Jak Janicki stał się aniołem dla Kabelka
W teatrze, domu, na rowerze, Michałowi Janickiemu, aktorowi Teatru Polskiego i dyrektorowi Teatru Kameralnego, towarzyszy wszędzie piesek Kabelek. - Kocham go miłością czystą, za to, że jest - mówi o kundelku. Nie każdy wie, skąd pies wziął się w jego domu - pisze Ewa Podgajna w Gazecie Wyborczej - Szczecin.
Pierwszy raz ujrzeli się kilka lat temu przed Teatrem Polskim. Przy wejściu stała i płakała starsza pani. Była chora, wyznaczoną operację i nie miała komu oddać pieska. Pomyślała, że może pod teatrem znajdzie się ktoś wrażliwy, kto ulituje się nad zwierzakiem?
Aktor spojrzał. - Ja go wezmę - zadeklarował.
- Ale czy będzie pan potrafił zaopiekować się zwierzątkiem?
- Czy mówią pani coś w tej sprawie nazwiska Brigitte Bardot i Violetty Villas? Ja jestem trzeci - przekonał ją Michał Janicki.
Razem na rowerze
Małżonka Zofia Jankowska-Janicka wróciła z Warszawy. Za stołem siedzieli mąż i Kabelek. - Michale, czyj to pies? - zapytała zdziwiona. - Nasz - usłyszała. - Ale mamy tyle obowiązków, czy będziemy mieli czas, żeby się nim opiekować - miała wątpliwości.
- Jest mały, ja go będę wkładał do torebki, wszędzie ze sobą zabierał.
I Kabelek wszędzie towarzyszy Michałowi Janickiemu. Lubią wspólne eskapady na rowerze po Szczecinie. Piesek sadowi się w koszyku umocowanym z przodu. Tak razem zobaczyli napis, że Cepelia likwiduje sklep w Bramie Portowej, od czego zaczęła się historia Teatru Kameralnego w Bramie.
Kabelek na Michale wampirzy
Umie znaleźć się w Teatrze Polskim. Na sygnał inspicjentki: "zaczynamy", grzecznie udaje się do szafy i odpręża na butach dzielącego garderobę z Janickim Adama Dzieciniaka. - Ostatnie brawa go ożywiają i staje gotowy do powrotu do domu - opowiada pan. - Na scenę jednak wchodzić mu nie wolno. Mógłby mi wyrosnąć bezczelny konkurent.
Czasami miłość bywa trudna, bo jak zauważył kiedyś goszczący u Janickich kompozytor Piotr Moss: - Kabelek na Michale wampirzy.
Dlaczego? Fraszka za odpowiedź
Poprzednia właścicielka, która już odeszła z naszego świata, po wyjściu ze szpitala jeszcze zadzwoniła, poprosiła o odwiedziny. - Kabelek trafił w dobre ręce - podziękowała.
Pytanie - dlaczego stał się dobroczyńcą, Michał Janicki żartobliwe zbywa fraszką Andrzeja Waligórskiego:
Zapylała raz pszczółka jakiegoś badyla,
Wtem czuje, że od tyłu też ją ktoś zapyla.
Patrzy się, a to truteń, niejaki Zenobi.
Morał - rób dobrze innym, tobie też ktoś zrobi.
* Szczecińskie Anioły. Mają rodziny, dzieci, znajomych, obowiązki, studia, pracę, pasje. Życie jak wielu innych. I jeszcze jedno - potrzebę czynienia dobra. Czasami decyduje przypadek. Czasami myśl, że po prostu trzeba coś pożytecznego zrobić. Takich jak oni są tysiące, choć często o tym nie wiemy. W świątecznym cyklu przedstawiamy kilkoro z nich.