Artykuły

Usiądę przy tobie, Tadziu

Słuchowisko rzeszowskiej rozgłośni przypomina, że są tematy i znaczenia, które na scenie i w filmie się nie obronią, bo potrzebują radia, jego interwałów i dźwiękowych nieoczywistości - o słuchowisku Jerzego Fąfary "Nalepa" w reżyserii Grzegorza Styły pisze Janusz Łastowiecki.

Trzask drzwi. Dziewczyna niesie siatki z zakupami. Kroki po schodach. Z oddali coraz mocniej i dokładniej brzmi melodia "Modlitwy" Tadeusza Nalepy. Wejście do mieszkania. Gitary przechodzą w dźwięki wystukiwanych liter na klawiaturze komputera. Bas wzmacniacza. Muzykopisanie. Na stole leży kawałek struny z pomnika Nalepy pomalowany na czerwono lakierem do paznokci. Mocne tąpnięcie w gitarę elektryczną i "klawirę". Tak zaczyna się bluesowe słuchowisko Jerzego Fąfary p.t. "Nalepa" w reżyserii Grzegorza Styły.

Zastanawiałem się nawet, czy nie napisać maila do autora z prośbą o rozwianie kilku wątpliwości. Pomyślałem jednak, że pozostanie we względnie niejasnym przeczuciu będzie bardziej adekwatne do radiowej sytuacji, jaką wytworzył spektakl z Nalepą w tle. Przypominam sobie, jak Kieślowski mówił o tym swoim "nie wiedzieć", gdy bombardowano go pytaniami o sens poszczególnych scen i znaczeń w "Podwójnym życiu Weroniki". Ze słuchowiskiem, o którym dziś piszę jest trochę podobnie. Podwojone, a może lepiej - zwielokrotnione życie Nalepy. Życiorys rzeszowskiego gitarzysty i kompozytora jest przyczynkiem do muzycznej drogi, przez którą poprowadzą nas młodzi artyści: szalejący pisarz, dziewczyna przy pomniku Nalepy, młody muzyk. Pasjonatów wyszukuje i sam nim jest Fąfara, który w najnowszym, bluesowym słuchowisku opowiedział o swojej fascynacji za pomocą gitarowego klucza i rytmicznie zbalansowanego języka.

Z regionalnych słuchowisk poprzedniego roku rzeszowski "Nalepa" wyróżnił się dlatego, że nie wytworzył wokół siebie przesadzonej, medialnej wrzawy, po której jakość spektaklu może już tylko cichnąć ("Lord Kantor" Mateusza Pakuły z Radia Kraków). Premiera w rozgłośni lokalnej to niecodzienne zdarzenie. Sęk w tym, by to wydarzenie obroniło się w logicznej całostce czterdziestokilkuminutowego nagrania. Fąfara pojawił się w radiu kilkanaście lat temu. Jego słuchowiska zdobywały nagrody w Sopocie i reprezentowały nas na zagranicznych festiwalach ("Dzień, w którym stanąć miała ziemia", "Rzeka", "Brzytwy kata Sellingera", "Argos"). Myślę jednak, że w rzeszowskiej fonografii Fąfary "Nalepa" jest kontrapunktem, zwrotem w innym kierunku, ucieczką z geograficznej egzotyki i ludyczności, które uobecniał w poprzednich scenariuszach. To, co pozostało z poprzednich spektakli to: metaforyczny język autora i Rzeszów ze swoją wieżą farną, które to elementy zyskują tutaj bluesowy, współczesny rys z charakterystycznymi dla tego gatunku powtórzeniami, wibracje i "nalepowymi" frazami.

"Każda muzyka zaczyna się od pieszczoty" mówi jeden z bohaterów. Reżyser Grzegorz Styła i muzyk Jacek Królik (wespół z niewidzialnym sprawcą zdarzenia - Nalepą) poprowadzili muzyczność spektaklu w ten sposób, by stała się jednocześnie bohaterem opowieści. Poznajemy życie postaci poprzez molowe napięcia, strunowe "góry" i elektroniczne "doły". "Nalepa" to dźwiękowy dziennik pasjonata, dla którego blues stał się drogą, szkołą, książką i dzieciństwem. Przestrzenność dźwięków wygrywa tutaj z błądzącym słowem, które nie wie, w którym kierunku ma iść. Słuchowisko łączy za pomocą bluesowego kodu przypadki z życia młodego Tadeusza (przypomina jego epizod z nauką na skrzypcach, opuszczanymi lekcjami religii) ze współczesną historią młodego pisarza, Jerzego (alter ego autora?). Wątki z przeszłości wchodzą we współczesne dialogi i wiążą się z nimi poprzez opracowane na nowo muzyczne perły Nalepy, z których główną staje się "Modlitwa" ze swoją pamiętną inwokacją: "Ty jesteś wszędzie, wszystkim jesteś dziś, / lecz kamieniem nie bądź mi". Zastanawiam się, jak Fąfara pisał ten tekst. To musiał być stan podgorączkowy, wyparty z linearnego czasu. Być może w dialogu matki i ojca Nalepy kryje się wyjaśnienie tego napięcia: "Chcę go mieć przy sobie, przy tym stole i żeby tak frunął w sobie jak ptak miedzy ścianami podwórka" - mówi w pewnym momencie matka. Tak właśnie czuje się słuchacz. Krąży między miejscami Nalepy: ulicami Obrońców Stalingradu i 3 Maja, ratuszem, kościołem farnym. Struna wyrwana z gitary cały czas wygrywa tu swoje kwestie, jest namacalnym znakiem obecności Nalepy w Rzeszowie Anno Domini 2014.

Ostatnia, i najlepsza w moim odczuciu, scena słuchowiska przynosi wizualne skojarzenia z lotem. Lotem przez Rzeszów. Dziewczyna siedzi przy pomniku Nalepy i trzyma odłamaną strunę z gitary, którą ktoś pomalował na czerwono lakierem do paznokci. Intensywność budowanych obrazów (to żywa poezja, nie dramat) wprowadza radiową rzeczywistość w kontrolowany przez dźwięki miasta trans. "Usiądę sobie przy tobie, Tadziu. (...) Piękna ta ulica cała. Od fary idziesz, ale z poczty. Od farnej wieży. (...) Wiesz? Mam chleb. Nie, nie cały. Jedną kromkę mam Tadziu (...) Gołębie przylecą tu. Zaraz przylecą tu. I zabiorą nas na wieżę. A stamtąd jest już tak blisko. Skrzydeł tylko potrzeba i pokruszonej kromki razowego chleba. Tyle tylko potrzeba, aby po ptasich skrzydłach odfrunąć z tej ulicy, z tego miasta". Frazy Nalepy i Bogdana Loebla (tu również: autor wybitnie radiowy) weszły w krwioobieg pisarza i ułożyły tempo tego słuchowiska. Aktorzy mówią Nalepą, melorecytują go w regularnych partiach tekstu. Kwestie dialogiczne przechodzą w wersy, w których słychać zaprogramowany puls bluesa.

Oprócz głosów, które napotkałem już we wcześniejszych rzeszowskich słuchowiskach (Józef Hamkało, Robert Chodur, Dagny Cipora, Paweł Gładyś) spektakl wyławia dla radia także nowych aktorów: Mateusza Mikosia, Janka Godawskiego, Andrzeja Stańkę czy Magdalenę Kozikowską - Pieńko. I to te młode, kobiece głosy chciałbym w słuchowisku wyróżnić: studentkę (Baran) i dziewczynę (Kozikowska-Pieńko). Obie wnoszą do historii Fąfary świeżość i poezję, dobrze korelując z muzyką Nalepy - nie zagłuszając jej ani nie gubiąc się w jej fakturze.

Spektakl Styły nie jest eksperymentem. W sposób zwyczajny przypomina, jaką rolę może pełnić w radiu melodia, ambient. Zbyt często spychana w tło i pomijana w eksplikacjach - melodia radiowa - jest w stanie umiejętnie kształcić estetyczne kompetencje słuchacza, który poprzez słuchowiska ucieka dziś od kakofonii współczesnych komunikatów medialnych. Słuchowisko rzeszowskiej rozgłośni przypomina, że są tematy i znaczenia, które na scenie i w filmie się nie obronią, bo potrzebują radia, jego interwałów i dźwiękowych nieoczywistości. Pozostaje tylko żal (częsty przy tego typu słuchowiskach), że nie ukaże się płyta z soundtrackiem (wiadomo: prawa autorskie). Motywy zagrane przez Królika mogłyby dobrze funkcjonować w autonomii względem spektaklu. Trzeba podkreślić dobre rozplanowanie akustyki, o co zadbał realizator Maciej Rosół. Słuchowisko Fąfary zaprojektowane jest na odbiór wielozmysłowy: oprócz oczywistego słuchu, blues staje się tu przede wszystkim domeną dotyku. "Wszystko sprowadza się do dotyku. (...) Każda muzyka zaczyna się od pieszczoty. (...) Muzyka możesz zobaczyć tylko dzięki dotykowi. Muzyka przechodzi przez palce do ciebie, by zaraz przez dłonie cię opuścić i wtedy dopiero trafia na słuch i wzrok tego, który jest po drugiej stronie" -mówi jeden z bohaterów.

To, co może zgubić słuchacza w "Nalepie" to uparta koncentracja na fabule. Postaci zmieniają swoje role. Są o tyle, o ile jest w nich fraza Nalepy. Mówi muzyk, za chwilę Jerzy, potem Nalepa i na odwrót. Finał z kolei należy już tylko do "dziewczyny spod pomnika". Właściwe kwestie kryją się tu między wierszami mówionego tekstu. I tu wracamy do owego "nie wiedzieć". "Nalepa" podobnie jak zrealizowany dwa lata temu w warszawskiej centrali "Pasażer Luter" Darka Błaszczyka to próba opowiedzenia świata poprzez muzyczną fascynację bez przesadnej koncentracji na słowie. Poprzez konfrontację przeszłości z młodzieżową współczesnością twórcy słuchowiska udowadniają, że fascynacje pokolenia moich rodziców mogą się stać moimi. Zadziwiająca sztafeta pokoleń. Podanie ręki do przeszłych miejsc i ludzi umożliwia tu płynne otoczenie muzyczne, do jakiego twórcy zaprosili słuchacza.

Słuchowisko dzisiaj coraz częściej wchodzi w dialog z formami muzycznymi (Bôłt Records wydaje muzyczne utwory Białoszewskiego, ni to śpiewogry, nie to faktomontaże teatralne, wraca powoli do łask opera radiowa). Byli autorzy, których muzyka w słuchowisku wręcz denerwowała (tu np. Iredyński). Obok nich znaleźli się i tacy, dla których stała się ona źródłem poszukiwań, tematem i radiowym credo. W historii realizacji radiowych znajdziemy kilka takich utworów: "Nefru" Zbigniewa Kopalki, "Trio" Andrzeja Mularczyka, "Płyty na 78 obrotów" Davida Z. Mairovitza czy "Don General" Waldemara Frydrycha i Pawła Sali. Taka jakość u Fąfary to dla mnie miła niespodzianka i dowód na ciągły rozwój jego radiowej egzystencji. Mam nadzieję, że "Nalepa" trafi do Sopotu na kolejny, XV Festiwal Dwa Teatry i będzie kontynuował muzyczną tradycję teatru radiowego w Polsce. Słowem: rzeszowski teatr radiowy wraca na anteny. Nadchodzi od Fary, idzie razem z Nalepą od strony Obrońców Stalingradu, wchodzi w głośniki ("on zaraz przyjdzie tu!"). Warto, by "Nalepę" usłyszeli odbiorcy sztuki radia w całej Polsce.

***

"Nalepa"

Scenariusz - Jerzy Fąfara

Reżyseria - Grzegorz Styła

Muzyka - Tadeusz Nalepa

Interpretacje gitarowe - Jacek Królik

Realizacja akustyczna - Maciej Rosół

Kierownictwo produkcji - Andrzej Zajdel

Premiera: Radio Rzeszów, 26 września 2014 r.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji