Podróż z Peer Gyntem
Kiedyś grywał w najważniejszych przedstawieniach Krystiana Lupy. Porzucił jednak aktorstwo dla reżyserii. Wróble ćwierkają, że zostanie także dyrektorem warszawskiego Teatru Dramatycznego. Właśnie tam Paweł Miśkiewicz przygotował "Peer Gynta" według dramatu Henryka Ibsena. Po tym spektaklu nie spodziewajcie się tradycyjnego widowiska. Żadnej koturnowości i patosu, za to dużo ironii oraz śmiechu. Pierwsza część rozgrywa się w teatralnym foyer. Peer Gyntów jest aż pięciu (grają: Adam Ferency, Mariusz Benoit, Krzysztof Dracz, Marcin Troński, Krzysztof Bauman). Każdy przedstawia jeden z wariantów bohatera, ale też po prostu ludzkiego losu. Słowami Ibsena i innych współczesnych mu pisarzy prowadzą rozmowę. Czasem niezwykle zabawną. Po przerwie przenosimy się na dużą scenę Dramatycznego. Bohater kontynuuje swoją wędrówkę. Po drodze spotyka tajemniczą kobietę (Katarzyna Figura). Pojedna się też z matką. W tej wzruszającej scenie zobaczymy Mariusza Benoit i Barbarę Krafftównę. Paweł Miśkiewicz precyzyjnie cyzelował formę widowiska, długo pracował nad każdym rozwiązaniem. Ale opłaciło się, bo jego "Peer Gynt" to przedstawienie, które zostaje w pamięci.