Artykuły

Owoc drzewa

Kłęby pary wypełniające scenę. Szum sztormowej wichury. Zapowiedź wielkiej inscenizacji. Efektownie. Agresywnie.

I nic z tego rozmachu. Na scenie łodź Charona jako metafora podróży po pamięci. I wokół tej łodzi zbudowany teatr rapsodyczny. Raczej ujawniający "upodobanie tego, co patrzy", niż samą hieroglificzną treść spektaklu "Samuela Zborowskiego" w Teatrze Narodowym.

Utrwalił mi się męskim, pięknym i wyrazistym tonem - Jan Tesarz (Samuel Zborowski). Wśród zawodowych aktorów on jeden był z teatru, a nie estrady. W tej zbiorowej recytacji jeszcze Halina Rowicka (Heliana-Atessa) zmuszała do słuchania siebie. Inni, przecież świetni aktorzy, jak Zofia Kucówna, Kazimierz Wichniarz, Henryk Machalica nie wspomogli widza w percepcji tej mrocznej sztuki Słowackiego. Raczej nie z własnej winy.

Największym pożytkiem z pójścia do teatru był tym razem, wnikliwy artykuł Marty Piwińskiej, zamieszczony w programie do spektaklu: "Najdziwniejszy poemat literatury polskiej". Ale nie streszczę go, zwyczajem recenzentów, co robi się dość nagminnie, kiedy o samym spektaklu niezbyt wiele można powiedzieć. Chcę przecież żebyście państwo jednak spektakl obejrzeli abyśmy mogli, jak pragnął tego Norwid - pięknie i mocno się różnić. A program kosztuje jedyne 13 złotych inflacyjnych.

Być może zobaczycie "Samuela Zborowskiego", jak to już ktoś napisał - "porażonym sercem".

Ktoś już bowiem "był pod wrażeniem wydarzenia wielkiej wagi". Kogoś już "Dusił Słowacki mądry, niebezpieczny i obcy".

Przekonajcie się sami, że jednak w tydzień po premierze widownia była pełna, za wyjątkiem pierwszego rzędu, co zrozumiale ze względu na czas, z jakim ścigają się ci, na których te miejsca czekają.

Po pierwszym akcie oklaski były ledwo, ledwo. Na koniec jednak dłuższe i serdeczne. Była to teatru frekwencja czy publiczność? Ja myślę, że publiczność, wobec której teatr czuje się zobowiązany artystycznie i społecznie.

Czechow powiedział: "Mówić o wadach talentu, to bodajże to samo, co o wadach wielkiego drzewa, które rośnie w ogrodzie; nie tyle chodzi przecież o drzewo, ile o upodobania tego, co patrzy na to drzewo".

A ja nie chciałem mówić o wadach tego wielkiego drzewa, które rośnie w Teatrze Narodowym, a raczej o owocach tego drzewa. To, co spadło z gałęzi, wydało mi się nie dość dojrzałe.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji