę poważna i trochę komiczna. Może dwie sceny - historia Anny-Hucułki oraz wyznanie psychotycznego mordercy, współczesnego Raskolnikowa - mają przekaz emocjonalny wystarczająco silny, by zainspirować widza do poważniejszej refleksji na temat kondycji współczesnego człowieka (niekoniecznie Ukraińca). Sztuka jednak nie wstrząsa, nie jest manifestem, nie jest protestem, widz nie zżywa się z bohaterami.

Trochę zbyt oczywisty

"Hotel Kijów" pokazuje, ale... to wszystko. Do takich historii - ilustrujących zniewolenie polityczne w Europie Wschodniej - jesteśmy już przyzwyczajeni. Zazwyczaj brakuje im świeżości, nic w nich już nie dziwi. Znieczuliliśmy się na to, co oczywiste. A "Hotel Kijów" jest trochę zbyt oczywisty. Berłowska umieściła w nim wszystko, co spodziewamy się zobaczyć w spektaklu o potyczkach obywatela artysty z negującym wolność jednostki systemem politycznym: dociekanie przeszłości, przesłuchanie, groźby, prześladowanie, opresję, pułapkę, osamotnionego artystę i walkę o autentyzm sztuki. Scenariusz dobrze znany, choć wzbogacony o historię społecznej paranoi prowadzącej do morderstwa oraz próbę odkrycia tożsamości etnicznej przez wykorzenioną Hucułkę...

Żeby było jasne: uważam, że spektakl wystawiany przez młodych aktorów z PWST jest propozycją ciekawą, zaskakująco dobrze zrealizowaną, jednak Teatr Barakah przyzwyczaił widzów do mocnych, oryginalnych sztuk, o których pamięta się długo - a "Hotel Kijów", cóż, nie jest taki. To tylko tendencyjna ballada o mocnym zabarwieniu politycznym.

"Hotel Kijów", reżyseria: Judyta Berłowska, obsada: Aga Bielecka, Katarzyna Osipuk, Mateusz Trembaczowski, Mateusz Mirek, Karol Kossakowski, Mateusz Kwiecień.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji