Artykuły

Henry Ford zaprasza do teatru, czyli Detroit w Bydgoszczy

"Detroit. Historia ręki" w reż. Wiktora Rubina w Teatrze Polskim w Bydgoszczy. Pisze Witold Mrozek w Gazecie Wyborczej.

Najbardziej znane spektakle Wiktora Rubina i Jolanty Janiczak to fantazje biograficzne snute wokół postaci historycznych władczyń - carycy Katarzyny czy hiszpańskiej królowej Joanny Szalonej. Bohaterem najnowszej bydgoskiej premiery ubiegłorocznych laureatów Paszportów "Polityki" jest miasto - Detroit w stanie Michigan.

To nie tylko miasto, ale też symbol całej przemysłowej cywilizacji. Matecznik siedziby Forda, General Motors i Chryslera. W 2013 r. metropolia ogłosiła bankructwo, ale wciąż inspiruje. Jej melancholijny obraz pojawia się w ostatnim filmie Jarmuscha "Tylko kochankowie przeżyją". Detroit jest tam elementem dekadenckiej wizji kultury nieuchronnego upadku.

Rubin i Janiczak wracają do początków przemysłowego mitu. Ich spektakl nie jest głosem protestu. To raczej historiozoficzna gra, ćwiczenie z wyobraźni. Po świecie przemysłowego miasta oprowadza nas m.in. Henry Ford (Dominik Stroka) w towarzystwie Inżyniera (Jan Sobolewski).

Twórcy spektaklu snują historię miasta kawałek po kawałku: od entuzjastycznych początków, przez społeczną apokalipsę rozpadu, do nieznanej wizji przyszłości. Nie oszczędzają mrocznych stron industrialnego projektu - ciasnych ram autorytarnej dyscypliny pracy czy Forda jako jednego z patronów nowoczesnego antysemityzmu. Nie mają też złudzeń, że możliwy jest powrót do wiary w wieczny wzrost produkcji.

Jankeski koktajl ze wschodnią nutą

Z bezczelną dosłownością inscenizują ikony amerykańskiego snu, np. białą parę z domku na przedmieściach. On wygląda jak kapitan drużyny futbolowej, ona - jakby jeszcze wczoraj była cheerleaderką. Aktor Maciej Pesta odgrywa rapera Eminema, jest też monolog o św. Mikołaju z reklamy Coca-Coli. Kicz jako bezpieczna kraina dzieciństwa.

Ten jankeski koktajl zdaje się zakłócać dobrze nad Wisłą znana wschodnia nuta. W "Detroit" pobrzmiewa echo socrealizmu. Ale nie z wyszydzanych filmowych produkcyjniaków, gdzie o duszę młodego robotnika walczą przebiegły sabotażysta i szlachetny partyjniak. Spektaklowi bliżej do monumentalnych fresków z murarzami w prometejskich pozach czy podniosłych poematów o pracy. Chór robotników z młotami w dłoniach krzyczy: "Yes we can!", i ślubuje wierność amerykańskiemu marzeniu. Bo - przy wszystkich różnicach - fascynacja sztuki przemysłem pojawiała się i na Wschodzie, i na Zachodzie.

Tak samo jak wizja nowego społeczeństwa, które miało się z niego narodzić, egalitarnego jak Ford T - samochód na każdą kieszeń. I jak wielkie osiedla - w ramach których zakład pracy miał zaspokoić wszystkie potrzeby robotników, od służby zdrowia, przez bibliotekę, do szkoły. Zarówno w Detroit, jak i w Nowej Hucie.

Z Detroit blisko do Łodzi czy Bytomia

Do marzeń o społecznej utopii nawiązuje obsada spektaklu - angażująca zawodowych aktorów i amatorów oraz pracowników technicznych teatru podających sobie opony w łańcuchu długim jak produkcyjna taśma i skandujących tekst. Nie przypadkiem jednym z naszych przewodników po Detroit jest lewicowy malarz Diego Rivera (Łukasz Stawarczyk), widzom hollywoodzkich filmów znany jako mąż Fridy Kahlo.

W stolicy amerykańskiego przemysłu tworzy wielki mural przedstawiający robotników Forda. To do tej pracy odwołuje się scenografia Michała Korchowca - instalacja, w której samym środku reżyser umieszcza publiczność. Nie zabraknie na scenie lśniących samochodów i tekstów z reklam. W "Detroit" rządzą komiksowa prostota i wyrazistość znaków. Chwilami zdarzają się zgrzyty - nie wiem np., po co tu postać Kahlo, co z tego, że dynamicznie grana przez Sonię Roszczuk. Tekst momentami też przydałoby się skrócić. Jednak "Detroit. Historia ręki" to błyskotliwy spektakl o atrakcyjnej i popularnej formie.

Kpiny z naiwności marzeń o nowym człowieku? A może nostalgia za uporządkowanym i bezpiecznym światem? Jest przecież za czym tęsknić - Polska jest jednym z krajów, które z powodu nagłej likwidacji państwowego przemysłu ucierpiały najbardziej. Z Detroit blisko do Łodzi czy Bytomia. I nostalgia, i ironia - ale też coś więcej. Ćwiczenie z historycznej wyobraźni.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji