Głębsze źródło
Ze zbliżaniem się nowego sezonu na wokandę wchodzi sprawa repertuaru teatralnego. Aby być ścisłym: sprawa ustalenia repertuaru na najbliższy okres,bo na temat tego,co się gra i co powinno się grać w teatrach,dyskutuje się w prasie codziennej i periodykach literackich cały rok. Jest rzeczą rzadko spotykaną,aby zrealizowane zostały wszystkie pozycje zapowiedziane przez dyrekcję teatrów na konferencjach i wywiadach prasowych u progu sezonu. Rzeczywistość repertuarowa odbiega zazwyczaj od programowych wypowiedzi,jak było m.in. również w mijającym sezonie w teatrach bydgoskich,gdzie nie wystawiono np. ani "Śmierci gubernatora" Kruczkowskiego,ani "Samuela Zborowskiego" Słowackiego,ani "Łaźni" Majakowskiego,ani sztuki Mrożka
Niewywiązywanie się z zapowiedzianego programu repertuarowego ma różne przyczyny. Jeśli się okaże,że jakaś ambitna pozycja o dużych wartościach artystycznych nie "chwyciła" u publiczności,często rezygnuje się z całego szeregu innych pozycji tego typu. Przecież nie tylko trzeba wypełniać plan finansowy,ale nie chce się też grać przed pustą czy pustawą widownią. Sięga się więc po te sztuki, które zapełnią widownię. Przeważnie tzw.sztuki lżejsze, rozrywkowe... Będą sarkali krytycy teatralni,ale nie potrzeba wtedy wypełniać sztucznie pustki na widowni,jak to było np.ostatnio na drugim z rzędu przedstawieniu Sofoklesowego "Króla Edypa" w jednym z teatrów warszawskich, gdzie "watę" robiło - wojsko (odkomenderowane?).
Teatry,a zwłaszcza teatry w ośrodkach prowincjonalnych,nie mogą być normalnie prowadzone na zasadzie awangardowej sceny eksperymentalnej. Nie mogą być nacelowane przede wszystkim na zaspokojenie gustów i pragnień stosunkowo nielicznego kręgu osób spośród intelektualistów. Scena pretendująca do sceny popularnej musi się liczyć z faktem,że przeciętny widz nie kupuje biletu dla wysłuchania dysertacji filozoficznej. Że widz ten chce i szuka w teatrze rozrywki. No i ten plan finansowy...
Wszystko to prawda,ale wszystko to nie powód,oby wpadać z jednej krańcowości w drugą. W końcu - biorąc rzecz oportunistycznie - najskuteczniejszym lekarstwem na brak frekwencji stałyby się operetki,melodramaty,farsidła,rewie. Repertuar rozrywkowy - owszem,nawet w dużych dawkach,ale też w jakimś co najmniej stopniu artystycznie wartościowym,nie kokietujący szmirą,sprawiający estetyczne zadowolenie wybredniejszemu widzowi. Publiczności nie można narzucać repertuaru. Jednakowoż można i trzeba kształtować gusty i wrażliwość widzów. Jest to zadanie skomplikowane i trudne, może ono być urzeczywistnione tylko w ramach długofalowej, starannie pomyślanej polityki repertuarowej. Zadanie zresztą,które nie może być skutecznie podjęte w izolacji od wszystkich innych środków i dziedzin upowszechnienia kultury! Jeżeli _np.słyszy się skargi na obojętność młodej inteligencji technicznej wobec teatru,ta obojętność wynika zapewne ze zbyt jednostronnych zainteresowań tej grupy społecznej,którym nie starano się(i w szkołach,i później) przeciwdziałać w sposób zorganizowany i systematyczny.
Obok wciągania społeczeństwa w krąg oddziaływania teatru poprzez przedstawienia dla młodzieży,koła miłośników teatru, sensowny system rozprowadzania biletów ulgowych,propagandę teatru w prasie,prelekcje i dyskusje z dziedziny teatru w klubach,ułatwienia komunikacyjne dla widzów z odległych dzielnic - konieczne jest lepsze i bardziej pogłębione upowszechnienie kultury w ogóle jako warunek perspektywy na dopracowanie się zbieżności propozycji ambitnych teatrologów i gustów masowych widzów. Wydaje nam się,że działalność szkół wszystkich stopni jak i też wielu placówek kulturalno - oświatowych w dziedzinie wychowania ideowo - artystycznego rzutuje na realny poziom repertuaru i możliwości teatrów. Tu jest w dużej części źródło klęsk. Starajmy się o to,aby stało się źródłem sukcesów.