Artykuły

Znowu daliście się nabrać

"Królowa Margot. Wojna skończy się kiedyś" w reż. Wojciecha Farugi w Teatrze Polskim w Bielsku-Białej. Pisze Agnieszka Pollak-Olszowska w portalu bielsko.biala.pl.

"Królowa Margot. Wojna skończy się kiedyś" jest widowiskiem artystycznym przygotowanym z ogromnym rozmachem. Warto je zobaczyć chociażby po to, aby uświadomić sobie, że w propagandzie politycznej - niezależnie od rozwoju ludzkości i środków masowego przekazu - nic się nie zmieniło. W minioną sobotę w Teatrze Polskim odbyła się długo oczekiwana premiera spektaklu w reżyserii Wojciecha Farugi.

Spektakl nawiązuje do powieści Alexandra Dumasa (ojca) i filmu Patrice'a Chéreau, opartych na pamiętnikach Małgorzaty de Valois. Jest rok 1572, trwają wojny religijne we Francji. Krajem włada młody Karol IX Walezjusz. Jego siostra Margot wbrew swej woli zaślubia protestanckiego króla Nawarry, Henryka Burbona. Małżeństwo ma na celu pogodzenie katolików i hugenotów. Na wesele przybywa wielu hugenockich poddanych Henryka. W sześć dni po uroczystości z rozkazu ambitnej Katarzyny, matki Karola IX, zostają podstępnie zaatakowani i wymordowani. Historycy nazywają to wydarzenie "Nocą św. Bartłomieja".

Ani cienia świętości

,,Królowa Margot" to kostiumowy spektakl próbujący zmierzyć się z tajemnicą jednej z najbardziej niezwykłych kobiet epoki, tragicznie wplątanej w splot intryg politycznych, przeżywającą największą miłość swojego życia - do hugenota, którego cudem ratuje od śmierci. "Królowa Margot" jest także opowieścią o zepsuciu królewskiego rodu, gdzie na porządku dziennym są zabójstwa członków własnej rodziny czy kazirodcze związki między rodzeństwem.

Spektakl utrzymany jest w konwencji liturgii katolickiej. Wojciech Faruga nie pozwala jednak widzowi znaleźć tu cienia świętości. Wszystko jest jednym wielkim kłamstwem, przedstawieniem na potrzeby ludu w celu osiągnięcia pozornego pokoju. Nawet poruszająca scena opłakiwania przez królową matkę śmierci syna z pozoru przypomina pietę, bo przecież wiadomo, że sama niechcący do niej doprowadziła. Biskup zwiastuje śmierć bohaterów, intonuje liturgiczne pieśni, ale także błaznuje i obojętnie patrzy na rzeź (w tej roli Adam Myrczek).

- Wszystko, co powiedziałem jest kłamstwem, polityka to nie miejsce dla faktów - mówi król Francji Karol IX de Valois (znakomity Adam Graczyk).

Nic nie jest oczywiste

Sztuka Farugi polega na odejściu od dosłowności - na scenie nie ma batalistycznych scen z nocy św. Bartłomieja ani krwi na rękach królowej. Czasami widz ma wrażenie, że przypadkiem trafił na jedną z prób. Zamysł artystyczny reżysera nie byłby jednak czytelny, gdyby nie gra aktorska. Spektakl zdecydowanie należy do kobiet dzięki rolom Marty Gzowskiej-Sawickiej (królowa Katarzyna) i Magdaleny Łaski (tytułowa Małgorzata de Valois).

Obie aktorki w ciągu trzygodzinnego przedstawienia nieustannie ukazują skrajne emocje swoich bohaterek - nie tylko poprzez mimikę, ale także wymagający olbrzymiego wysiłku ruch sceniczny. Na uwagę zasługuje też Oriana Soika (Karolina de Sauve), która gra naturalnie i wiarygodnie.

W spektaklu nic nie jest oczywiste. Reżyser dyskretnie, a jednocześnie dobitnie nawiązuje do współczesności. Ze sceny słychać dźwięk gitary elektrycznej, jest muzyka techno, sypie się konfetti. Pojawiają się odniesienia do współczesnych kampanii wyborczych, fotoreporterów i mediów elektronicznych. Nie wiadomo, kiedy skończy się wojna. Może wtedy, gdy poniżona Margot zbuntuje się przeciwko własnej rodzinie? Może po śmierci ostatniego syna królowej Katarzyny? Może po zakończeniu wszystkich podziałów religijnych na świecie?

Sukienka z kurtyny

Znakomite kostiumy Agaty Skwarczyńskiej są historyczne, ale w miarę rozwoju fabuły bohaterowie są coraz bardziej z nich odzierani, ukazując się widzom w nowoczesnych wersjach negliżu, a nawet ponadczasowej nagości. Wszystko odbywa się w atmosferze brutalności i seksualnych aluzji. Wyraźnie można odczytać symbolikę bieli i czerni - katolicy są ubrani na biało, a hugenoci na czarno, jakby cały czas byli w żałobie. Na tym tle wyróżnia się czerwona sutanna biskupa i rewelacyjna suknia kochanki króla Francji, Marii Touchet (Jagoda Krzywicka), która stapia się z kurtyną Teatru Polskiego, bo jest uszyta z materiału o tym samym wzorze.

Twórcy "Królowej Margot" prowadzą nieustanną grę z widzem. Nie widziałam drugiego takiego spektaklu, w którym nie wiadomo, kiedy zaczyna się i kończy przerwa, a kiedy jest zakończenie całego przedstawienia. Gdy widownia zaczyna już klaskać, słyszy od Margot: - Znowu daliście się nabrać. Bohaterowie są marionetkami w rękach matki, wojska, ludu, własnego strachu.

- Szerokim kontekstem może tu być wojna w Jugosławii, ale także obecna sytuacja na Ukrainie. Zastanawialiśmy się nad tym, jak można dzisiaj opowiadać o wojnie. Jednym z kontekstów jest wojna widziana oczami cywilów. Wojna jednak jest często propagandą, dlatego chcieliśmy pokazać, że nikt nie jest tylko dobry i tylko zły. Narracja Nocy św. Barłomieja jest przecież napisana przez hugenotów. Chcemy pokazać, jak temat ofiar wojny jest zmanipulowany przez politykę - podkreśla reżyser Wojciech Faruga.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji