Pięciu braci Moe
Kobieta porzuca mężczyznę. Ten popada w depresję i alkoholizm. Na pierwszy rzut oka tragedia, ale... z pomocą przychodzi mu pięciu braci. Wyskakują ze starego radia i w brawurowy, pełen humoru sposób przywracają mu chęć do życia. Oto treść musicalu "Pięciu braci Moe" - od 4 maja w warszawskim Teatrze Roma. Namówiliśmy aktorów grających w nim główne role, na zwierzenia dotyczące ich trudnych życiowych momentów.
JAN BZDAWKA (Nomax na zmianę z D. Kordkiem):
- Moją pierwszą miłością była Żaneta. Mimo że miałem wtedy naprawdę niewiele życiowego doświadczenia, wydawało mi się, że zostaniemy razem już do końca, stworzymy rodzinę i będziemy mieć dzieci. Niestety, jak to zwykle bywa z pierwszą miłością, tak się nie stało. Ona wyemigrowała do Niemiec i odległość zniszczyła nasz związek. Fatalnie się z tym na początku czułem, jednak nie popadłem w żaden nałóg jak bohater musicalu "Pięciu braci
Moe . Znalazłem inne zajęcie, które pomogło mi zapomnieć. Wsiadałem na rower, jechałem gdzieś i w samotności pisałem wiersze. Po dwóch latach spotkałem Żanetę, ale oboje wiedzieliśmy, że nie ma już tego, co nas kiedyś łączyło.
DAMIAN ALEKSANDER (No Moe):
- Nigdy nie używałem tyle alkoholu co główny bohater "Pięciu braci Moe", ale w głębokim dołku byłem raz! Parę miesięcy temu rozpaczałem z powodu Ewy. Wydawało się, że wszystko ułoży się nam wspaniale, że to właśnie "ta" kobieta. Ale miło było tylko przez kilka dni. Po tygodniu Ewa powiedziała, że chciałaby być uczciwa wobec mnie, więc musi się zastanowić, co z nami dalej, i za parę dni na pewno się do mnie odezwie. Serce mi biło, gdy tylko brzdąknął telefon, ale ona nie zadzwoniła... Na szczęście nie wpadłem aż w taką depresję jak Nomax. Szybko zrozumiałem, że popełniłem błąd. Tak naprawdę Ewa była kimś zupełnie innym niż sobie wyobrażałem.
DARIUSZ KORDEK (Nomax na zmianę z J. Bzdawką):
- W przeciwieństwie do postaci, którą gram w musicalu, nigdy nie byłem w depresji przez kobietę. Ale jedno zdarzenie rzeczywiście mnie podłamało. 2 lata temu spadłem z konia i odniosłem poważną kontuzję kolana. Naderwane ścięgna, torebka stawowa, więzadła - tragedia! Jednak najgorsze było to, że byłem unieruchomiony. Jestem człowiekiem aktywnym, a tu cierpliwie musiałem czekać, aż wszystko się zagoi. Przez miesiąc oglądałem telewizję, czytałem albo rozmawiałem przez telefon. To był jedyny raz w życiu, kiedy popadłem w stan przypominający depresję. Nie wytrzymałem. Pamiętam, że jeszcze z gipsem na nodze jeździłem samochodem, a zdrowa noga musiała wystarczyć za dwie.
ROBERT ROZMUS (Foraid Moe):
- Niejednokrotnie zdarzały mi się takie sytuacje, że było po prostu źle. I pewnie 90 procent facetów coś takiego przeżyło. To było w czasach mojej wczesnej młodości. Pamiętam, że zdawałem po raz pierwszy do szkoły teatralnej i nie dostałem się. Dodatkowo byłem śmiertelnie zakochany. Miała na imię Małgosia. Była moją pierwszą miłością i pierwszym młodzieńczym dramatem. Polegał on na tym, że ona już z kimś chodziła, a ja chcąc zachować honor nie mogłem się w ich związek mieszać. Nie byłem wtedy sobą. Alkoholu nie nadużywałem, ale za to uciekałem od ludzi. Nic mnie nie cieszyło: ani otaczający mnie przyjaciele, ani słoneczko z rana. Do całego świata nastawiłem się na "nie".
MICHAŁ MILOWICZ (Big Moe):
- Moim pierwszym zauroczeniem i... rozczarowaniem była piwnooka bułgarska piękność Virginia. Miałem 17 lat i wpadłem w miłosne oko cyklonu. Były wakacje i spędzaliśmy ze sobą każdą chwilę. Po miesiącu musiałem wracać do Polski. Tęskniłem bardzo. Któregoś dnia babcia z politowaniem powiedziała: "Wnuczku, masz dopiero 17 lat. Wszystko jeszcze przed tobą". Byłem tymi słowami oburzony. Kolejne wakacje znowu spędziłem z Virginią. Kiedyś mój tata pojechał do Bułgarii w delegację. Wracając przywiózł dla mnie list od Virginii. Był czuły, ale moja dziewczyna nie zauważyła, że przykleiła się do niego jeszcze jedna kartka. To był drugi list. Też czuły, ale... nie do mnie. Do jej chłopaka w wojsku. Poczułem się oszukany.