Artykuły

Niezastąpiony Doktor

W Anglii, w miasteczku Puddleby nad rzeką March, mieszkał doktor Jan Dolittle (co po polsku przekłada się: Nierobek). Ale jego praktyka lekarska nie przynosiła mu dochodów. Pacjenci rzadko zjawiali się u niego, a jeśli, to tyl­ko raz. Pewnie dlatego, że pocze­kalnia pełna była rozmaitych zwierząt. A to na krześle leżała biała mysz, spod krzesła wycho­dził jeż, po korytarzu włóczyła się kaczka, na podwórku przechadzał się koń, owce, można było zoba­czyć swawolącą małpkę, nie mó­wiąc o chmarach wróbli, gołębi, kur, psów.

Bo doktor Dolittle lubił zwie­rzęta. I kiedyś grono jego ulubień­ców, pies Jip, kaczka Dab-Dab, prosię Geb-Geb i papuga Poline­zja, zatroskanych ubóstwem dok­tora uradziło, by zasugerować mu, aby zamiast leczyć ludzi - leczył zwierzęta. Ale żeby dobrze leczyć, powinien poznać mowę zwierząt. Postanowiły go więc nauczyć języ­ka zwierząt. A gdy się nauczył, za­słynął wśród zwierząt całego świa­ta.

Pewnego razu doktor Dolittle otrzymał wiadomość, że wśród małp mieszkających w Afryce za­panowała straszliwa epidemia. Nie zastanawiając się długo, dok­tor Dolittle ruszył małpom na pomoc w towarzystwie swoich naj­bliższych: psa Jipa, kaczki Dab-Dab, świnki Geb-Geb, papugi Po­linezji i Białej Myszki... Tak zaczę­ły się przygody doktora Dolittle, a spisał je w wielu książkach pan Hugh Lofting.

W dzieciństwie zaczytywałem się cyklem książek o doktorze Ja­nie Dolittle: "Zwierzęta doktora Dolittle", "Poczta doktora Dolit­tle", "Cyrk doktora Dolittle", "Opera doktora Dolittle", "Zielo­na kanarzyca", "Ogród zoologicz­ny doktora Dolittle", "Podróż doktora Dolittle", "Tajemnicze je­zioro", "Opowieści z Puddleby". Po cichu powiem, że do tej pory zaczytuję się tymi książkami.

Od teraz młodzi i starzy miło­śnicy i przyjaciele doktora mogą nie tylko zaczytywać się jego przy­godami (z największych opresji za­wsze wychodził szczęśliwie dzięki pomocy zwierząt; ba, jeśli ktoś zna ich mowę, cieszy się szacunkiem i miłością zwierząt) - ale i oglądać go.

Oto warszawski Teatr "Rampa" w grudniu 1997 r. wystąpił z pre­mierą sztuki "Zwierzęta doktora Dolittle" - i gra dalej. Napisał tę sztukę Jerzy Bielunas, reżyser przedstawienia (widocznie członek nieformalnego Klubu Przyjaciół Doktora Dolittle - witam, panie

Jerzy), na podstawie całej tej, wy­mienionej wyżej serii książek Hugha Loftinga. Teraz jest to lektura obowiązkowa dla klasy II. Nie wiem, czy z tego się cieszyć, bo wiadomo, że lektura obowiązkowa może na lata, albo i na zawsze, zniechęcić do konkretnej książki. Za moich czasów opowieści o dok­torze Dolittle nie były żadną lek­turą, a jednak ja oraz moi koledzy i koleżanki zaczytywaliśmy się ni­mi. No, ale mam nadzieję, że fakt, iż te książki są lekturą obowiązko­wą, nie zniechęci nikogo do sym­patycznego doktora.

Tym bardziej, że w przedstawie­niu klasyczna fabuła, oddana do­syć wiernie (no, ze zmianami obli­czonymi na współczesnego widza dziecięcego), uzupełniona została piosenkami i muzyką w stylu reg­gae, lecz i klasyczną. A napisane dla spektaklu piosenki też mają swój urok: "Do serca przytul psa, Weź fokę na kolana, A kiedy zimą ziąb, Wróbelki karm, uchyl im drzwi, Gdy zwichnie nogę słoń, To noś go na barana, Niech w domu twym ma kąt Nocna ćma i polna mysz". Ufam, że doktor Dolittle do końca świata pozostanie nie­śmiertelny i do końca świata będą go kochać dzieci, a on - dzieci i zwierzęta.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji