Artykuły

Kulturalna chwała i chała 2014

Szukając chwały i chały w trójmiejskiej kulturze, w tym roku nie można oczywiście nie skupić się przede wszystkim na dwóch najważniejszych inwestycjach, które pojawiły się w Gdańsku właśnie w tym roku, startując niemal jednocześnie po wieloletnich przygotowaniach, odbijając się z wysokiego poziomu oczekiwań, ale i od silnej, w wielu aspektach nader uzasadnionej krytyki - pisze Przemysław Gulda w Gazecie Wyborczej - Trójmiasto.

Chodzi o Gdański Teatr Szekspirowski [na zdjęciu widownia] i Europejskie Centrum Solidarności, miejsca, które z jednej strony mają szansę na spowodowanie iście sejsmicznych zmian w lokalnej kulturze, stając się silnymi i promieniującymi nawet daleko poza lokalny wymiar ośrodkami kulturotwórczymi, ale równie dobrze mogą się okazać "białymi słoniami" - inwestycjami ponad miarę i ponad wyobraźnię ich twórców, które będą tylko generować koszty stałe, nie zwracając ich w postaci kreatywnej działalności kulturowej. Oba te ośrodki działają dopiero od kilku miesięcy, ale można próbować stawiać już pierwsze diagnozy i opinie na ich temat.

Dużo się dzieje pod (niepotrzebnie) otwieranym dachem

Nie, to nie będzie takie łatwe i jednoznaczne: nie uda się po prostu jednego z tych miejsc uznać za chwałę, drugiego za chałę. W przypadku Gdańskiego Teatru Szekspirowskiego - tej, z obu inwestycji, która wydaje się po kilku miesiącach działalności nieco bardziej aktywna i przyciągająca widzów - chwałą jest z pewnością ciekawy program, z którym ta instytucja wystartowała od pierwszych dni swojego funkcjonowania.

Jej pomysłodawcy obiecywali, że będą - na zasadach teatru impresaryjnego - zapraszać spektakle z najlepszych polskich scen i z zagranicy, i rzeczywiście, na razie tę obietnicę spełniają. Przez kilka pierwszych miesięcy można więc było na scenie Teatru Szekspirowskiego zobaczyć przedstawienia w ramach Festiwalu Szekspirowskiego, zestaw spektakli importowanych z Wielkiej Brytanii, ciekawe propozycje z warszawskiego Teatru Narodowego. Można oczywiście dyskutować z koncepcją prof. Jerzego Limona - pomysłodawcy i dyrektora nowej sceny - opartą na prezentacji teatru klasycznego, raczej odkurzającego pomniki, niż je obalającego, ale pogratulować mu można konsekwencji w jej realizacji i życzyć, aby jego placówka nie zwalniała tempa i nie obniżała poziomu.

Warto odnotować także ważne uzupełnienie oferty stricte teatralnej, którym są organizowane od czasu do czasu koncerty, oscylujące wokół szeroko rozumianego wyrafinowanego popu.

Tyle, jeśli chodzi o powody do chwały, ale nie sposób nie dostrzec także w działalności teatru kilku śladów chały. Od samego początku było wiadomo, że nie sprawdza się w praktyce nietypowa koncepcja organizacji widowni. Już podczas pierwszych przedstawień widzowie siedzący w bocznych galeriach narzekali na marną widoczność, teatr musiał wystosować oficjalne oświadczenie na ten temat, dziś mało kto siada w głębi bocznych lóż. Ciekawostka, która miała nawiązywać do szekspirowskiej tradycji, w praktyce okazała się być marnowaniem miejsca. Typowym "białym słoniem" okazał się słynny już otwierany dach: owszem, jego otwarcie podczas spektaklu robi kolosalne wrażenie, ale co z tego, skoro będzie można to robić może kilka razy do roku.

Piękna bryła ECS, zamierająca w środku

Jak na tym tle wypada Europejskie Centrum Solidarności? Na pewno powodem do chwały okazała się sama jego siedziba - nie trzeba nawet wchodzić do środka, żeby się nią zachwycić. Jej projektanci chwalili się, że zmieni on całkowicie tę cześć miasta. I okazało się, że nie były to ani trochę czcze przechwałki, rzeczywiście nowy gmach i cale jego najbliższe otoczenie - nowoczesne, nietypowe, zaskakujące - zrewolucjonizowały przedsionek Nowego Miasta. Ogromne wrażenie budynek robi także w środku - dawno nie było w Polsce tak udanej realizacji o charakterze publicznym - siedziba Centrum ma zapewnione wysokie miejsce we wszystkich zestawieniach najciekawszej nowej polskiej architektury.

Na uwagę zasługuje też wystawa stała, prezentowana w środku: nawet jeśli wciąż zdaje się być jeszcze nie do końca dopracowana, a może wręcz w jakimś sensie: niedokończona, wciąga swoją nie do końca przewidywalną narracją i wykorzystaniem w udany sposób najnowszych koncepcji wystawienniczych. Spora frekwencja - według władz Centrum przewyższająca nawet w pierwszych dniach po otwarciu ilość osób odwiedzających warszawskie Muzeum [Historii] Żydów Polskich - dobrze potwierdza, że ECS okazało się ważnym miejscem na kulturalnej mapie Gdańska.

W tym kontekście tym bardziej jasno rysuje się jednak drobny element chały na tym ładnym obrazku - nietrudno odnieść wrażenie, że Centrum wykazuje aktywność o wiele mniejszą od przewidywanej i oczekiwanej. Mimo posiadania zachwycającej infrastruktury, budynek przez większość dni w miesiącu jest dość martwy - owszem, spora liczba osób odwiedza wystawę stałą, owszem, odbyły się tam co najmniej dwie duże imprezy o charakterze festiwalowym: All About Freedom i Interference, ale to jednak o wiele za mało, żeby wypełnić tę piękną bryłę adekwatną do jej rozmachu kulturową treścią.

W ECS zdecydowanie brakuje ciekawej działalności bieżącej - koncertów, spektakli teatralnych i innych widowisk, niechby nawet - to przecież najłatwiejsze pod względem organizacyjnym - codziennych projekcji filmowych. Jeśli ta tendencja będzie się pogłębiać i Centrum stanie się muzeum, w którym od czasu do czasu odbędzie się jakiś festiwal - będzie to zdecydowany powód do uznania tej inwestycji za chałę.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji