Siedmiu robi Pięciu...
W Teatrze Muzycznym pojawią się w piątek o godz. 20. Pięciu wesołych braci Moe i Nomax. A nad wszystkim czuwa ten siódmy, reżyser
Olaf Lubaszenko, czyli reżyser przedstawienia
- Długo zastanawiałem się nad tym, czy przyjąć propozycję reżyserii "Pięciu braci". Musical to dla mnie nowa materia. A tekst tego musicalu to raczej impresja na temat libretta niż libretto. Większość scenicznych sytuacji trzeba było wydedukować tylko z dialogów. Brak też tu standardowej fabuły. To historia, która dzieje się raczej w duszach bohaterów. Oczywiście, że mam tremę, i to dużą. To w końcu pierwsza konfrontacja przedstawienia z widownią. Ale teraz wszystko w rękach...
Sześciu chłopaków na scenie
Dariusz Kordek, czyli Nomax
- Wokół jego postaci dzieje się cała akcja spektaklu. Diagnoza jest krótka - Nomax to facet z problemami. Rozstał się z ukochaną dziewczyną, nie ma grosza przy duszy i zaczyna coraz częściej zaglądać do kieliszka. I oto pewnego ranka zamiast białych myszek ukazują mu się...
Wojciech Dmochowski, czyli Little Moe
- To taki Joe Pesci - śmieje się aktor. Little Moe uwielbia przebywać we wszelkiego rodzaju knajpach i knajpkach, przepada za zadymami i rozkręca wszystkie zabawy. A poza tym kocha obfite kobiety. Ma chyba najbardziej negatywny stosunek do głównego bohatera, a swoje problemy rozwiązuje pięściami. Nakłania Nomaksa, żeby po męsku załatwił swoje sprawy.
Robert Rozmus, czyli Four Eyed Moe
- Czterooki Moe to największy żartowniś spośród wszystkich braci. Swoista maskotka spektaklu. Świetnie naśladuje wszystkie charakterystyczne odgłosy i mówi wieloma głosami. Kilka razy przebiera się nawet za kobietę.
Tomasz Steciuk, czyli No Moe
- No Moe to facet wszędobylski i trochę przemądrzały. Lubi dowodzić, choć czasem można odnieść wrażenie, że chyba nie ma do tego zbytnich predyspozycji. - Ale ogólnie jestem sympatyczny, podobnie zresztą jak pozostali bracia - mówi Tomasz Steciuk. Nomaksowi śpiewa m.in. piosenkę o tym, że dziewczyna, która lubi dominować nad facetem, nie musi być wcale taka zła.
Michał Milowicz, czyli Big Moe
- Jest jakby głosem wszystkich braci razem. Łagodzi spory i konflikty. Istna siła spokoju - oczywiście do pewnego stopnia. Big Moe to uosobienie męskiego opanowania i pewności siebie. - I jeszcze jedno - dodaje Milowicz - nie ulegam kobietom.
Wojciech Paszkowski, czyli Eat Moe
- Przede wszystkim - lubi jeść. A poza tym jest tak samo zwariowany jak pozostali bracia. Nomaksowi śpiewa m.in. piosenkę "Niech słońce nie widzi, że płaczesz". Radzi mu, żeby znalazł wreszcie dobry kierunek w życiu, przestał pić i użalać się nad sobą.