Artykuły

ABSURDALNY ŚWIAT IONESCO

Czołowe pisarz paryskiej awan­gardy teatralnej,Eugene Ionesco,dotarł do nas ze swym "Nosoroż­cem" w rozgłosie wrzawy,jaką wywołał zarówno w szeregach zwolenników,jak i przeciwników swej oryginalnej,a można by na­wet rzec: osobliwej twórczości. "Nosorożec" jest bowiem w tej twórczości pozornie karkołomną wprost woltą - od teatru całko­wicie irracjonalnego ku drama­towi o konstrukcji niemal kla­sycznej i treści niemal dziecinnie prostej. I znów jak poprzednio,czy to przy "Łysej śpiewaczce",czy przy "Krzesłach", czy nawet przy "Mordercy bez poborów",po­sypały się na pisarza pochwały z jednej,zarzuty z drugiej strony - z tą wszakże różnicą,że daw­ni entuzjaści przyjęli nowy utwór Ionesco z kwaśnymi minami,dawni oponenci natomiast okaza­li mu na ogól dużo przychylnoś­ci,znajdując,iż jest on pierw­szym szczęśliwym sygnałem po­wrotu pisarza na ziemię.

Jak jest naprawdę z tym "No­sorożcem"? Czy jest on istotnie dowodem kapitulacji pisarza wo­bec żądań dużego odłamu kryty­ki i próbą zejścia z terenu "sztu­ki dla sztuki" na pozycje sztuki z tezą? Warto tu przypomnieć,iż sam Ionesco bronił się niejedno­krotnie i to w sposób kategorycz­ny przeciw jakiemukolwiek inter­pretowaniu jego utworów i stwier­dzał,że nie ma zamiaru głosić żad­nego posłannictwa,że wyraża tyl­ko uczucia i lęki człowieka i że każdy zamiar historycznego uwa­runkowania jego utworów byłby ograniczeniem,nawet fałszerstwem. "Zastrzegam sobie - pisał - prawo czerpania materii dra­matycznej z moich snów,z moich najgłębszych lęków,z moich ciemnych pragnień i z moich we­wnętrznych sprzeczności". I jeszcze to: "Jakże mógłbym rozumieć moją własną sztukę,skoro świat jest dla mnie niezrozumiały? Oczekuję,by ktoś mi ją wyjaśnił".

Zauważmy,że i w tych wypowiedziach odautorskich pisarza tkwi sprzeczność,którą tłumaczyć chyba trzeba nie tylko kokieterią. Oto wyraźnie nie chce by mu jego utwory interpretowano i jednocześnie chce,by mu ktoś jego sztu­kę wyjaśnił. Oczywiście,pierw­szemu życzeniu Ionesco nikt nie myślał dogadzać; w naszym racjo­nalistycznym wieku mózg wydaje nam się narzędziem zbyt dosko­nałym,byśmy mu pozwolili przyj­mować cokolwiek bez rozgryzania,bez krytycyzmu. Z tym większą werwą zabrano się tedy do reali­zowania drugiego życzenia pisa­rza,podkładania zrozumiałych, uchwytnych treści pod szokujące formy jego absurdalnej wizji świata. Nie sądzę,by świat stał się dlań przez to łatwiejszy do zrozumienia. I nie wydaje mi się również,by dziwaczne formy sce­niczne irracjonalnego teatru Iones­co nabrały dzięki temu większej wyrazistości. Wprost przeciwnie. Nastąpiło tylko przesunięcie pro­porcji,zubożające największą siłę wyobraźni pisarza: jego grotesko­wy sposób widzenia świata i de­maskatorską wprost pasję ośmie­szania wszelkich pozorów.

W wypadku "Nosorożca" rolę komentarza wobec sztuki Ionesco wziął na siebie także teatr. Już twórcy prapremiery w Dusseldor­fie obrali koncepcję ukazania "Nosorożca" jako tragifarsy o zde­cydowanej,konkretnej wymowie antyhitlerowskiej. Tę samą kon­cepcje przyjął Jean Louis Bar­rault w Paryżu,ostatnio zaś tak­że Teatr Dramatyczny w Warsza­wie. Na przykładzie tego ostatnie­go przedstawienia możemy się przekonać,czy koncepcja była słuszna. Jesteśmy świadkami narastania procesu zbiorowej psychozy. Lu­dzie,jeden po drugim,bez zew­nętrznego przymusu,dobrowolnie,z ochotą zrzucają z siebie swój dotychczasowy kształt i przyoble­kają się w zieloną skórę ryczą­cych,galopujących po mieście zwierząt o jednym,czy dwu ro­gach na nosie. Zielony kolor ich skóry łatwo kojarzył się z mun­durami hitlerowców,a obraz zezwierzęcania się ludzi sprzyjał niewątpliwie takim skojarzeniom. Więc wizja apokaliptyczna? Nie­podobnego. Nosorożce Ionesco są bestiami o dziwnie łagodnym usposobieniu. Dowiadujemy się iż jedynym na razie popełnionym przez nich morderstwem,i to ra­czej przypadkowym,jest zabicie ukochanego kotka pewnej Paniu­si. Cóż więc skłania ludzi do pod­dania się psychozie? Dlaczego to na przykład zrobił pan Motylek,spokojny kierownik działu w in­stytucji prawniczej? Może po pro­stu,domyśla się Dudard,"potrze­bował wytchnienia po tylu latach siedzenia na miejscu?" Dowiadu­jemy się jeszcze,że "porządni lu­dzie stają się porządnymi noso­rożcami" i że Botard,jedyny w tym towarzystwie człowiek o trwałych zasadach,zanim przyjął na się postać nosorożca, wyrzekł znamienne słowa: "Trzeba iść z swoim czasem"... Dlaczego zatem broni się przed naporem tego cza­su słaby Berenger,ostatni czło­wiek w świecie nosorożców?

Ionesco nie zdaje się intereso­wać motywami działania swych bohaterów,obserwuje raczej z bezlitosną ciekawością sam me­chanizm powstawania zbiorowej psychozy,niezależnie od tego,w jak istotny sposób przeobraża ona naturę człowieka. Jeżeli chcieli­byśmy jednak koniecznie dojrzeć za tą groteskową wizją stanowi­sko pisarza - może należałoby go szukać w osobie Logika,któremu jest zupełnie obojętne,czy obra­na przezeń formuła jest prawdzi­wa,czy fałszywa,gotów jej do­wodzić w każdej chwili i w jed­ną i w drugą stronę? A może słu­szniej byłoby sięgnąć dalej,aż do "Improwizacji w Wersalu" Molie­ra? Czy "Nosorożec" nie jest ra­czej,podobnie jak utwór Moliera,obroną autonomii pisarza i jego sztuki? Rzecz jasna,iż Berenger nie jest tu wyrazicielem intencji pisarza. Ale skoro nawet jemu,nic nie znaczącemu człowieczkowi,pozostawiona została wolność zachowania swej ludzkiej formy życia,czemu miałoby się odma­wiać tej wolności artyście? Myśli takich nie nasuwa war­szawskie przedstawienie "Noso­rożca",upraszczające sprawę w sposób jednoznaczny ale bynaj­mniej nie konsekwentny,co zresztą było nie do uniknięcia,zważywszy na owe "wewnętrzne sprzeczności", nurtujące pisar­stwo Ionesco. Przydając jego utworowi określoną tezę politycz­ną,czy,jak kto woli polityczno moralną - zmontowało wysoką górę,która jednak zrodziła tylko małą mysz. Przepadł przez to gro­teskowy wdzięk dialogu, operują­cego absurdem z błyskotliwą wprawą prestidigitatora; jeden Czesław Kalinowski(Logik)rato­wał smak tej osobliwej sztuki żonglowania formą i słowem. Przedstawienie, reżyserowane przez Wandę Laskowską,otrzy­mało wytrawną obsadę aktorską z Janem Świderskim na czele; cóż z tego,kiedy zagrano nie to właś­ciwie,co Ionesco napisał. Do dysharmonii między tekstem a jego formą inscenizacyjną przyczyniła się także scenografia Andrzeja Sadowskiego,sama w sobie być może nawet bogata i piękna,zbyt jednak agresywnie rozbudowująca nieistotne dla wyrazu sztuki tło. Niezależnie od tych wszystkich zastrzeżeń trzeba przecież podzię­kować Teatrowi Dramatycznemu za jego kontynuowany od lat trud zaznajamiania publiczności pol­skiej z najnowszą dramaturgią światową. Znajomość zawarta z "Nosorożcem" jest mimo wszyst­ko bardzo interesująca.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji