Artykuły

Dobre śpiewanie w Poznaniu

"Cavalleria rusticana" (Rycerskość wieśniacza)" w reż. Leszka Mądzika i "Pagliacci (Pajace)" w reż. Krzysztofa Ciecheńskiego w Teatrze Wielkim w Poznaniu. Pisze Anna S. Dębowska w Gazecie Wyborczej - Poznań.

Znakomicie wypadli 21-letni Andrzej Filończyk jako Tonio, mocny, nad wiek dojrzały baryton, i sopran Martyna Cymerman jako tęskniąca za wolną miłością Nedda. Recenzja oper "Rycerskość wieśniacza" i "Pajace" w Teatrze Wielkim w Poznaniu.

Nie wszystko się udało w tym trzygodzinnym spektaklu, ale dyptyk "Rycerskość wieśniacza" (1890) Pietra Mascagniego i "Pajace" (1892) Ruggera Leoncavalla wystawiony w Teatrze Wielkim w Poznaniu prezentuje dobry poziom, przede wszystkim wokalny. Uwagę przykuwali śpiewacy młodego pokolenia: Andrzej Filończyk (Tonio) i Martyna Cymerman (Nedda).

Dobrze się stało, że Gabriel Chmura, dyrektor artystyczny Teatru Wielkiego w Poznaniu, zdecydował się sięgnąć po wcale nie tak często grane arcydzieła włoskiego weryzmu, z którym w Polsce kojarzony jest niemal wyłącznie Giacomo Puccini. Dla dzisiejszego odbiorcy nie ma już szczególnego znaczenia doktryna weryzmu, która na przełomie XIX i XX wieku postulowała ukazywanie historii z życia zwykłych ludzi, miejskiej i wiejskiej biedoty, nie stroniła przy tym od pikanterii obyczajowej, jak zdrada, życie w wolnym związku, prostytucja. Opera miała wtedy zwrócić się ku życiu.

Współcześnie wielu reżyserów sięga po opery, aby mówić o kondycji naszych czasów, ale - paradoksalnie - niekoniecznie są to opery werystyczne. Leszek Mądzik ("Rycerskość wieśniacza") i młody Krzysztof Cicheński ("Pajace"; debiutował na tej scenie w minionym sezonie w studenckim spektaklem "Anioł dziwnych przypadków") poszli raczej w uniwersalizm, metaforę, eklektyzm. Mądzik od dawna robi teatr poetycki na Scenie Plastycznej Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego, ciekawe jednak, że z uwspółcześniania zrezygnował Krzysztof Cicheński (podobnie postępuje Natalia Kozłowska), który postawił na podążanie za partyturą. Czyżby młodsze pokolenie reżyserów szło inną drogą niż Krzysztof Warlikowski i Mariusz Treliński, i trzymało się z dala od tzw. Regietheater, w którym dzieło operowe jest tylko tworzywem dla własnych wizji i koncepcji?

Obie opery łączy temat zemsty, miłości i zdrady. Tradycja operowa nakazuje grać je razem, tego samego wieczora, choć zdarzają się też mariaże, jednoaktówki Mascagniego z farsowym "Giannim Schicchim" Pucciniego. W "Rycerskości..." zazdrosna Santuzza, dowiedziawszy się, że jej narzeczony Turiddu zdradza ją z Lolą, doprowadza do śmierci chłopaka. Zabija go Alfio, mąż Loli, w honorowy sposób - Turiddu przegrywa z nim pojedynek na noże.

W "Pajacach" [na zdjęciu] aktor Canio zabija wiarołomną żonę Neddę i jej kochanka Silvia podczas granego przez siebie spektaklu o Kolombinie, Arlekinie i zdradzonym mężu - publiczność (kreowana przez chór) do ostatniej chwili nie może odróżnić rzeczywistości od fikcji. Sztandarowe dla weryzmu "Pajace" to zatem przypowieść o zacieraniu się granic między sztuką i rzeczywistością. Canio, chowając się pod maską komedianta, zabija naprawdę.

Szkoda, że Krzysztof Cicheński mocniej nie wydobył dialektyki teatru w teatrze, tak dobrze zaznaczonej przez Leoncavalla przez użycie odmiennej stylistyki muzycznej. Za to pierwszy akt miał w sobie coś z atmosfery filmów Federica Felliniego. Znakomicie wypadli 21-letni Andrzej Filończyk jako Tonio, mocny, nad wiek dojrzały baryton, i sopran Martyna Cymerman jako tęskniąca za wolną miłością Nedda. Śpiewający Cania gruziński tenor George Oniani ma dobrą emisję i głos przyjemny dla ucha, ale słynną arię "Vesti la giubba" zaśpiewał z rozczarowującą obojętnością.

W "Rycerskości..." nie było olśnień wokalnych, a reżyseria Mądzika, choć dość statyczna, przekonywała konsekwencją wizji. Surowa oprawa plastyczna - masywna dekoracja imitująca czarny mur z kamienia ciosanego - od początku tworzyła kontrapunkt w stosunku do muzyki Mascagniego, partytury gorącej i namiętnej. Ale w ujęciu Mądzika miejsce akcji, Sycylia, to nie tylko kraina kwitnących pomarańczy, jak śpiewa chór, ale także okrutnej zemsty. Przekonująco wypadł Jaromir Trafankowski jako Alfio, George Oniani (Turiddu), mniej zaś - Barbara Kubiak w roli Santuzzy.

Orkiestra pod dyrekcją Tadeusza Kozłowskiego (spektakl z 3 lutego) grała niespójnie - opera Mascagniego wymaga pełnego blasku brzmienia symfonicznego i tego najbardziej zabrakło.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji