Artykuły

Tosca w Białymstoku

Istnieją powody, dla których można wykonać dzieło operowe koncertowo.Tak postąpiono w Białymstoku, gdzie tymczasem nie ma dyrektora, ale wszystko zdaje się toczyć swoim torem, co dobrze świadczy o poziomie pracy przejściowo osieroconego zespołu. Miejmy nadzieje, że tylko tymczasowo nie ma pieniędzy na nowe inscenizacje. Toteż "Toscę" wykonano koncertowo pod doświadczoną batutą nestora polskich dyrygentów operowych - Mieczysława Dondajewskiego - pisze Sławomir Pietras w Tygodniku Angora.

Istnieją powody, dla których można wykonać dzieło operowe koncertowo. Może robić to zespół filharmoniczny, angażując solistów i chór, wykonując operę tak jak oratorium, czyli statycznie, z nutami w rękach i z dyrygentem przy pulpicie.

Czasami czyni to zespół operowy, rezygnując z kanału orkiestrowego, dekoracji, kostiumów, grając i śpiewając na scenie, tak jak w filharmonii. Nie ukrywajmy, że w teatrze operowym gra się tak najczęściej ze względów finansowych.

Ale nie tylko. Przed laty w Łodzi i Poznaniu w ten sposób prezentowaliśmy opery, które później doczekały się wszakże wykonań scenicznych. Każdorazowa przed-premierowa wersja koncertowa miała charakter swoistej promocji przyszłej premiery, a perfekcyjne muzyczne wyćwiczenie dzieła znacznie podnosiło poziom późniejszego wykonania scenicznego.

Tak postąpiono w Białymstoku, gdzie tymczasem nie ma dyrektora, ale wszystko zdaje się toczyć swoim torem, co dobrze świadczy o poziomie pracy przejściowo osieroconego zespołu. Miejmy nadzieje, że tylko tymczasowo nie ma pieniędzy na nowe inscenizacje. Toteż "Toscę" wykonano koncertowo pod doświadczoną batutą nestora polskich dyrygentów operowych - Mieczysława Dondajewskiego.

Jest to zadanie dla dyrygenta, a zwłaszcza orkiestry filharmonicznej, szczególnie trudne, nie tylko ze względu na poziom skomplikowania partytury arcydzieła Giacomo Pucciniego. Wielkie emocje tkwiące w tej pięknej muzyce bez ich scenicznego odzwierciedlenia wymagają od wykonawców szczególnego mistrzostwa, umiejętności i dyspozycji. Wykazał się nimi zarówno Maestro, profesorowie orkiestry, jak i zaproszeni na tę okazję protagoniści.

Gdyby to ode mnie zależało, zrezygnowałbym z jakichkolwiek elementów gry aktorskiej na estradzie. Bez stosownego sztafażu teatralnego, zamiast skupiać uwagę odbiorców na stronie muzycznej i wokalnej, rozpraszają percepcję na surogaty akcji scenicznej, co momentami może wydawać się śmieszne.

Do znudzenia będę powtarzał, że mamy w Polsce na europejskim poziomie młody sopran spinto o pięknym brzmieniu, wybitnym talencie aktorskim, urodzie amerykańskiej gwiazdy i szczytowej formie wokalnej. Nazywa się Ewa Vesin. Wprawdzie dała tu i tam próbkę swych możliwości, ale ciągle nie dostrzegają tego artystyczni "kreatorzy" oper polskich z Warszawą i Poznaniem na czele. Wydają się zbyt zajęci własnymi nieszczęsnymi pomysłami, trwonieniem kasy na często marnych śpiewaków z zagranicy, no i swoimi - niemałymi przecież - dochodami.

Inaczej jest w Białymstoku. Do najmłodszego u nas zespołu operowego jeszcze nie dotarły ta swoista korupcja, cynizm i tupet. Oby wybudowany tam niedawno wspaniały obiekt teatralny, z fachowo skompletowaną ekipą techniczną i organizacyjną, nie wpadł w niepowołane ręce. Zbyt często prowadzą do tego kuriozalne werdykty ogłaszanych ciągle konkursów. Najczęściej stają do nich poszukiwacze zarobków i posad, a nie utalentowani i zdeterminowani kreatorzy sztuki lirycznej, będący fachowcami gwarantującymi profesjonalny poziom prowadzenia teatru.

Czy w ogóle tacy jeszcze są? Oczywiście! Należy tylko wyruszyć na ich poszukiwania, a nie czekać na podania konkursowych debiutantów, nierealnych marzycieli lub zwykłych nieudaczników.

To tyle z operowego Białegostoku, gdzie komentowałem z estrady przebieg "Toski", podziwiałem wspaniałą formę wokalną Sylwestra Kosteckiego, najlepszego polskiego Cavaradossiego, i mistrzostwo wokalne Jerzego Mechlińskiego, który wystąpił jako baron Scarpia. Zachwytów nad Toscą Ewy Vesin nie będę powielał, radząc jej, aby nie znalazłszy należytego zainteresowania w Ojczyźnie, stanęła do przesłuchań zagranicznych. Kontrakty i dobre propozycje posypią się jak z rogu obfitości.

Ze zdumieniem oglądałem nowy gmach Opery i podziwiałem tłumy publiczności od rana (dzieci i młodzież) do wieczora (eleganccy, świetnie reagujący melomani) oblegający swój luksusowy przybytek wszelkich muzycznych gatunków teatralnych. Obiecałem przyjechać tu na zapowiedzianą premierę "Czarodziejskiego fletu", w przekonaniu, że należy szczególnie pilnie strzec artystycznej cnoty najmłodszej córy polskiej sztuki operowej.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji