Artykuły

Wędrówki ducha

Najnowsza premiera Teatru Narodowego - "Samuel Zborowski" Juliusza Słowackiego - w inscenizacji i reżyserii Adama Hanuszkiewicza to spektakl trudny, lecz bardzo piękny. Jest piękny w swej warstwie słownej, dzięki aktorom wyśmienicie podającym poetyckie strofy, wydobywającym doskonałość i urodę języka jakim operował Słowacki; - i w warstwie plastycznej, którą tworzą kostiumy i dekoracje zaprojektowane przez Jerzego Czerniewskiego; a także w warstwie dźwiękowej muzyka Stanisława Syrewicza.

Inscenizacje przygotowywane przez Adama Hanuszkiewicza bywały zazwyczaj kontrowersyjne. Ten twórca - skromny, a nawet ascetyczny w środkach wyrazu - niejednokrotnie wywoływał burzliwe dyskusje: a to motocyklami w "Balladynie", a to drabiną w "Kordianie", albo sznurami spadochronu w "Dziadach". Mnie drabiny czy "hondy" nie oburzały, ale do admiratorów teatru Hanuszkiewicza nie należałam. Pominą przeszłości Sceny Narodowej, nie mogłam - zwłaszcza w ostatnich latach - zaakceptować Teatru Narodowego w takim wydaniu.

Tym razem jednak, przy okazji "Samuela Zborowskiego", doznałam przyjemnego rozczarowania. Spektakl ten dostarczył mi naprawdę wielu i to głębokich przeżyć. Można oczywiście, znów spierać się o zasadność wystawienia tego tak bardzo niescenicznego dramatu, do tego jeszcze tak bardzo dziwnego, mglistego, połączonego wieloma więzami z całą - zwaną w uproszczeniu - mesjanistyczną częścią twórczości Słowackiego. Moim zdaniem jednak dobrze, że "Zborowski" został wystawiony.

W pustej, niebieskawej przestrzeni scenicznej jest tylko morski brzeg, na nim stara łódź rybacka i czerwona, opleciona sznurami boja wyrzucona przez fale. W drugim akcie pojawią się jeszcze tylko, w głębi sceny, wielkie czarne skrzydła, których ogromne, rozchwiane ćmienie wypełniają tło, oraz dwa klęczniki. W takiej scenerii rozgrywa się dramat - dramat ducha.

Słowacki (ujmując rzecz w dużym skrócie) widział świat, jego dzieje, jako ciągłą ewolucję ducha - ducha, który od czasów praziemi ciągle odchodził i ciągle wraca w coraz to innej postaci fizycznej, lecz wciąż ten sam - doznaje, przeżywa, dopełnia się, zmienia siebie i zmienia świat.

"Samuel Zborowski" w pierwszej części (bardzo pięknie przez Hanuszkiewicza wystawionej), to właśnie poetycki, napisany cudowną polszczyzną, traktat o dziejach ducha,o jego powrotach, o jego w zaświatach bytowaniu przed powrotem na Ziemię. W części drugiej (już bardziej statycznej i już nie tak jak pierwsza urzekającej poetyckością wizji) - jest pozaziemskim sądem nad Księciem (kanclerzem Janem Zamoyskim), który doprowadzi do ścięcia Samuela Zborowskiego, tego - jak chce prof. Tazbir "jednego z największych warchołów XVI wieku", a jak chce Słowacki - człowieka będącego uosobie-niem ducha wolności, którego zamordowanie było ciosem wymierzonym w... Polskę. Intencja wystawienia "Zborowskiego" właśnie dzisiaj, wydaje się więc zrozumiała.

Co oczywiście wcale nie znaczy, że dramat jest zrozumiały, stąd widzów mniej do jego odbioru przygotowanych zachęcam do nieco wcześniejszego pójścia do teatru i zapoznanie się, jeszcze przed spektaklem, ze starannie przygotowanym programem do tego przedstawienia.

Wspomniałam już wcześniej, ze "Zborowski" jest bardzo piękny w warstwie słownej, dzięki aktorom wyśmienicie podającym poetyckie strofy. W tym kontekście kilkoro z nich trzeba wymienić koniecznie, sukces spektaklu jest bowiem w dużym stopniu ich dziełem. A więc: Jan Tesarz w roli tytułowej i Henryk Machalica jako Książę, Gustaw Kron w roli Bukarego-Lucyfera, Adam Hanuszkiewicza w roli Poety, Zofia Kucówna jako Głos, Ewa Krasnodębska jako Amfitryta i para. młodziutkich aktorów - Halina Rowicka i Tomasz Budyta w rolach Heliany i Heliona.

Warstwa treściowa "Zborowskiego" jest także bardzo piękna., choć nam - racjonalistom, przygniatanym do ziemi zabieganiem wokół spraw jak najbardziej doczesnych i materialnych (i o tym też gorzko mówi Słowacki) może się ona wydać zupełnie nie do przyjęcia. A jednak! Tak się złożyło, że akurat na krótko przed premierą w Narodowym czytałam pracę amerykańskiej psycholog, Hellen Wambach, będącą opisem doświadczeń, jakie przeprowadziła ona z kilkuset osobami poddając je hipnozie i posyłając w ich przeszłość - odległą, bardzo odległą. Kiedy czytałam ich relacje z tej hipnotycznej podróży - wydawały mi się one czymś znajomym, choć trudnym do pojęcia: opisywali jak podejmowali decyzję o ponownym przyjściu na świat, że im radzono, pomagano, że bywali na Ziemi już wcześniej jako zupełnie inni (fizycznie) ludzie...

Hanuszkiewicz we wstępie jakby nawiązuje do takich, coraz częściej przeprowadzanych w różnych ośrodkach doświadczeń wysyła dziewczynę w hipnotyczną do Egiptu...

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji