Artykuły

Południe to stan

"W środku słońca gromadzi się popiół" w reż. Agaty Kucińskiej we Wrocławskim Teatrze Lalek. Pisze Karolina Przystupa w Teatraliach.

Zdarza się tak, że zbudzeni z fascynującego snu, próbujemy znów zasnąć, by szybko wrócić do tamtego świata, dokończyć intrygującą historię i dopowiedzieć urwane wpół zdania. Czasem się to udaje - lepiej lub gorzej. Mnie udało się to w pełni podczas spektaklu opartego na niezwykłym dramacie.

"W środku słońca gromadzi się popiół" Artura Pałygi skonstruowane jest w konwencji strumienia świadomości, nie ma tam didaskaliów, zdarzenia płyną, światy przenikają się swobodnie. Czytając tę sztukę, odbiorca wkracza na inny poziom świadomości, podąża za kolejnymi obrazami, zanurza się w tej onirycznej atmosferze - trafia w sen, w inny stan, w południe, bo "południe to nie godzina, południe to stan".

Dramat Pałygi rozgrywa się w dwóch planach, dwóch przestrzeniach: metafizycznej/wyobrażonej i realnej, choć ta realność też jest tu tylko umowna. Główna bohaterka, Lucy ( w tej roli Anna Makowska-Kowalczyk), zatrzymała się w "punkcie pomiędzy", w czasie przejścia. Jest południe. Trafia w obszar nieokreślony, którego sama nie potrafi zdefiniować. Rozmawia z Iskierką (Agata Kucińska) i Płomykiem (Tomasz Maśląkowski), symbolicznymi postaciami ognia i wspólnie z nimi spogląda na swoje życie oraz swoją tragiczną śmierć w pożarze mieszkania. W "punkcie pomiędzy" są też wszyscy pozostali bohaterowie - ich smutne, przejmujące historie obserwuje Lucy.

"Jedno jest pewne: ból j e s t" - brzmi motto zaczerpnięte z "Dzienników" Mrożka i taka też jest wymowa dramatu. Ale przedstawienie, choć mówi o sprawach przykrych i niełatwych, nie jest przejmująco smutne - nie raz widzowie mogą zaśmiać się w głos.

Główny wątek, ten metafizyczny, w spektaklu Agaty Kucińskiej przedstawiony jest za pomocą lalek, wątki poboczne w planie żywym i, co bardzo interesujące, w odegranej przez aktorów dziecięcej zabawie. Aktorzy bawią się jak dzieci - ludzikami, samochodzikami i małymi figurkami. Nie animują ich, ale właśnie bawią się, celowo trochę nieporadnie i groteskowo. Być może jest to aluzja do krzywdzącego wyobrażenia teatru lalek jako teatru dla dzieci, ale też podkreślenie, że w naszym języku brakuje odrębnych nazw dla dziecięcej lalki-zabawki i lalki teatralnej(ang. "doll" i "puppet"). Taki zabieg pozwala też pokazać te krótkie epizody w bardzo szybkim zarysowaniu, wartkim, wręcz migawkowym.

Sam pomysł na główne postacie lalkowe robi duże wrażenie i silnie działa na wyobraźnię dzięki swojej prostocie. Lucy, Iskierka i Płomyk to nawet nie lalki, ale same głowy podobne do animujących je aktorów. Jedynie postać Lucy wyposażona jest jeszcze w uproszczone ludzkie ciało. Jednak mimo tego uproszczenia, lalki są bardzo wymowne, między innymi dzięki wielkim, ruchomym, pełnym temperamentu i wyrazu oczom, a także świetnej animacji. Aktorzy użyczają też ożywianym bohaterom swoich dłoni.

Znakomitą muzykę skomponował Sambor Dudziński, a pozostałe efekty dźwiękowe tworzone są na żywo przez samych aktorów za pomocą loopera. Na przykład odgłosy pożaru zostały nagrane, zapętlone i przyspieszone, z dźwięków, jakie wydaje gnieciona torebka po chipsach i łamany kawałek chleba ryżowego. Efekt jest zaskakujący! "W środku słońca gromadzi się popiół" udowadnia, że teatr, a szczególnie teatr lalkowy/teatr animacji, to raj dla wyobraźni twórców i odbiorców. Spektakl zrealizowany jest z wysmakowaną prostotą, nie ma tu niczego niepotrzebnego, żadnego zbędnego balastu i przerostu formy. Scenografia Mirka Kaczmarka składa się z trzech części: na środku umieszczony został nadpalony balkon i fragment mieszkania Lucy, po prawej komisariat policji, gdzie córka Lucy rozmawia z psychologiem, po lewej pokój z jednego z mieszkań. Na podłodze ustawiono małe, szare bloki, przypominające domki dla lalek, samochodziki, laleczki, helikoptery. I tylko czworo wspaniałych aktorów gra w tym bogatym treściowo i inteligentnym przedstawieniu.

Teraz pozostaje tylko czekać i mieć nadzieję, że we Wrocławskim Teatrze Lalek tak dobrych i interesujących spektakli dla dorosłych będzie coraz więcej. Tymczasem od czwartkowej premiery podśpiewuję sobie za Kabaretem Starszych Panów i Barbarą Kraftówną: "Zakochałam się w czwartek niechcący".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji