Zagłada
W Teatrze Współczesnym możemy obecnie oglądać spektakl "Zagłada", który został oparty na książce Piotra Szewca pod tym samym tytułem. Okazja jest więc by poświęcić nieco uwagi samej powieści "Zagłada", choć od jej wydania mięło już 8 lat.
Piotr Szewc jest absolwentem polonistyki Uniwersytetu Lubelskiego, poetą i krytykiem literackim. Niewielka, bo licząca zaledwie 130 stron, powieść "Zagłada" była jego debiutem prozatorskim debiutem bardzo udanym, o czym dobrze zaświadcza fakt, że doczekała się adaptacji teatralnej.
Czytając powieść Szewca czytelnik zastanawia się przede wszystkim nad jej tytułem. Świat, jaki ogląda, na pierwszy rzut oka wydaje się być bliższy sielance, a nie katastrofie. Małe miasteczko, w którym nic się nie dzieje, położone gdzieś na kresach międzywojennej Polski. Dopiero w jednym z ostatnich zdań dowiadujemy się, że akcja powieści toczy się w 1934 roku. Określenie "akcja" nie jest zresztą słowem odpowiednim, gdyż powieść świadomie została akcji pozbawiona, podobnie jak głównego bohatera. Żyd Hersz Blaum, mecenas Daniłowski, policjant Tomasz Romanowicz, te postacie i wiele innych są na równi jej bohaterami. Czas "akcji" obejmuje wydarzenia jednego dnia, w czasie którego towarzyszymy codziennym czynnościom, kłopotom i myślom mieszkańców miasteczka.
Po ulicach i domach miasteczka oprowadza nas narrator, opowiadacz, który jest postacią bardzo wyrazistą, komentującą wydarzenia i tłumaczącą ich sens. Z komentarzy tych wynika, że jego opowieść złożyć się ma na Księgę Dnia, kompletny i szczegółowy zapis jednego lipcowego dnia z życia miasteczka, które jak wiele innych skazane zostało przez historię na zagładę. Dlatego równie ważną rolę jak wieczorna wycieczka mecenasa Daniłowskiego do miejscowej kurtyzany, tajemniczej panny Kazimiery M., grają w powieści Szewca opisy obłoków, stawu, przelatujących ptaków. Są to zresztą opisy dodające powieści urody, czuć w nich rękę poety.
Oczywiście, wiedzę o przyszłości narrator posiadać może tylko dlatego, że sam nie przynależy do świata, który opisuje. Mieszkańcy miasteczka nic nie wiedzą ani nie domyślają się czekającego ich losu, wojny i holocaustu. Symbolem ich losu jest wiszący w tamtejszej piwiarni obraz przedstawiający ognistą kulę toczącą się ulicami miasteczka w stronę rynku, kulę, która na końcu powieści wtoczy się na sam rynek, a więc znajdzie się w centrum miasteczka. Na niezwykły obraz nikt z odwiedzających piwiarnię oczywiście nie zwraca uwagi.
Siła powieści Szewca tkwi więc w kontraście pomiędzy sennym, wolno płynącym i nieświadomym nadchodzącego kataklizmu życiem mieszkańców miasteczka a naszą wiedzą o nadciągającej zagładzie.
Mieszkańcy ci, jak już zostało powiedziane, nie są jednak bohaterami opowieści, gdyż jej bohaterem jest czas i pamięć. Czas, który bezpowrotnie mija, ale do którego każdy z nas może powrócić, wskrzesić dzięki darowi pamięci.
Kto lubi prozę Brunona Schulza, ten polubi także Szewca. To ten sam klimat i nastrój, z tą różnicą, że świat prozy Szewca to świat rekonstruowany pod koniec XX wieku, po zagładzie. W tekście powieści wielokrotnie na określenie obserwowanych przez nas obrazów pada słowo fotografia. Rzeczywiście, czytając powieść trudno oprzeć się wrażeniu, że oglądamy album starych fotografii. Fotografii zaopatrzonych jednak pod spodem w komentarz, w zestawieniu z którym nabierają głębszego znaczenia. Ta technika prowadzenia opowieści jest oczywiście bliższa filmowi niż teatrowi, tylko więc czekać, a zobaczymy film na podstawie "Zagłady" Piotra Szewca.