Artykuły

Czy kobieta decydująca samodzielnie o urodzeniu dziecka grozi zagładą ludzkości?

"Koń, kobieta i kanarek" w reż. Remigiusza Brzyka w Teatrze Zagłębia w Sosnowcu. Pisze Mike Urbaniak w Gazecie Wyborczej - Wysokich Obcasach.

"Koń, kobieta i kanarek" to sztuka tyleż kunsztowna, co bolesna - soczysta jak dojrzałe wiśnie, nasączona aluzjami, ociekająca sokami. Bezlitosna dla polskiego patriarchatu wspieranego przez Kościół katolicki, którego największą ikoną jest oczywiście św. Jan Paweł II

Ostrzegam, będzie tu dużo ochów i achów. Ach, jaki Tomasz Śpiewak napisał znakomity tekst. Jego "Koń, kobieta i kanarek" to sztuka tyleż kunsztowna, co bolesna - soczysta jak dojrzałe wiśnie, nasączona aluzjami, ociekająca sokami przeważnie kwaśnymi. Wyreżyserował ją (ach, jak brawurowo) Remigiusz Brzyk, który tworzy ze Śpiewakiem znakomity duet zasłużony szczególnie dla Teatru Zagłębia w Sosnowcu. Ich "Korzeniec" sprzed trzech lat przywrócił Sosnowiec na teatralną mapę Polski.

Ale do rzeczy. Akcja spektaklu rozgrywa się "gdzieś w miasteczku na K albo na S", gdzie "życie płynie spokojnie". Do czasu, gdy figurce św. Barbary, patronce górników, odpada ręka, w której dzierży miecz. Zły to omen! Blady strach pada więc na wszystkich i zwiastuje lęgnące się w tradycyjnej i pobożnej społeczności zło. Otóż Córka Sztygara (ach, jak przejmująca Edyta Ostojak) zachodzi w ciążę i - o zgrozo! - nie chce urodzić dziecka. Nie chce, mimo że poddana jest nieustannemu terrorowi rodziny, którą żelazną ręką rządzi Sztygar (ach, jaki znakomity Zbigniew Leraczyk), i społeczności, której przewodzi młody, nawiedzony i głupi jak but u lewej nogi Ksiądz (Piotr Bułka). Według niego jedynym ratunkiem dla miasteczka będzie nawet nie odtworzenie ręki św. Barbarze, ale budowa nowej Barbary, większej nawet niż świebodziński Jezus.

Brzyk ze Śpiewakiem chłoszczą bezlitośnie polski patriarchat wspierany przez Kościół katolicki, którego największą ikoną jest oczywiście św. Jan Paweł II. Jego portret stoi na kredensie, a modli się do niego codziennie Żona Sztygara (Maria Bieńkowska). Modli się do wizerunku człowieka, który porównał kiedyś aborcję do wybuchu bomby atomowej (och!). Czy bomba wybuchnie? Czy kobieta decydująca samodzielnie o urodzeniu/nieurodzeniu dziecka grozi zagładą ludzkości? Czy naprawdę trzeba uciekać do schronu? Niech każdy sam odpowie sobie na te pytania. Najlepiej, siedząc na widowni Teatru Zagłębia w Sosnowcu.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji