Od klasyki do rzeczywistości
Dla tych, którzy w teatrze szukają przede wszystkim myśli, a nie tylko odpoczynku czy rozrywki, wystawił warszawski Teatr Narodowy pierwszą premierę bieżącego sezonu. Prace nad nią trwały długo, ale przyznać trzeba, że pozycję wybrano diablo trudną. Mowa o "Samuelu Zborowskim" Juliusza Słowackiego. Należę do tych widzów, którzy w pełni docenili wkład reżysera Adama Hanuszkiewicza, którzy chwalą wagę całego przedsięwzięcia wraz z pięknem poszczególnych obrazów. Co wcale nie znaczy, ze spektakl jest łatwy w odbiorze i jednoznaczny. Wręcz przeciwnie, na pewno prowokuje do dyskusji. Skoro jednak tak się naród nasz na codzień rozpolitykował, zaproponował mu Hanuszkiewicz w teatrze dalszy ciąg tej wojny myśli i przeciwstawnych racji, i to na tekście genialnego, narodowego wieszcza.
Oczywiście, same intencje nawet tak szlachetne, jeszcze nią przesądzają o wartości dzieła. Ale prosta a sugestywna oprawa scenograficzna Jerzego Czerniawskiego wzmaga jego nastrój, zaś znakomite w kilku wypadkach aktorstwo przenosi poprzez rampę myśli tak trudne do prześledzenia w czasie samotnej lektury. I właśnie ten motyw ludzkiej indywidualnej myśli, buntującej się przeciwko rygorom nakazom władzy zwierzchniej (tak nas dziś bulwersujący), ciągłość pierwiastka niepokoju decydującego o losach świata, odwaga głoszenia niepopularnych przekonań - wszystko to składa się na siłę i urok tego niecodziennego przedstawienia. I pozwala bardzo trudny i rzadko grywany utwór klasycznego poety o zwycięskiej i zbawiającej ludzkość idei - nawet jeśli chwilami błądzącej - pogodzić z gorączką aktualnych dysput społecznych.
Toteż podkreślając specyfikę tego przeżycia, gdzie wszystko jest przez ducha stworzone dla ducha, namawiam jednak tych, którzy cenią teatr jako zaczyn myślowy i bodziec dla własnych przemyśleń do wybrania się do Teatru Narodowego. Zwłaszcza, że wiele w tym przedstawieniu piękności i tekstowych i wizualnych, z jakże sugestywnym obrazem początkowym na czele. W rolach prowadzących przez wieki: Halina Rowicka i Tomasz Budyta, poetą jest Adam Hanuszkiewicz, Bukarym-Lucyferem Gustaw Kron. W części drugiej historyczny spór między Samuelem Zborowskim, a kanclerzem Zamoyskim wiodą Jan Tesarz i Henryk Machalica.
(...)