Gdańsk. Wybrzeże na koniec roku
Ten rok w teatrze należał do Teatru Wybrzeże. Na tę pozycję Wybrzeża pracowała też po prawdzie swoją słabością konkurencja: Teatr Miejski przeżywa niepokojący spadek formy, Muzyczny przeorganizowuje się pod nową dyrekcją, a Festiwal R@Port przeszedł w tym roku zapaść. Ale nie pomniejsza to dokonań teatru przy Targu Węglowym.
"Broniewski" w Teatrze Wybrzeże
"Broniewski" Radosława Paczochy, w reżyserii Adama Orzechowskiego, to przykład bardzo udanej realizacji tej sceny. Biografia sztandarowego poety PRL stała się dla autora i reżysera okazją do rozważań o latach komunistycznego zniewolenia, bez łatwych sądówjednak i uproszczeń. Robert Ninkiewicz w roli Broniewskiego poruszająco pokazał duchową złożoność poety, momenty jego poetyckich wzlotów i życiowych upadków. Ten więzień Łubianki i żołnierz Andersa potrafił potem pisać peany na cześć Stalina. Nałogowy lewicowiec i nałogowy pijak z jednego nigdy się nie wyleczył: z kultu polskości i kultu poezji. Złożona postać i odpowiadająca temu rola Ninkiewicza.
Katarzyna Figura w "Marii Stuart" Schillera
Początkowo wydawało się, że pomysł zatrudnienia w Teatrze Wybrzeże Katarzyny Figury wniesie tyle jedynie, że przyprawi trójmiejskie życie nieobecnym tu od lat celebrytyzmem. Aletak mogło się wydawać tylko do czasu jej występu w "Marii Stuart" Schillera, w reżyserii Adama Nalepy. Figura znakomicie odegrała Elżbietę Tudor i jej dramat władczyni, która wie, że władza wyki uczą człowieczeństwo i serce. Cały spektakl to przede wszystkim zmagania tych dwóch
charakterów: Marii Stuart Doroty Kolak i Elżbiety Tudor Katarzyny Figury. Aktorki z krwi i kości, a nie celebrytki.
"Wycinka" [na zdjęciu] na festiwalu Wybrzeże Sztuki
"Wycinka" - wybitny spektakl Teatru Polskiego we Wrocławiu, w reżyserii Krystiana Lupy, zobaczyliśmy w Gdańsku podczas festiwal u Wybrzeże Sztuki. Można by w nieskończoność wyliczać zalety tego przedstawienia. Wymieńmy to, co najistotniejsze, a zatem: szacunek dla literatury, na podstawie której powstało (intelektualna proza Thomasa Bernharda), dla wypowiadanego na scenie słowa, szacunek dla widza wreszcie. Widza, od którego się wymaga. Wielkiej klasy reżyser nie szokuje, a myśli, do myślenia zmusza też widza, a poddaje tematy - przetrzymując go na widowni ponad cztery godziny - dalekie od popkulturowej sieczki. Lupa nie kokietuje odbiorcy, nie mami tanimi chwytami, nie podlizuje się. Trzyma piękny dystans, zdając się mówić, że teatr - tak jak poezja - wcale nie musi być sztuką dla każdego, że to sztuka tylko dla wybranych.