Artykuły

Rozterki reżysera

"Mniejszy brat" w reż. Stanisława Brejdyganta w Teatrze Nowym w Łodzi w recenzji Michała Lenarcińskiego z Dziennika Łódzkiego.

Stanisławowi Brejdygantowi Teatr Nowy w Łodzi wystawił sztukę "Mniejszy brat". Teatr powierzył autorowi reżyserię, główną rolę i opracowanie muzyczne. Scenografii, sądząc z programu, nie zrobił nikt, podobnie zresztą jak nikt nie zredagował programu.

Ale też co to za scenografia - cztery rekwizyty: wózek inwalidzki, flet, portret Chrystusa i realistyczne okno, które aktor udaje, że otwiera, bądź udaje, że zamyka. Mówić o inscenizacji byłoby nadużyciem. Stanisław Brejdygant studiował polonistykę, aktorstwo i reżyserię. Jest pedagogiem (aktorstwa, reżyserii i dramatopisarstwa nauczał nawet w Ameryce), pisze poezję, sztuki dramatyczne, scenariusze filmowe, opowiadania i powieści. Jest więc człowiekiem wykształconym i wszechstronnym, i jako takiego nie powinienem podejrzewać o kabotyństwo (chociaż ten panegiryk w programie! No, no, pozazdrościć skromności).

Po obejrzeniu "Mniejszego brata" pozostaje przykra konstatacja: talent wypalił się. Uczciwie powiem, że nie wytrzymałem na widowni i po ponad półgodzinie opuściłem 14 widzów, z którymi rozpocząłem w niedzielę [30 maja] oglądanie spektaklu (nawet w więzieniach są amnestie i można wyjść przed końcem wyroku). Tekst o księdzu alkoholiku i jego cyklicznych wizytach u kobiety leczącej się w zakładzie psychiatrycznym, jest najzwyczajniej płytki, choć stara się zachować pozory oryginalności. Relacje kat-ofiara czy psychoanalityk-pacjent (nawet jeśli to pacjent jest pomocą dla lekarza) są fascynujące, pod warunkiem że autor umie do puenty utrzymać zainteresowanie.

A czym w "Mniejszym bracie" chce przykuć uwagę widzów Brejdygant? Udawaniem, monotonną grą, bigoterią, permanentnym wyważaniem drzwi otwartych (jeśli będziemy kochać siebie nawzajem, to i Boga będziemy umieli kochać, wiara czyni cuda itp.). Przykuta do wózka Julia Krynke (Maria) nie odzywa się ni słowem, od czasu do czasu jedynie wydaje z siebie groźne pomruki i charkoty, albo z upodobaniem gra na flecie (i to był najlepszy punkt w obejrzanych przeze mnie 35 minutach). A Stanisław Brejdygant, jak się zdaje, nie może zdecydować się, czy jest lepszym aktorem, reżyserem, czy może dramaturgiem. Ja w rozterkach nie pomogę.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji