IV Warszawskie Spotkania Teatralne
1 grudnia rozpoczęły się IV Warszawskie Spotkania Teatralne, konfrontacja najciekawszych inscenizacji teatrów z całego kraju, która zdała już w ciągu ubiegłych lat egzamin i okazała się bardzo interesującą i pożyteczną imprezą artystyczną. W tym roku uczestniczą w niej zespoły z Gdańska, Szczecina, Katowic, Krakowa i Wrocławia, prezentując w ciągu 10 dni - 6 przedstawień.
Na pierwszy ogień poszło przedstawienie "Tragedii o bogaczu i Łazarza", które przywiózł teatr "Wybrzeże" z Gdańska. Jest to inscenizacja moralitetu z roku 1643, który przeleżał w rękopisie do XX wieku i po 325 latach doczekał się premiery. Autora utworu nie udało się dotąd z całą pewnością ustalić. Być może był nim gdański bakałarz, lektor języka polskiego w Gimnazjum Akademickim, Jan Guliński, a może kompozytor, poeta i muzyk Rady miasta Gdańska, Marcin Gremboszewski. Wiemy tylko, że tragedia ta "z Pisma Świętego wyięta y nowo wierszem opisana Polskim Iaśnie Wielmożnemu Senatowi Gdańskiemu dedicowana i przypisana in honorem Roku 1643 Miesiąca Stycznia Dnia 22" była. Taki tekst widnieje bowiem pod tytułem utworu gdańskiego Anonima. I wiemy także, iż dzieło to, pisane bogatą i żywą polszczyzną, zawierające wiele słów i zwrotów, zaczerpniętych z gwary kaszubskiej, zaświadcza dowód nie o polskości Gdańska i Ziemi Gdańskiej, potwierdzając słowa Mickiewicza, iż "Gdańsk miasto nasze znowu będzie nasze". Jest nasze i z tym większą radością witamy na scenie postać Kaszuba, równie polską jak postacie Krakowiaków i Górali, witamy sceny, rozgrywające się na gdańskim targowisku, równie polskie, jakby rozgrywały się na krakowskim rynku. Wielką zasługą teatru "Wybrzeże" jest przypomnienie tego ciekawego i wartościowego utworu. Kierownik artystyczny gdańskiej sceny i reżyser tego przedstawienia Tadeusz Minc szedł tu niewątpliwie śladami Kazimierza Dejmka i jego inscenizacji literatury staropolskiej, ale wykazał (szczególnie w akcie drugim i trzecim przedstawienia) wiele inwencji własnej i samodzielności poszukiwań. Opracowanie tekstu jest dziełem Róży Ostrowskiej i Tadeusza Minca. Wprowadzili oni do starego moralitetu z XVII wieku wiersze poetów baroku polskiego: Daniela Naborowskiego, Hieronima (Jarosza) Morsztyna, Stanisława Serafina Jagodyńskiego, Wacława Potockiego oraz utwory okolicznościowe poetów gdańskich z tego czasu: Jana Karola Kriega, Jana Stephaniego Łaganowskiego i innych.
Jednym z najmocniejszych atutów tego przedstawienia jest jego scenografia. Marian Kołodziej zapisał się nią trwale w historii sceny polskiej naszego 25-lecia. Już kurtyna, inspirowana przez słynny gdański ołtarz Memlinga, zapowiada przeżycie estetyczne dużej miary. Kiedy zaś idzie w górę, widownia nagradza oklaskami piękną kompozycje plastyczną starego ołtarza, która jest niezmiennym tłem całego spektaklu. Na uznanie zasługują także kostiumy, bardzo bogate i piękne, polskie i gdańskie zarazem. Bardzo trafnie podkreślił w nich scenograf pewne pokrewieństwo między obyczajem gdańskim i holenderskim, inspirując się trafnie XVII-wiecznym malarstwem wielkich mistrzów Niderlandów.
Pięknie spisali się i inni współtwórcy tego spektaklu: Henryk Jabłoński, autor stylowego opracowania muzycznego, opartego na motywach z epoki i Janina Jarzynówna-Sobczak, znakomity choreograf przedstawienia. Szczególnie taniec przed ostatnią wieczerzą Bogacza i opracowanie partytury Pani (Śmierci) oddawały pięknie klimat i obyczajowość tamtych czasów.
Zabrakło może w tyra spektaklu wielkich kreacji aktorskich. Poziom aktorski przedstawienia był jednak dobry i wyrównany.
Wśród licznych jego uczestników należy wymienić KRZYSZTOFA WIECZORKA (Kandyd) i HENRYKA BISTĘ (Łazarz), ZBIGNIEWA BOGDAŃSKIEGO (Liberius), LECHA GRZMOCIŃSKIEGO (Świat) TADEUSZA ROSIŃSKIEGO (Kaszub Sobieraj), STANISŁAWA MICHALSKIEGO (Kuchmistrz) i JANA SIERADZINSKIEGO (Chłopiec), RYSZARDA RONCZEWSKIEGO, HENRYKA ABBE i ANDRZEJA SZACIŁŁĘ. TADEUSZ GWIAZDOWSKI prezentuje swoje wytrawne aktorstwo w intermedium o ojcu i synie szewcu (wraz z LESZKIEM OSTROWSKIM i LESZKIEM KOWALSKIM), lecz szczególnie zabawny jest w roli Abrahama.
Panie miały w tym przedstawieniu mniejsze pole do popisu. Wymienić tu należy przede wszystkim JADWIGĘ POLANOWSKĄ (Śmierć) za bardzo dobre opracowanie pantomimiczne sceny końcowej przedstawienia, lecz także IZABELĘ WILCZYŃSKĄ (Historyja), ELŻBIETĘ GOETEL, TERESĘ KACZYŃSKĄ, TERESĘ LASSOTĘ, KRYSTYNĘ ŁUBIEŃSKĄ i TERESĘ IŻEW-SKĄ, występujące po części w podwójnych rolach anielic i rozpustnic.
Tempo przedstawienia jest w pierwszym akcie zbyt wolne, co trochę nużyło publiczność. Przydałyby się tu może pewne skróty. Im dalej, tym jednak nabiera ono żywszych barw, jest dowcipniejsze, szybsze, dynamiczniejsze. Może zresztą tempo pierwszego aktu osłabił brak obycia ze sceną, na której aktorzy z Gdańska występowali po raz pierwszy.
Ma Salzburg swojego "Jedermanna", ma Warszawa swój "Żywot Józefa" będzie odtąd miał Gdańsk swą "Tragedię o bogaczu i Łazarzu". Warto ten spektakl długo zachować w repertuarze Teatru Wybrzeża. I dobrze się stało, że zaprezentowano go obecnie w Warszawie. Stało się to jeszcze jednym przykładem żywotności, ambicji i wartościowych poszukiwań artystycznych scen pozawarszawskich i potwierdza mniemanie, że polska kultura teatralna rozkwita dziś w całym kraju.