Król Edyp
Pytanie,jak wystawiać tragedie antyczne - powraca przy każdej nowej premierze. Pudełkowa scena,zamknięte widownie teatralne,kameralność naszego teatru,w dorównaniu z teatrem greckim,nie są czynnikami ułatwiającymi pracę inscenizatorów. W masie wątpliwości,jakie dręczą ludzi teatru,pewne wydaja się dwa negatywne stwierdzenia. Po pierwsze: jakiekolwiek naśladowanie autentycznych wzorów greckich mija się z celem,bo dziś nie ma żadnej możliwości choćby zbliżenia się do nich. I po drugie: tragedia grecka nie poddaje się traktowaniu naturalistycznemu; jej wielkość zawarta jest w uogólnieniu,w doprowadzonym aż do abstrakcji skondensowaniu myśli i losów człowieka. Nie mieści się to w ramach konwencjonalnego teatru mieszczańskiego. Wszystko,co znajduje się miedzy tymi stwierdzeniami,jest niewiadome. Co roku odbywa się na świecie kilka prób wystawiania antycznej tragedii,z których zupełnie nieliczne zyskują uznanie. Wywołuje to opinie,że współczesnym środkom teatralnym brak czegoś,co mogłoby przekazać uniwersalizm greckiej tragedii.
Teatr Dramatyczny w Warszawie wystąpił z od dawna oczekiwaną premierą "Króla Edypa" Sofoklesa. Afisz tego spektaklu zdobią same świetne nazwiska. Reżyser - Ludwik Rene, scenograf - Jan Kosiński, przekład - Stanisława Dygata, muzyka - Tadeusza Bairda; wśród aktorów: Edyp - Gustaw Holoubek, Jokasta - Wanda Łuczycka, Kreon - Ignacy Gogolewski... Spektakl jest interesujący,należy niewątpliwie do najciekawszych przedstawień roku,chociaż nie wszystko jest w nim jednakowo udane. Ciężkie,przytłaczające dekoracje Jana Kosińskiego,kostiumy,w których gra nie tyle linia i kolor, co przede wszystkim gruboziarnista,ostra faktura - stwarzają klimat i dostatecznie groźny,i wystarczająco abstrakcyjny dla tragedii Edypa.
Holoubek,podobnie jak w sztuce Sartre'a "Diabeł i Pan Bóg", gra z pewnym dystansem do roli; w Sartrze dystans ten był nasycony ironią wypływającą z filozoficznej wiedzy aktora; aktor wypełnił postać Goetza,a przy tym pozostawało jeszcze coś dla niego samego. Natomiast w Sofoklesie jest odwrotnie. Edyp przytłacza Holoubka,aktor ugina się pod ciężarem tej postaci,usiłuje odkryć i przekazać cały jej tragizm,ale przecież tu chodzi o coś więcej - o tragizm rodzaju ludzkiego,o tragizm losów ludzkich. Zabrakło Holoubkowi przerażenia losem,przed którym nie ma ucieczki. Mimo tych uwag w kreacji Holoubka jest wiele scen zagranych po mistrzowsku. Interesujący jest Kreon -Gogolewskiego; posłaniec z Koryntu - Dzwonkowskiego,domownica królowej -Katarzyny Łaniewskiej. Natomiast o chórze z Bolesławem Płotnickim na czele nie da się tego powiedzieć. Chór jest najsłabszym punktem spektaklu i chyba trochę obcym konwencji całości. Ludwik Rene skomponował spektakl w powolnych rytmach,gdzie słowo,muzyka,milczenie grają role nieomal że równorzędne. Powściągliwość i kultura tej inscenizacji, nienatarczywość użytych środków łagodzą niedostatki spektaklu,który jest,jak to już zostało powiedziane,jednym z najciekawszych w bieżącym sezonie.