Dzień powszedni i święto teatru Wybrzeże
W GDAŃSKU I SOPOCIE czynne są dwie sceny teatru "Wybrzeże", o których coraz częściej pisze i mówi się w Polsce. Spalił się wprawdzie przed kilku laty teatr w Gdyni, gdzie również grał ten zespół, ale za to wyraźne postępy czyni budowa nowego teatru na Węglowym Targu w Gdańsku, który po otwarciu będzie na pewno ozdobą miasta. Warto przyjrzeć się pracy teatru Trójmiasta, jego dniom powszednim i jego świętu.
Dniem powszednim jest niezwykle sprawna organizacja - działalności tej sceny. Dyr. Antoni Biliczak jest na pewno jednym z najlepszych organizatorów, jakich można spotkać w naszym życiu teatralnym. Teatr ma niezwykle wysoką frekwencję, zawdzięczając ją nie tylko wysokiemu poziomowi swych przedstawień, lecz także bardzo przemyślanej i mądrej organizacji widowni. Od dwóch lat jej trzon stanowią abonamenty, wykupywane na cały rok przez zakłady pracy (dla swych robotników i personelu technicznego), młodzież szkolną i osoby prywatne. Abonamenty, obejmują karnety na 11 przedstawień i stanowią jedyną formę zniżek, jakich teatr udziela. Cena biletu w abonamencie jest o połowę niższa, niż w kasie.
Powodzenie akcji abonamentowej zależne jest od kilku warunków. Kierownictwo teatru przeprowadziło szeroką kampanię propagującą nabywanie abonamentów. Wydało specjalne informatory, które pozwalają przyszłym widzom zorientować się jakie premiery zostaną wystawione w ciągu całego roku. Nie kupują więc "kota w worku", lecz wiedzą dokładnie co i kiedy będą mogli zobaczyć. To wymaga z kolei bardzo precyzyjnego planowania repertuarowego i ścisłego dotrzymywania terminów wszystkich premier. Jest to wypadek w Polsce zupełnie wyjątkowy, że w teatrze "Wybrzeże" na rok z góry znane są sztuki, które zostaną tam wystawione i ustalone są co do dnia daty ich pierwszych przedstawień. Na 11 premier tylko jedna jest dla nabywców abonamentów niespodzianką. Tyle "luzu" pozostawia sobie kierownictwo teatru na wypadek gdyby trzeba było wprowadzić do repertuaru sztukę, której nie znano jeszcze w chwili, ustalania planu.
Jak wygląda realizacja tych ambitnych zamierzeń? Dotąd bardzo dobrze. W ciągu roku 1964 wszystkie terminy premier zostały dotrzymane, nie odwołano ani jednego przedstawienia. W repertuarze jest 14 sztuk, w tym pozycje tak wartościowe, jak "Henryk IV" i "Wieczór trzech króli" Szekspira, "Śmierć gubernatora" Kruczkowskiego, "Krakowiacy i Górale" Bogusławskiego, "Andorra" Frischna, "Damy i huzary" Fredry, czy "Płatonow" Czechowa. Teatr dba o równowagę między klasyką i twórczością współczesną, poświęca wiele uwagi pracy nad polskimi sztukami współczesnymi. Grano tu w roku 1964 "Duże jasne" Abramowa i Jareckiego, "Ojca królowej" J. S. Stawińskiego, "Zamach" Brezy i Dygata, "Króla IV" Grochwiaka. Wielkim sukcesem artystycznym i kasowym było przedstawienie "Komu bije dzwon" wg Hemingwaya, dramaturgię radziecką reprezentował "Nagi król" Szwarca.
Konsekwentnie rozwijają układ repertuaru w roku 1964 plany na rok 1965. Teatr zrealizował już premierę "Troilusa i Kresydy" Szekspira i "Pana Damazego" Fredry, jak również dał polską prapremierę sztuki Edwarda Albee "Kto się boi Virginii Woolf?". W planach jest przedstawienie sztuki Janiny Skowrońskiej o bohaterach Westerplatte, "Zawisza Czarny" Słowackiego, "Matka Courage" Brechta, "Ktoś nowy" Domańskiego, "Przerwa w podróży" Karpowicza, "Jadzia wdowa" Tuwima i "Całe życie" Jana de Hartoga. Jest więc na co się wybrać. Wyniki takiego zachęcającego planu nie dały na siebie długo czekać. Na rok 1964 wykupiono 3.887 abonamentów, na rok 1965 - 4.260. Obecnie teatr musi nawet ograniczyć te akcję, aby zbyt duża ilość sprzedanych biletów zniżkowych nie zmniejszyła nadmiernie jego dochodowości.
Prócz abonamentów dla dorosłych sprzedaje teatr "Wybrzeże" również abonamenty dla młodzieży szkolnej. Obejmują one po 6 karnetów i kosztują tylko po 38,53 zł. Dają też prawo dopłaty różnicy cen do lepszych miejsc w relacji ulgowej. Teatr ma stały kontakt z 44 szkolnymi kołami przyjaciół teatru. 15 z nich znajduje się poza teatrem Trójmiasta. Młodzież kolportuje sama bilety, a koła przyjaciół teatru biorą od tego kolportażu procent, przeznaczając zarobione w ten sposób sumy na swoje cele społeczne. Istnieje też fundusz nagród dla najlepszych kół młodzieżowych, wśród których wyróżniło się szkolne koło ze wsi Żukowo. Teatr "Wybrzeże" rozwija ożywioną działalność nie tylko wśród robotników i młodzieży, lecz interesuje się także bardzo widzem wiejskim. Wycieczki chłopskie zakupują całe spektakle i przyjeżdżają do teatru autobusami "Gromady". Na terenie województwa działają zaś 23 ośrodki informacyjne, gdzie można dowiedzieć się jakie sztuki są aktualnie w repertuarze, a także zamówić bilet na określone przedstawienie. Ośrodki te mieszczą się w lokalach Domu Książki.
Zaspokojeniu potrzeb kulturalnych mieszkańców Wybrzeża służą dobrze i inne instytucje j kulturalne: objazdowy Teatr Ziemi Gdańskiej, który dojeżdża do 45 miejscowości, Opera i Filharmonia Bałtycka, Gdańskie Studio Rapsodyczne, stojący na wysokim poziomie artystycznym teatr lalki i aktora "Miniatura" i miejscowa operetka. Rozbudza zainteresowania teatralne działająca od niespełna 2 lat sekcja teatralna Gdańskiego Towarzystwa Przyjaciół Sztuki, która organizuje spotkania z aktorami, dyskusje i wykłady o teatrze, wycieczki za kulisy, plebiscyty teatralne itp. Ostatnio powstały oddziały GTPS i jego sekcji teatralnej w osiedlu "Przymorze" i w Wejherowie, a w planie jest założenie dalszych oddziałów terenowych w innych miejscowościach woj. gdańskiego, jak również aktywizacja kół miłośników teatru w dużych zakładach pracy.
MASOWY RUCH teatralny, to jednak tylko jeden aspekt problemu. Jak przedstawia się poziom artystyczny przedstawień teatru "Wybrzeże"? Oglądałem tym razem cztery przedstawienia: "Króla IV" Grochowiaka, "Nagiego króla" Szwarca, "Troilusa i Kresydę" Szekspira i "Kto się boi Virginii Woolf?" Edwarda Albee. Poziom tych przedstawień był bardzo nierówny. Dzień powszedni produkcji teatru "Wybrzeże" nie przedstawia się niestety zbyt imponująco.
"KRÓL IV" GROCHOWIAKA jest sztuką inteligentną, o ciekawych aluzjach literackich do "Hamleta" i "Kordiana". Ale jest to jednak raczej utwór do czytania. Przynajmniej na scenie teatru "Wybrzeże" niezbyt dobrze się sprawdził. Mimo pomysłowej reżyserii PIOTRA PARADOWSKIEGO dowcipnej scenografii MARIANA KOŁODZIEJA i dobrej gry aktorów z TADEUSZEM GWIAZDOWSKIM, ZENONEM BURZYŃSKIM, STANISŁAWEM MICHALIKIEM, WANDĄ STANISŁAWSKĄ-LOTHE i HENRYKIEM BISTĄ na czele. Pierwsza część przedstawienia jest zabawniejsza. W drugiej części brak jest rozwiązania, sztuka traci spoistość i jakby się rozłazi. Ale to już nie wina teatru, lecz chyba raczej autora.
Nieudane jest przedstawienie "NAGIEGO KRÓLA" SZWARCA W reżyserii ZBIGNIEWA BOGDAŃSKIEGO, scenografii JADWIGI POŻAKOWSKIEJ, z muzyką EDWARDA PAŁŁASZA. Nacisk położono w tym spektaklu na wątki baśniowe sztuki, gubiąc jej sens satyryczny. Może zresztą spektakl zabrzmiał tak również dlatego, że oglądałem przedstawienie w sali pełnej dzieci i młodzieży szkolnej.
Ambitne było zamierzenie wystawienia jednej z najpiękniejszych sztuk SZEKSPIRA "TROILUSA I KRESYDY". Początek spektaklu zapowiadał duże przeżycie, z uznaniem trzeba też mówić o scenografii JADWIGI POŻAKOWSKIEJ. Ale przedstawieniu zabrakło dynamiki, tempa, rytmu, a role Troilusa i Kresydy nie zostały dobrze obsadzone. PIOTR PARADOWSKI, reżyser przedstawienia, nie potrafił wydobyć gorzkiego, antywojennego sensu dramatu Szekspira. Powstało więc widowisko dość letnie, rozciągnięte i chwilami nudnawe.
Na tle tych przedstawień tym pełniejszym blaskiem zajaśniał spektakl sztuki Albee "KTO SIĘ BOI VIRGINII WOOLF?" Nie tylko dlatego, że była to polska prapremiera i że reżyserował ją kierownik artystyczny teatru "Wybrzeże", reżyser tak utalentowany, jak Jerzy Goliński. Także dlatego, że sztuka została bardzo dobrze obsadzona i zagrana. Dramat Edwarda Albee należy do najlepszych sztuk, jakie powstały w ostatnich latach w światowej dramaturgii. Jest to wiwisekcja tragedii człowieka w "amerykańskim raju".
Autor zdziera ze swych bohaterów wszystkie maski. W ciągu "nocy szczerości", po pijanemu, wyznają oni sobie nawzajem prawdę, mówią o swym niewydarzonym życiu, w którym brak jakiejkolwiek idei, jakichkolwiek szlachetniejszych pobudek. Nie ma w tych małżeństwach miłości. Jest tylko pogoń za pieniądzem, za karierą, za stanowiskiem, a potem rozczarowanie, męka, psychozy, neurastenie, obłęd. "Piekło to są inni" powtarza za Sartrem Albee. Ale zagłębia się także w otchłanie ludzkiej psychiki idąc śladami Strindberga i szuka społecznych, obyczajowych przyczyn zła.
Goliński znakomicie zrozumiał cały utwór. Potraktował go jako tragiczną groteskę, wydobywając cały jej ponury humor i wstrząsający sens społeczny. Trudno sobie wyobrazić ostrzejsze oskarżenie amerykańskiej moralności i mentalności. Sam zagrał znakomicie rolę George'a. Partnerowała mu wyraziście w roli odrażającej Marty - LUCYNA LEGUT. Młodszą parę małżeńską, która dopiero wchodzi w ślady swych starszych znajomych, zagrali bardzo dobrze: JADWIGA POLANOWSKA i TADEUSZ BOROWSKI. W sumie powstało wybitne przedstawienie, dla którego warto było pojechać do Gdańska.