Warszawa. Premiera "Wesela" w Polskim
W czwartek w Teatrze Polskim w Warszawie "Wesele" w reżyserii Krzysztofa Jasińskiego.
- Zupełnie nie rozumiem, dlaczego ten utwór w stuletniej historii Teatru Polskiego pojawił się zaledwie czterokrotnie - mówi "Rzeczpospolitej" reżyser. - "Wesele" robi się po to, by uświadamiać sobie, kim jesteśmy. To jeszcze długo będzie zadaniem teatru. Reżyser zwraca uwagę na magię słowa - klucza do duszy.
- Nie ma bardziej aktualnego dramatu - kontynuuje Jasiński - który tak wspaniale penetruje polską duszę, jak właśnie "Wesele". Po raz kolejny zapytamy więc: "Co się komu w duszy gra, co kto w swoich widzi snach". W tym spektaklu pokazujemy obrzęd weselny. Mówię obrzęd, by nawiązać do "Dziadów", i będziemy wypędzać chochola z Polaka.
Spektakl rozpisany jest na 11 aktorów. Widma będą wytworami ich wyobraźni, wyrzutem sumienia. Młodą parę zagrają Lidia Sadowa i Szymon Kuśmider, Rachelę - Natalia Sikora, Poetę Marcin Kwaśny, Wernyhorę Andrzej Seweryn, Stańczyka Jarosław Gajewski. W obsadzie także Joanna Trzepiecińska, Ewa Makomaska, Paweł Krucz, Piotr Cyrwus i Jerzy Schejbal.
Utwór Stanisława Wyspiańskiego od czasów swej krakowskiej premiery w 1901 roku budził wielkie emocje.
"Historia wesoła, a przez to ogromnie smutna. Przesunęła się jak taniec widm żałobnych - pisał trzy dni po premierze Rudolf Starzewski, pierwowzór postaci Dziennikarza, w krakowskim "Czasie". - Bo też niezwykłe to gody, za izbę mają całą Polskę"...
Ale nie wszyscy podzielali ten zachwyt. Witold Gombrowicz w 1932 roku w liście do Tadeusza Kępińskiego zauważył: "Byłem na Weselu. Sztuka ta nie zrobiła na mnie większego wrażenia, wiersz przepada na scenie i wbrew ogólnemu zdaniu uważam, że jest niesceniczna - ponieważ poetyckość jej zbyt jest subtelna na scenę. Śmieszy mnie polemika w gazetach, z której wynika, że nikt nie wie, o co tam właściwie chodzi, a nawet nikt dokładnie nie pojmuje merytorycznego przebiegu akcji".
Dramat Wyspiańskiego na scenie Teatru Polskiego gościł zaledwie czterokrotnie. Pierwszą inscenizację w 1922 roku przygotował Aleksander Zelwerowicz. Zawsze w obsadzie znajdowały się gwiazdy sceny. W 1961 roku w "akademickiej", jak pisano, inscenizacji Jerzego Rakowieckiego Pana Młodego grał Marian Wyrzykowski, Stańczyka - Jan Kreczmar, a Poetę - Stanisław Jasiukiewicz. Dwie następne inscenizacje przygotował Kazimierz Dejmek. Wzbudziły one wiele dyskusji, choćby dlatego, że Dejmek, chcąc szczególny akcent postawić na słowo, wystawił utwór - chyba jedyny raz w dziejach - całkowicie bez muzyki.
W pierwszej wersji role młodych grali Joanna Szczepkowska i Jan Englert, Andrzej Łapicki był Poetą, a Gustaw Holoubek - Stańczykiem. W drugiej Gospodarza zagrał Zbigniew Zapasiewicz.