Artykuły

Legnica. "Zabijanie Gomułki" wg Pilcha powraca na scenę

W nadchodzący weekend na Scenę Gadzickiego powraca błyskotliwa komedia, klimaty PRL-u widziane z perspektywy polskich luteran i zrodzona w pijanym widzie groteskowa wizja zamachu na I sekretarza KC PZPR. W brawurowej roli pomysłodawcy uwolnienia świata od tyrana Zbigniew Waleryś.

Pomysł, by z powieści "Tysiąc spokojnych miast" Jerzego Pilcha wykroić motyw groteskowego zamachu na Władysława Gomułkę i uczynić go siłą scenicznego dramatu, był znakomity. Podobnie jak obsadzenie w roli szalonego autora tego pomysłu Zbigniewa Walerysia, wybitnego aktora, od którego nie można oderwać oczu.

Czytanie recenzji opisujących odgrywaną przez niego rolę, to wyjątkowa przyjemność dla oczu i duszy: "luterski Zagłoba, kuzyn gogolowskiego Chlestakowa, Odyseusz ziołowej nalewki", "werbalny automat, Papkin zasilany napięciem 40 proc.", "pijak, który od wódki trzeźwieje", a ostatnio, już po prezentacji legnickiej wersji przedstawienia, także: "upiór polskiego wódopijstwa, wielki mag flachy, zaklinacz alkoholowego odoru, polski Kordian na emeryturze". Te recenzenckie frazy są równie piękne, jak te Pilchowe i warte przynajmniej symbolicznej nagrody. Najmarniej flaszki dobrej wódki.

Już w 2007 roku spektakl zrealizowany prapremierowo w Zielonej Górze rozbił bank z nagrodami 13. edycji Ogólnopolskiego Konkursu na Wystawienie Polskiej Sztuki Współczesnej. Otrzymali je wówczas: Jacek Głomb za reżyserię, Robert Urbański za adaptację sceniczną tekstu oraz Małgorzata Bulanda za scenografię. Na przeniesienie sztuki na legnickie deski przyszło nam jednak czekać blisko 7 lat. Ponownie spektakl został zauważony i doceniony, co cieszy tak samo, jak kolejne świetne recenzje.

"Uroczy. Ten staromodny przymiotnik najpełniej oddaje atmosferę, kunszt aktorów, zamysł reżyserski i efekt końcowy produkcji Teatru Modrzejewskiej. >>Zabijanie Gomułki<< to spektakl nieudziwniony, błyskotliwy, prowadzący widzów ścieżką bliską polskiej rzeczywistości" - ocenił recenzent, kulturoznawca i profesor Leszek Pułka, który obejrzał legnicką premierę przedstawienia.

Akcja sztuki rozgrywa się latem 1963 roku w egzotycznej dla wielu rodaków społeczności polskich luteran. Jej bohaterowie planują wyprawę do Warszawy i zgładzenie Gomułki, bowiem niejaki Józef Trąba (Zbigniew Waleryś) postanowił przed śmiercią zrobić coś pożytecznego dla ludzkości. Ten nierób, lekkoduch, pijak i filozof w jednym, ma jednak problem, bo, "cóż można uczynić, kiedy nie ma co uczynić". Postanawia zatem zabić "jednego z wielkich tyranów". Wybór pada właśnie na I Sekretarza PZPR. Dlaczego akurat na niego? Hitler i Stalin są już "passé", a Mao Tse Tung trudno osiągalny z uwagi na dystans i chroniczny brak gotówki. "Lepszy Gomułka w garści, niż Mao na dachu" - objaśni pomysłodawca i wielki miłośnik wysokoprocentowych trunków.

Spektakl prezentowano w wielu polskich miastach, a jego odświeżoną legnicką wersję oglądała także festiwalowa publiczność Polkowic, Gliwic i Kargowej. Już w marcu br. przekonamy się ile "Złotych Miedziaków" jest wart, bowiem udział w polkowickim XVI Festiwalu "Oblicza Teatru" przyniósł przedstawieniu aż cztery nominacje do nagród w kategoriach "najlepszy" (spektakl, reżyser, aktor, scenografia).

"Zabijanie Gomułki" na legnickiej dużej Scenie Gadzickiego w sobotę i niedzielę (17 i 18 stycznia) o godz. 19.00. Bilet 25 zł (ulgowy 15 zł).

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji