Artykuły

Klasyka polska i turecka w Teatrze "Kubuś"

"Sklepy cynamonowe" w reż. Roberta Drobniucha w Teatrze Lalki i Aktora "Kubuś" w Kielcach. Recenzja Ryszarda Kozieja z Radia Kielce.

Wczorajsze wystawienie spektaklu "Sklepy cynamonowe" według prozy Bruno Schulza w reżyserii Roberta Drobniucha w Teatrze Lalki i Aktora "Kubuś" było polską premierą po tureckiej w Stambule w październiku ubiegłego roku na międzynarodowym festiwalu teatrów lalkowych.

"Sklepy cynamonowe" są wspólnym przedsięwzięciem kieleckiej sceny lalkowej i tureckiego Teatru Cieni Cengiza Özeka - reżysera i aktora, który w swojej ojczyźnie kontynuuje tradycję spektakli Karagöz - teatru cieni jaki przed wiekami dotarł z Dalekiego Wschodu do Turcji i w czasach imperium osmańskiego utrwalił się w obecnej do dziś formie. W inscenizacji "Sklepów cynamonowych" twórcy spektaklu sięgają do techniki tureckiego teatru cieni, na boku pozostawiając charakterystyczny dla tej konwencji schemat fabularny.

Wydaje się, że technika teatru cieni jest idealna do próby prezentacji onirycznej prozy Schulza na scenie. Pomysł Roberta Drobniucha, by praktycznie nieprzekładalny na teatralne możliwości utwór genialnego artysty z Drohobycza przedstawić w takiej formie udał się znakomicie z dwóch powodów. Pierwszy to właśnie sama opowieść, która snuje się z kart książki i ze sceny, pozbawiona wyraźnych granic i konturów, mieszająca jawę ze snem. Drugi, to wykorzystanie w spektaklu charakterystycznych rysunków Schulza, które na ekranie teatru cieni zyskują zupełnie nowy, jakby pogłębiony wyraz. Kielecki spektakl nie jest jednak wyłącznie zaprezentowany w jednej technice teatralnej. Narrator prozy Schulza a jednocześnie bohater - Józef występuje na scenie w żywym planie. Tę rolę reżyser powierzył występującemu gościnnie w Kielcach Karolowi Smacznemu - aktorowi legendarnego teatru Wierszalin i Białostockiego Teatru Lalek. Młody mężczyzna całkowicie zanurzony w świecie własnych projekcji, wspomnień i spostrzeżeń, z których próbuje stworzyć jakąś regułę kierującą światem - interpretacja postaci Józefa przez Karola Smacznego wydaje się być niezwykle bliska zamierzeniu samego autora, w każdym razie znanym teoretycznym wypowiedziom Schulza o własnej twórczości. Aktor w graną przez siebie postać wpisuje też cechy psychiczne samego Schulza, obsesje, również te erotyczne, wreszcie pogłębiającą się depresję. Połączenie gry aktora w żywym planie z teatrem cieni stwarza idealną sytuację, by właśnie papierowy ekran stał się dosłownie i w przenośni sceną projekcji i wizji i co niezwykle istotne, ten ekran ulega rozdarciu, zerwana zostaje granica między wyobrażonym i realnym.

Tak jak w opowiadaniach Schulza i jego rysunkach, także na scenie Teatru Lalki i Aktora "Kubuś" obecny jest Drohobycz. To zasługa inspirowanej twórczością plastyczną artysty scenografii i projektu lalek tureckiego twórcy Cengiza Özeka. Na ekranie teatru cieni pojawiają się sylwetki drohobyskich Żydów, charakterystyczna dla Schulza dorożka czy zarysy domów i ulic Drohobycza, teatr cieni jest jednak przede wszystkim projekcją lęków i marzeń bohatera.

Trzecim niezwykle istotnym elementem spektaklu budującym jego oniryczną całość jest muzyka skomponowana przez Michała Górczyńskiego i Karola Nepelskiego w trakcie przedstawienia na żywo wykonywana przez Michała Górczyńskiego. Zmiany w skali emocji widoczne podczas gry Karola Smacznego są ilustrowane zmianami muzycznych fraz i jej tempa, ale można odnieść wrażenie, iż dzieje się na odwrót, muzyka nie jest ilustracją emocji, lecz je wywołuje.

Spektakl Roberta Drobniucha to przykład niezwykle starannie przemyślanego połączenia różnych możliwości teatru lalkowego, by na swój sposób zmaterializować na scenie wydawałoby się nieprzekładalne pisarskie wizje Bruno Schulza. Rzeczywiście, rzadko twórcy teatru sięgają po opowiadania pisarza z Drohobycza. Jakiś czas temu wybitny polski schulzolog Jerzy Ficowski zapisał opinię, że przełożenie tej literatury na język filmu czy teatru jest niemożliwe. Robert Drobniuch swoją inscenizacją "Sklepów cynamonowych" dowodzi, że Ficowski nie miał racji. Sam do tej pory uważałem, że udało się to jedynie braciom Quay i ich animowanej "Ulicy Krokodyli", teraz do tego krótkiego a przecież rewelacyjnego filmu dodaję z pełnym przekonaniem "Sklepy cynamonowe" w reżyserii Roberta Drobniucha z kieleckiego Teatru Lalki i Aktora "Kubuś"

Premierę "Sklepów cynamonowych" według Bruno Schulza w reżyserii Roberta Drobniucha mogliśmy oglądać wczoraj wieczorem, również wczoraj lecz przed południem kielczanie mieli okazję poznać oryginalny turecki teatr cieni Karagöz choć zbudowany na współczesnej opowieści - spektakl "Śmieciowy potwór" Cengiza Özeka. Karagöz to rodzaj jarmarcznego niewielkiego teatrzyku zbliżonego do europejskiej tradycji komedii del'arte gdzie występują dwie główne postacie antagonistów prowadzące ze sobą ustawiczny spór często przechodzący w bijatykę. Nazwa teatru to jednocześnie nazwa jednej z głównych postaci - Karagöz, co można przetłumaczyć jako czarnooki, jest synonimem prostactwa i głupoty, jego antagonista Hacivat, wręcz odwrotnie. Turcy mają bardzo opisowe wyobrażenie obu postaci, Karagöz to człowiek od brzucha w dół, Hacivat w górę, stąd Karagöz to: najeść się i dobrze popić, niżej mamy mówiąc eufemistycznie pożądanie, a jeszcze niżej nogi służące głównie do ucieczki. Hacivat to serce, rozum i ręce do pracy. W klasycznym Karagöz oprócz głównych bohaterów występują inne, ale najczęściej również stereotypowe postacie związane z narodowościami dawnego imperium osmańskiego.

Karagöz Cengiza Özeka "Śmieciowy potwór" jest sztuką współczesną, adresowaną do dzieci z wyraźnym dydaktycznym przesłaniem. Klasyczne postaci zachowują się jarmarcznie, spór zamieniają na zwyczajną bijatykę, co od wieków jednakowo dzieciom się podoba. Najmłodszym w Kielcach chyba nie bardzo, teatr cieni ze swej natury wymaga ciemnego pomieszczenia i gdy gasną światła a lalkarz gra głośno na piczczałce mukkadime czyli wstęp i śpiewa charakterystyczną modlitwę semai, czyli stałe elementy tradycyjnego karagöz, niektórzy mali widzowie zareagowali strachem i płaczem. Dialogi rzecz jasna są po turecku ale młodym widzom to nie przeszkadzało, z łatwością tłumaczyli sobie kolejne sceny i przebieg fabuły. Rzecz jest o wyrzucaniu śmieci do morza, niemądry Karagöz tak postępuje i spotyka go za to kara. Jaka, nie powiem, bo spektakl będzie można jeszcze zobaczyć dziś, w poniedziałek dwukrotnie i w środę. Przypominam celowo i z premedytacją, bo wczoraj nie widziałem na widowni, ani kieleckich studentów kierunków humanistycznych i artystycznych, ani uczniów Plastyka. Być może naiwnie mi się wydaje, ale gdy zdarza się w Kielcach niepowtarzalna okazja, by poznać na żywo przykład egzotycznej dla nas kultury, na wskroś oryginalnej, to przede wszystkim oni powinni wypełniać widownię. Przynajmniej takie jest moje rozumienie studiowania, może się mylę, w każdym razie chciałbym w kieleckiej młodzieży akademickiej widzieć nie Karagöza jakiego widuję podczas choćby juvenaliów, tylko od brzucha w górę Hacivata, synonim mądrości.

***

Emisja recenzji w programie "Pierwsza recenzja" 18.01.2015 r.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji