Artykuły

Wirginia Woolf z Gdańska

Polska prapremiera "Kto się boi Wirginii Woolf?" Albeego odbyła się w Teatrze Wybrze­że w Gdańsku. Za przedsta­wieniem tym poszła bardzo do­bra fama, niektórzy recenzenci wysławiali je co niemiara przedkładając nawet ponad warszawskie. Wolne żarty... Ta sztuka jest tak znakomicie na­pisana, że nie można jej źle zagrać - tak mówi się w ko­łach teatralnych. Być może. Choć raczej należałoby to sko­rygować: nie można jej tak źle zagrać, by nie robiła żadne­go wrażenia.

Jerzy Goliński ujął "Wirginię Woolf" komediowo, niemal bulwarowo. Sztuka straciła swój dramatyzm i wewnętrzny nurt niepokoju, stała się - za­miast pokazem wzajemnego "szarpania się na kawałki" - w miarę zabawną historią o dwóch niedobranych małżeń­stwach i dwóch karierach uni­wersyteckich. Można i tak. Po­wtarzam, sztuka jest tak świet­nie napisana, że i przy takim spłyconym ujęciu, obroni się. Pod warunkiem jednak, że na scenie będziemy oglądali ludzi takich, jakimi im kazał być autor. Autor zaś kazał być Marcie wprawdzie okrutną brutalną i ordynarną, ale jed­nak córką i żoną profesora uniwersytetu, a nie przekupką z bazaru Różyckiego. Lucyna Legut w dodatku ubrana jest w strój operetkowy, żeby byłe śmieszniej. Jerzy Goliński jest na pewno znacznie wybitniej­szym reżyserem niż aktorem. Gra jego niewątpliwie przysta­je do postaci Georgea, profe­sora uniwersytetu amerykań­skiego, ale w grze tej jest mo­notonny, ubogi w środkach aktorskich, najlepszy w akcie trzecim. Poza tym zarówno Marta jak George piją wpraw­dzie nieustannie "drinki", ale nie znać u nich podniecenia alkoholowego, a wszystkie straszliwe rzeczy, jakie mówią i robią, podane na trzeźwo wy­dają się sztuczne i fałszywe. Tadeusz Borowski jako młody profesor biologii przypominał w najlepszym razie studenta pierwszego roku. Jego żonę - idiotkę grała Jadwiga Polanowska i była to najlepiej zagrana rola w przedstawieniu - ostro, prawdziwie, z właściwą dozą histerii.

Teatr był nabity po brzegi. W Warszawie jest dosyć pu­bliczności, która chciała zoba­czyć tę znakomitą sztukę po raz drugi czy nawet trzeci (po teatrze słoweńskim) w innym wykonaniu. Mimo wszystko taka konfrontacja była intere­sująca, choć z teatru wychodzi­ło się w dużej mierze zawie­dzionym.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji