Piętno Targowicy
Historiozoficzno-mityczną koncepcję dziejów Polski zrodził romantyzm i - o czym dobrze wiadomo - okazała się ona koncepcją niezwykle żywotną. Misterium upadku, klęski i narodowego zmartwychwstania, jako misterium spełniającego się w planie wyższej, nieuchronnej dziejowej prawidłowości, odnajdujemy nie tylko w "Dziadach" Adama Mickiewicza, nie tylko w "Nocy Listopadowej" Stanisława Wyspiańskiego, lecz także w napisanych, około 1910, przez Tadeusza Micińskiego, monumentalnych "Termo- pilach polskich".
Historiozoficzno-mitycznych koncepcji, po Micińskim, w literaturze polskiej nikt już chyba w sposób otwarty nie głosił. A jednak problem nie wygasł. Odradza się w pytaniu: na ile nasz narodowy los zależy od tzw. społecznych konieczności, a na ile od świadomych decyzji przywódców, ludzi stojących u steru władzy, liderów politycznych i wreszcie od świadomości całego społeczeństwa? Budzi emocje, polemiki, dyskusje podczas zdarzających się wciąż w Polsce, niestety, tzw. kryzysów społeczno-politycznych. Oceniając sytuację bieżącą odwołujemy się wówczas do doświadczeń przeszłości. Po to, by dylemat: co w owej sytuacji jest zależne od nas samych, a co zastajemy w niej jako działanie mechanizmów nie dających się zmienić natychmiast? - objawił się nam z szczególną wyrazistością.
Jednym z symptomów tego zjawiska było wystawienie przez Teatr "Wybrzeże" w Gdańsku, podczas wydarzeń grudniowych 1970 roku, właśnie "Termopil polskich" Tadeusza Micińskiego. A dzisiaj mamy symptom następny. Bezpośrednio związany z tym sprzed dziesięciu lat. Myślę o prapremierowym, przygotowanym przez warszawski Teatr Ateneum, przedstawieniu sztuki Jerzego S. Sity - "Polonez", sztuki, która jest repliką dramatu Micińskiego.
"Termopile polskie", jak i "Polonez", są dziełem o upadku polskiej Rzeczypospolitej szlacheckiej, lecz o ile sztuka Sity koncentruje się na wydarzeniach, które rozegrały się między listopadem 1792 a sierpniem 1793 roku, o tyle dramat Micińskiego obejmuje znacznie dłuższy okres czasu. Zaczyna się jeszcze za życia, zmarłego nagłą śmiercią w roku 1791, Grzegorza Patiomkina, wpływowego faworyta cesarzowej Katarzyny II, kończy w momencie gdy główny bohater utworu - książę Józef Poniatowski - tonie w nurtach Elstery. I ta oto różnica granic czasowych, w jakich rozgrywa się akcja obydwu dramatów stanowi przede wszystkim o ich przeciw-stawności.
"Termjipile polskie" ogarniają ogromną ilość wydarzeń. Do najważniejszych należą wśród nich: spotkanie Katarzyny II ze Stanisławem Augustem Poniatowskim w Kaniowie, zaprzysiężenie Konstytucji 3 Maja, powstanie "Targowicy", "Sejm Niemy" w Grodnie, insurekcja warszawska, szturm Pragi, bitwa narodów pod Lipskiem. W "Termopilach" historia jest rzeką. Jest konkretna i zarazem wizyjna. W dramacie - komentuje swój utwór Miciński - "z wyjątkiem prologu wszystko jest szalonym pędem - w głowie tonacego księcia". Ale ów pęd to bynajmniej nie chaos. Rzeka wydarzeń w "Termopilach" ma swe łożysko. Miciński, we wstępnych uwagach żąda, by teatr grał jego dzieło na trójkondygnacyjnej scenie ukazującej "(...) jednoczesność i związanie wypadków", i by aktorzy pamiętali, że ich "(...) gra winna mieć w sobie coś z liturgii". A ponadto w uwagach tych mówi jeszcze, że "W misterium "Termopil" jest Anodos i Katodos wchodzienie narodu na wyżyny Napoleonidów, jak było zejście do Hadesu - za winy ojców".
Dzielo Micińskiego ukazuje historyczny proces - Sito, zamiast rzeki wydarzeń, przedstawia w swoim dramacie kilka, powiązanych sprawą rozbiorów Polski, sytuacji. Skladają sie na nie: przyjęcie w Pałacu Zimowym w Petersburgu przez Katarzynę II delegacji targowiczan, audiencja Jakowa Sieversa - ambasadora rosyjskiego w Polsce - na Zamku Królewskim w Warszawie, bal powitalny jakim podskarbi litewski Michał Kleofas Ogiński przyjmuje Sieversa w Grodnie, obrady "Sejmu Niemego" w Grodnie. Sytuacje te nie rozgrywają się naturalnie równocześnie, istnieje między nimi pewne następstwo czasu, lecz w ostatecznym rezultacie, zamiast wydarzeniowego procesu, Sito prezentuje w "Polonezie" raczej tzw. moment graniczny w biegu historii.
W "Polonezie" i "Termopilach polskich" występuje kilka tych samych postaci, w wydarzeniowej kanwie obu utworów bardzo ważną rolę odgrywają targowiczanie i "Sejm Niemy" w Grodnie. Jeśli jednak panoramiczny fresk Micińskiego odsłaniając wieloplanowość przyczyn upadku Polski - ukazując jej rozpad od strony wewnętrznych konfliktów społecznych, gry dyplomatycznej między osiemnastowiecznymi wielkimi mocarstwami, układu stosunków międzynarodowych - roztapia niejako odpowiedzialność poszczególnych polityków i władców ówczesnej Europy za dokonanie rozbiorów Polski w całej mnogości relacji i uwarunkowań między przedstawianymi faktami, to Sito zmierza w kierunku wprost przeciwnym. Akcentuje jak wiele w polityce i historii może właśnie zależeć od decyzji i postaw bezpośrednich uczestników, węzłowych w rozwoju dziejów, wydarzeń.
U Micińskiego historia zniewala. Zniewolony jej biegiem jest w "Termopilach" nie tylko Stanisław August Poniatowski, ale i Katarzyna II. W "Polonezie" impulsy kreujące wypadki brzemienne dla rozwoju historii Polski i jej sąsiadów biegną z Petersburga, a Katarzyna II jest ich główną animatorką.
Miciński historię wtopił w reguły misterium, reguły te uczynił ramą dialektyki historii, a pierwsi inscenizatorzy "Terrhopil polskich" w gdańskim Teatrze "Wybrzeże" - Marek Okopiński (reżyser) i Stanisław Hebanowski (autor adaptacji) - właściwości dramatu, o których mowa, wyeksponowali przede wszystkim. Czy coś z misterium pozostało w sztuce Jerzego Sity? I owszem. Elementów misterium można dopatrzeć się w "Polonezie" w dworskim ceremoniale scen rozgrywających się w petersburskim Pałacu Zimowym oraz na Zamku Królewskim w Warszawie i w objętych urzędową procedurą, scenach "Sejmu Niemego" w Grodnie. Ostateczny upadek szlachetczyzny rytualnie wyznacza w sztuce taniec, skomponowanego przez Ogińskiego, poloneza na balu w Grodnie, a odrodzenie narodu, finał dramatu, w którym tenże sam utwór gra Tadeuszowi Kościuszce żydowska kapela. Tak - elementy misterium są w "Polonezie" są obecne. Tyle tylko, że w przeciwieństwie do "Termopil polskich", w przebiegu akcji dramatu nie odgrywają roli decydującej. Stając się momentami formą wydarzeń, nie organizują tychże wydarzeń. Sito wprowadza do "Poloneza" elementy misterium na sposób nieco dekoracyjny.
Przedstawienie "Poloneza" rozwija się w Ateneum dostojnie i celebralnie. Ukazuje rytuał carskiego dworu i protokół dyplomatyczny dworu Stanisława Augusta Poniatowskiego. Jest w nim symbolika dwugłowych carskich orłów i jest namaszczony, trumienny polonez z Sieversem w pierwszej parze. Jest sejm z poselskimi kukłami, są mundury, kontusze, karabele i modne dworskie stroje. Ale ów rytualny kostium epoki to w warszawskim spektaklu właśnie głównie kostium. Nawet nie specjalnie wykorzystywany do budowania w widowiskowym planie przedstawienia znaczeniowych ogólnień czy point. Naturalnie gdy Sievers na balu w Grodnie, w pierwszej parze prowadzi poloneza, symbolika tej sceny funkcjonuje w inscenizacji jako symbolika końca Polski. Oczywiście posadzenie na ławach poselskich kukieł - także coś znaczy. Ale wszystko to razem nie daje klucza do rozszyfrowania napędowych sił prezentowanych wydarzeń. W spektaklu Teatru Ateneum kierunek, w jakim zmierza wydarzeniowy proces determinują polityczne i ideowe racje jego uczestników. I teatr stara się te racje artykułować przede wszystkim poprzez eksponowanie dialogowej warstwy utworu, wyraziste kreowanie charakterów i mocne akcentowanie psychologii postaci.
Elementy rytuałów i celebracji - z jednej strony - oraz psychologicznego realizmu - z drugiej - współegzystują w sztuce Sity na zasadzie kontrapunktu. Targowiczanom, w których grają szlacheckie temperamenta i wielkopańskie ambicje, choć przybyli do Petersburga by bronić swoiście pojętej polskiej racji stanu, niełatwo jest dopasować się do, bądź co bądź, upokarzającego ich ceremoniału carskiego dworu; Stanisław Poniatowski opuszcza tron, odrzuca obowiązujący go dyplomatyczny protokół, by porozmawiać z Sieversem jak człowiek z człowiekiem; w scenach sejmowych sztywna i martwa urzędowa procedura kontrastuje z żywą troską o kraj garstki prawdziwych polskich patriotów. Zauważamy też jednak, że opozycja: martwy rytuał - żywy człowiek, nie jest bynajmniej w ,,Polonezie" opozycją stałą. Jeśli w jednych przypadkach, graniczące z rytuałami, dworskie czy dyplomatyczne konwencje ograniczają możliwości działania bohaterów utworu, to w innych, z kolei, znakomicie je wspomagają. Ale ustalmy: nie dzieje się tak na zasadzie jakiegoś automatyzmu. Przeciwnie: mamy tu do czynienia z manipulacją. Świadomie, do osiągnięcia określonych celów politycznych, wykorzystuje dworski ceremoniał Katarzyna II. Świadom przewagi - jaką sztywne trzymanie się dyplomatycznych reguł daje mu nad Stanisławem Augustem Poniatowskim - jest Sievers. Z całą świadomością posługują się parlamentarną procedurą, pragnący uzyskać zatwierdzenie II rozbioru, przepłaceni uprzednio przez carat, posłowie.
Z przedstawienia "Poloneza" w Teatrze Ateneum wynika, że rozwojem sytuacji, w zmierzającej ku upadkowi Polsce, steruje Petersburg. Katarzyna II Aleksandry Śląskiej jest carycą inteligentną, władczą, nastawioną na stałe kultywowanie mocarstwowego ekspansjonizmu. Jest despotką perfidnie przewrotną: okraszającą niecne zamiary słodko obłudną frazeologią. A ponadto w grze Śląskiej istnieje tu pewna dysonansowość. W kreowanej przez nią postaci upozowanie, maskę rozsadza temperament kobiety, która jest despotką nie tylko z urzędu, lecz i z charakteru.
Głównym narzędziem realizacji politycznej woli Katarzyny II wobec Polski jest w "Polonezie" Sievers. To on, jako ambasador Rosji w Warszawie, wywiera na króla presję, by ten wyjechał do Grodna na sejm mający przypieczętować II rozbiór Polski. To on przekupuje posłów i zakulisowo steruje pracami tegoż sejmu. To on, fetowany przez targowiczan, hamuje ich początkowy gniew przeciw przekroczeniu granic przez wojska pruskie. Ale Sievers nie jest narzędziem ślepym. Występujący w roli Sieversa, w Teatrze Ateneum, Jerzy Kaliszewski nacechował go pewną godnością. Naturalnie nawet dla takiego Sieversa trudno nam żywić sympatię, ale musimy przyznać, iż nie jest szubrawcem. Sievers, w finale dramatu, w rozmowie z Tadeuszem Kościuszką, w nagłym przebłysku intuicji, dostrzega, że swoją misją źle się przysłużył nie tylko Polsce, ale i Rosji, że w przyszłości Rosja zapłaci za rozbiory słoną cenę. Kaliszewski uwierzytelnił owe proroctwo ukazując Sieversa w scenach wcześniejszych jako polityka, który wykonując swoje zadanie dystansuje się jakby wobec zleconej mu roli.
"Polonez" jest próbą ukazania upadku Polski w kształcie, akcentującym podmiotową rolę konkretnych ludzi w przebiegu, składających się na onże upadek wydarzeń. Jest próbą ukazania, iż zarówno historia najnowsza, jak i dawniejsza zależą przede wszystkim od ludzkich wyborów, postaw. I to właśnie przesłanie utworu, zgodnie z autorem, stara się również przekazać przedstawienie "Poloneza" wyreżyserowane przez Janusza Warmińskiego w warszawskim Teatrze Ateneum. Jeśli jednak sam zamysł odmityzowania historii zasługuje oczywiście w sztuce Sity na uznanie, to sposób w jaki autor stara się go zrealizować budzi już sporo niedosytów. W "Polonezie" nie ma mechaniki anonimowych historycznych praw, ale jest za to sporo innego rodzaju mechaniczności. Czyż nie zawiera w sobie bowiem właśnie tej cechy choćby sam fakt prezentowania w dramacie rozwoju sytuacji w rozbiorowej Polsce, jako sytuacji sterowanej z zewnątrz? Oczywiście na zarzut ów można replikować stwierdzając, że przecież Sito nie zapomina dopowiedzieć, iż rzeczona sytuacja rozwija się tak, a nie inaczej również z woli Polaków. W "Polonezie" część politycznej elity Polski, z targowiczanami na czele, ubiega się wręcz o ingerencję Rosji w wewnętrzne sprawy kraju. Stanisław August Poniatowski wyjeżdża do Grodna, by podpisać tam II rozbiór, pod naciskiem, lecz przecież nie ubezwłasnowolniony. Polscy dygnitarze i wysługujący się Sieversowi posłowie biorą łapówki, ponieważ ponad dobro narodu, z własnego wyboru, przedkładają prywatę.
Ale nie wyczerpuje to sprawy. Bo nawet jeśli stwierdzimy, że w sztuce Sity upadek Polski odbywa się przy czynnym i świadomym zaangażowaniu obydwu stron - rosyjskiej i polskiej - to jeszcze pozostaje nam inna konstatacja: moralistycznóści utworu. Przeciw-
stawiając się historiozofii mistyfikującej w biegu dziejowych wydarzeń rolę czynników bezpośrednio od ludzi niezależnych - Sito podmiotowość człowieka w historii wiąże z etyką. Wiąże nazbyt apodyktycznie i problem mechanicznego, czy schematycznego interpretowania historii znów tu powraca. W jednej z finalnych scen "Poloneza" Tadeusz Kościuszko mówi do Rzewuskiego: "Na cóż mi twoje wojsko?/ Na cóż mi buława?/ Tu bój będzie z narodem - /tu o duszę sprawa!". A więc najpierw był polityczny upadek Polski dokonujący się wskutek degrengolady moralnej społeczeństwa, zaś podniesienie się z owego upadku, odzyskanie niepodległości - ma poprzedzić etyczna reedukacja narodu, starcie piętna "Targowicy". Cóż - jest to wniosek oczywisty, lecz chyba, też uproszczony. I dlatego od przejrzystego moralitetu Sity wolę jednak ciemne, historyczno-misteryjne "Termopile polskie" Micińskiego.