Artykuły

Zginą dopłynąwszy do Anglii

Przedstawienie jeszcze się nie za­częło, stoimy w palarni Teatru im. Jaracza, rozmawiamy... Z drzwi prowadzących na Małą Scenę wychodzą dwaj aktorzy w czarnych, obcisłych kostiumach i równie czar­nych opończach. Andrzej Herder i Ma­riusz Leszczyński, Rosencrantz i Guildenstern, przyjaciele Hamleta ze szkol­nych lat, zausznicy Klaudiusza, króla Danii.

Rozdają widzom streszczenia, stresz­czenia "Hamleta" oczywiście. Grali już w tej sztuce i teraz zagrają w niej raz jeszcze. Zagrają nawet to, o czym w "Hamlecie" tylko się opowiada: wypra­wę na dwór króla Anglii, podstęp i ucieczkę Hamleta, wreszcie swoją śmierć, albowiem zginą dopłynąwszy.

Sztuka TOMA STOPPARDA wyrasta z Szekspira, po trosze uzupełnia "Hamleta", po trosze - jak piszą co śmielsi krytycy - nawet go interpretuje. Zarazem wibruje w niej egzystencjalistyczna beznadzieja, boha­terowie w nieznanym miejscu i nieznanym czasie przerzucają się słowami, które dźwię­cząc nie znaczą nic, albo toż znaczyć mo­gą wszystko.

Skądś przychodzą, dokądś podążają. Gdzieś spotykają aktorów, którzy odgrywają przed nimi sceny z "Hamleta". Aktorzy są aktorami, ale potem stają się Klaudiuszem i Ger­trudą, Poloniuszem, Hamletem i Ofelią. Ro­sencrantz i Guildenstern są widzami, ale po­tem stają się Rosencrantzem i Guildensternem. Akcja stoi w miejscu, ale jednocześnie posuwa się teraz z akcją "Hamleta": już trupa wędrownych aktorów odegrała "Zabójstwo Gonzagi", już gniewny Klaudiusz pisze list do króla Anglii, żądając stracenia pasierba, już Rosencrantz i Guildenstern płyną statkiem wraz z Hamletem. Książe pod­mienia listy. Ucieka korzystając z napadu piratów i oto los się dopełnia: Rosencrantz i Guildenstern, nie ruszywszy się z miejsca, zawędrowali na dwór króla Anglii, skąd nie było dla nich powrotu.

Sztuka powiedzmy to wreszce - jest trudna, wymaga skupie­nia, drąży w nas tak, jak drążą Pinter czy Beckett. Spektakl również nie należy do łatwych, mimo iż Ro­muald Szejd wyciskając tekst jak cy­trynę i skreślając bodaj w jednej trze­ciej - wzniósł swoją własną konstruk­cję, której nie sposób odmówić logiki i spoistości.

Zarazem rzecz grana jest dobrze, na­wet bardzo dobrze. Ton poddaje tu Maciej Małek (Pierwszy Aktor) - nie­pokojący i wieloznaczny, wszechwie­dzący bądź udający wszechwiedzę, wy­znacza mgliste ramy tego dramatu po­za czasem. Prowadzony przez niego ze­spół (Ewa Mirowska, Andrzej Głoskowski, Marek Kołaczkowski, Stanisław Kwaśniak) - doskonały zwłaszcza w pantomimach. Rosencrantz (Andrzej Herder) i Guildenstern (Mariusz Lesz­czyński) nierozłączni i ostro skontrastowani równocześnie - pierwszy zasłu­chany w siebie, zagubiony, trochę dzie­cinny, drugi bardziej trzeźwy i męski, lecz przecież również skazany, również bezradnie spoglądający losowi w twarz.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji