Artykuły

Barowy szowinizm

Olaf Lubaszenko, niegdyś po prostu dobry aktor, dziś znany także jako reżyser kiepskich filmów, nie ustaje we wciskaniu ludziom tandety. Debiutując jako reżyser teatralny stworzył najbardziej żenujący spektakl sezonu.

Nomax (Jan Bzdawka), rozmamłany cienias, po odejściu dziewczyny nie znajduje innego rozwiązania jak picie na umór. W jego pijackich zwidach, niczym białe myszki, pojawia się pięciu braci Moe, aby wskazać mu jedy­nie słuszną drogę w życiu. Może fakt, że są częścią jego zamroczo­nej alkoholem wyobraźni, spra­wia, że ich wskazówki, dobre rady i słowa pociechy to trudny do zniesienia bełkot. Horror polega na tym, że nie chcą zniknąć i trują coś, raz o miłości, raz o przypalo­nym steku, raz o jakiejś rybie. Nie wiedzieć czemu zaciągają Nomaxa do baru "Gorąca flądra" i katują tam standardy Louisa Jordana.

Występujący w "Pięciu Braciach Moe" aktorzy: Michał Milowicz, Wojciech Paszkowski, Jan Bzdawka i Robert Rozmus, nieraz odnosili sukcesy w muzycznych widowi­skach jak "Grease", "Crazy For You", "Miss Saigon" czy spekta­klach Teatru Buffo. Znakomicie śpiewają i tańczą, mają doskonałe wyczucie gatunku, jakim jest musi­cal. Żal więc patrzeć, jak w spekta­klu Lubaszenki zmieniają się w tru­pę błaznów; bo jedynie błaznowa­niem nazwać można ich usilne pró­by rozbawienia widowni przebie­rankami za kurczaki i psy, piszcze­niem, gdakaniem, pakowaniem się we czwórkę w damskie desusy w piosence "Lubię grube". Piosen­ka ta to nie jedyna perełka w tym wielce wyrafinowanym spektaklu, skrzącym się od powiedzonek w stylu: "Dobrej nocy - strzelam z procy" i sentencji typu: "Życie - spotkania, rozstania i... bania". Żar­tami sypią chłopcy jak z rękawa. Je­den z lepszych to odpowiedź na pytanie "Kogo?". "Misia Gogo"!

Przed premierą Olaf Lubaszenko zapowiadał, iż jego spektakl nie bę­dzie służył jedynie czczej rozrywce, skłoni także do wzruszenia i wspól­nego szukania odpowiedzi na pyta­nie, co jest prawdziwą wartością w życiu. I pewnie dla wzbudzenia w widzu poczucia wspólnoty akto­rzy namawiają publiczność do za­śpiewania razem jakże głębokiego refrenu "Push ka pi she pie-hej, hej! Ubli jai, jai, japla. Oto new calipso be-bep". Można się gibać, machać, kręcić biodrami, a nawet złapać pił­kę do koszykówki rzucaną ze sceny. Można także skandować za namo­wą aktorów hasło: "Praca, forsa i dziwki to męskie rozrywki!" Pre­zentowany w piosenkach (z kiepskimi tekstami) i mizernych dialo­gach tani szowinizm sprowadza się głównie do kultu niewybrednych męskich rozrywek i przyjemności.

Spektakl ten idealnie nadawał­by się więc do urozmaicania fir­mowych wyjazdów integracyjnych i barowych wieczorów przy piw­ku. Tam jego miejsce.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji