Sceny historyczne albo opis agonii
Perturbacje związane z wystawieniem sztuki Jerzego S. Sity "Polonez" trwały dwa lata. Początkowo planowano premierę dramatu w 1978 roku. Miała ona uczcić 50-lecie Teatru Ateneum. Autor powiedział w jednym z wywiadów, iż "Polonez" pisał specjalnie z myślą o jubileuszu zasłużonej sceny, a wiele ról w sztuce konstruował dla konkretnych aktorów Ateneum - Śląskiej, Świderskiego, Wołłejki czy Machowskiego. Taka współpraca dramatopisarza z teatrem zdarza się dziś coraz rzadziej, choćby więc już z powodu napisania tej sztuki "pod" konkretny zespół aktorski należało koniecznie wystawić "Poloneza" na scenie Ateneum. Tak też w końcu się stało. Po drodze były jednak liczne przeszkody. Najpierw zakazy władz, które uznały, że czas jest "niewłaściwy" dla tej sztuki. Potem spór pisarza z reżyserem, który ponoć zmieniając zakończenie i proponując oryginalną konwencję inscenizacyjną zbyt daleko odszedł od autorskich intencji. W rezultacie zatem wziął sztukę w swe ręce dyrektor teatru i reżyser zarazem, Janusz Warmiński, aby rzecz doprowadzić już do szczęśliwego końca.
Wystawiono więc sztukę Jerzego S. Sity w Roku Pańskim 1981 po bożemu, czyli tradycyjnie. Reżyseria jest prawie niewidoczna (co stanowi zresztą komplement dla inscenizatora), tekst podawany jest gładko i dociera wraz z każdym niuansem do publiczności, aktorzy grają może bez nadmiernego zapału i przejęcia, ale w większości rzetelnie czy przynajmniej poprawnie. Brak w tym trzygodzinnym przedstawieniu natchnienia i inwencji, jest solidna robota.
Treścią napisanego rymowanym trzynastozgłoskowcem dramatu są wydarzenia, które rozegrały się w okresie kilkunastu miesięcy - mniej więcej od końca roku 1792 do połowy roku następnego. Były to więc miesiące, które przyniosły drugi rozbiór Polski zatwierdzony na pokazanym w sztuce sejmie grodzieńskim. Dramat składa się z trzech wielkich obrazów scenicznych i epilogu. Pierwszy przedstawia audiencję polskich magnatów, delegatów konfederacji targowickiej, na dworze carycy Katarzyny II. Ukazuje głupotę i naiwność polityczną tych obrońców dawnego porządku Rzeczypospolitej w zderzeniu z wielkoimperialną polityką rosyjską. Obraz drugi umieszczony został na dworze Stanisława Augusta Poniatowskiego. Na temat postawy ostatniego polskiego króla w tych latach "końca Rzeczypospolitej", jego win i zasług, istnieje wiele sprzecznych interpretacji. Sito wybrał ujęcie bardzo krytyczne wobec Poniatowskiego. Pokazał jego bezsiłę, nieumiejętność gry politycznej, żałosne miny czy gesty bez żadnego pokrycia w realiach. Stanisław August niczym w zasadzie nie różni się w tej sztuce od innych zdrajców ojczyzny, chyba tylko wyższą ceną zdrady: posłów sejmu grodzieńskiego przekupywano garścią talarów, jemu obiecała Moskwa spłacić milionowe długi.
Sejm w Grodnie, na którym starła się garstka patriotów z przekupionym tłumem szlacheckich posłów, ukazany jest w obrazie trzecim. Wreszcie następuje krótki epilog: spotkanie patriotycznie nastawionych posłów z Tadeuszem Kościuszką. Przyszły wódz powstania narodowego jest poważny i zatroskany. Nie liczy na zwycięstwo, bo zbyt dobrze zna realia. Wie jednak, że bez walki poddać się nie wolno.
Tak wygląda w największym skrócie treść sztuki. Nie wnikamy tu w zgodność przedstawionych obrazów z opiniami historyków. Dramat teatralny to przecież nie podręcznik dziejów ojczystych. Sicie udało się pokazać w sposób budzący wzruszenie kilka bardzo ważnych i ciężkich zarazem momentów z historii Polski. Nie kusił się o historiozoficzne koncepty, nie interesowała go - jak wielu współczesnych dramatopisarzy biorących za temat swych utworów wydarzenia minione - jakaś przewrotna interpretacja owych zdarzeń, refleksja nad prawami historii czy też sytuacja jednostki wobec procesu dziejowego. Jego sztuka - można powiedzieć - tylko prezentuje, a prawo do refleksji pozostawia widzowi.
W taki to sposób ujął sztukę Sity w swej inscenizacji Janusz Warmiński. Pokazał nam wielki fresk historyczny z szeregiem postaci pierwszoplanowych, jak Stanisław August, Katarzyna II, Kościuszko czy niektórzy magnaci, jak również z tłumem statystów, szlacheckich posłów, urzędników carskich itd. Przedstawienie jest spokojne, za bardzo wyważone, brakuje w nim dynamiki, tej gwałtowności, jaka towarzyszyła pokazywanym wydarzeniom. Seweryn Wiśniewski zaprojektował odpowiadającą tej koncepcji widowiska scenografię, trochę podobną do wizji plastycznych Mariana Kołodzieja, pozbawioną jednak siły i barokowej rozrzutności, jaka cechuje prace wspomnianego artysty. Pomyślano oczywiście także o bogatych i barwnych kostiumach historycznych. Powstało zatem widowisko na pewno godne obejrzenia, a także refleksji nad wypadkami, które przyniosły upadek Rzeczypospolitej Obojga Narodów. Publiczność docenia atrakcyjność i wagę przedstawienia - sala jest pełna. Wielu widzów przychodzi zapewne, aby obejrzeć ulubionych aktorów, a w spektaklu występuje spora część zespołu Ateneum. Aleksandra Śląska zagrała hieratyczną cesarzową Rosji. W roli złamanego króla Poniatowskiego występuje Czesław Wołłejko. Naiwnego hetmana Rzewuskiego gra - w stylu swych ról Fredrowskich - Jan Świderski. Wymieńmy także Leonarda Pietraszaka jako faworyta Katarzyny II - Zubowa, Jerzego Kaliszewskiego, który odtwarza postać ambasadora Sieversa, Ignacego Machowskiego, znakomitego w roli generała Igelstroma.