Cisza daje mi energię do życia
- Tak naprawdę drugi człowiek interesuje mnie znacznie bardziej niż ja sama. Ci, którzy mnie dobrze znają, wiedzą, że ja raczej słucham - mówi aktorka JOANNA SZCZEPKOWSKA.
Jest coś, bez czego nie potrafi Pani zupełnie funkcjonować?
- Bez ciszy, która daje mi energię do życia i do pisania. Ja jej potrzebuję tak, jak inni towarzystwa. Codzienna dawka ciszy, a zwłaszcza ciszy przyrody, to jest to, bez czego tracę siły. Trochę to dziwne u aktorki, ale ja jestem introwertykiem, który czasem udaje ekstrawertyka.
Zanim została aktorką, miała Pani pomysł, że skończy psychologię?
- Tak, bo lubię obserwować ludzi. Tak naprawdę drugi człowiek interesuje mnie znacznie bardziej niż ja sama. Ci, którzy mnie dobrze znają, wiedzą, że ja raczej słucham - jestem powierniczką tajemnic, ale sama rzadko się zwierzam.
Daje Pani temu dowód od wielu lat, np. w felietonach, które pisze Pani w wielu czasopismach?
- Rzeczywiście, kiedy zaczęłam pisać swoje felietony, wielu znajomych mówiło - "Dlaczego nie piszesz o tym: co robisz, gdzie Cię można zobaczyć itp. Wszyscy tak robią". Ja wolałam pisać o tym, co mnie naprawdę interesuje, co może wywołać dyskusję, nawet jeśli przysporzy mi to nieprzyjaciół.
W jakim procencie czuje się Pani aktorką? W jakim pisarką, felietonistką?
- Po 50 procent.
Aktorką została Pani wbrew ojcu i dziadkowi?
- Tak. Mój ojciec był przerażony. Miał nadzieję, że nie zdam do PWST. Uważał, że z moim typem wrażliwości nie wytrzymam w tym zawodzie i naprawdę robił wiele, żebym zrezygnowała. Mój dziadek - Jan Parandowski, twierdził, że będę pisała.
Muszę o to zagadnąć! Nie sposób nie zauważyć w Pani wyglądzie lekkości, witalności. Pytam, bo dotąd kojarzyłam Panią z krąglejszymi kształtami?
- Tak jak większość widzów. Zawsze spotykam się ze zdziwieniem, że jestem taka szczupła. W przypadku mojego typu urody kamera telewizyjna dodaje ok. 10 kg.
A stosuje Pani dietę?
- Nie. Lubię jeść i to w dużych ilościach, także słodycze. Bardzo nieekologicznie się odżywiam w przeciwieństwie do mojej młodszej córki Hani, która często mnie łapie na "złych uczynkach".
To znaczy?
- Często spotykamy się, a powodem spotkań jest pewna młoda dama - Zosia, moja wnuczka. Jestem w niej bezgranicznie zakochana! I nie bardzo umiem jej odmówić "soczków" i innych "podejrzanych produktów". Jestem typem babci, która dzwoni i pyta, czy może pomóc, wyjść na spacer... cokolwiek!
Czy właśnie z uwagi na Zosię zdecydowała się Pani na odejście z etatu w Teatrze Studio?
- To raczej zawodowy wybór. Etat ma swoje dobre strony, ale bardzo ogranicza. Czasem trzeba poświęcić czas dla spektakli, w które się nie wierzy, a ja coraz bardziej cenię swój czas. Mam jeszcze dużo do zrobienia!
Nie gra Pani w serialach, reklamach - z zasady?
- Ja po prostu nie mam wielkich potrzeb materialnych. Nigdy nie zapomnę miny reklamodawcy, który mi proponował naprawdę dużą sumę, a ja powiedziałam - a po co mi tyle pieniędzy?
Żyje Pani na własny, rachunek, odsuwa się od teatru a jednocześnie gra w swoich sztukach: "Goła Baba", "ADHD i inne cudowne zjawiska"?
- Takie życie sobie wybrałam. Jest trudne, trochę wędrowne, ale przynajmniej staję przed publicznością z tym, co mam jej naprawdę do powiedzenia. Niedługo widzowie zobaczą moją nową sztukę. To dwuosobowa komedia współczesna.
Komedia? Pani raczej kojarzona jest z rolami dramatycznymi, romantycznymi...
- I w ogóle z poważnymi tematami, wiem. A ja tak lubię komedie!
Joanna Szczepkowska
Urodzona: 1 maja 1953 roku w Warszawie.
Kariera: W 1975 ukończyła studia w PWST w Warszawie. Była aktorka Teatru Współczesnego w Warszawie, ale też Teatru Polskiego i Teatru Powszechnego. Związana była też z warszawskim Teatrem Studio. Oprócz działalności teatralnej i telewizyjnej zajmuje się pisaniem felietonów. Jest też autorką kilku książek. Najnowsza to druga część autobiografii "Wygrasz jak przegrasz", która właśnie pojawiła się w księgarniach w całej Polsce. Dzięki pierwszej części autobiografii "Kto ty jesteś" Pani Joanna dociera do ludzi, których inspiruje do szukania swoich korzeni.
Prywatnie: Ma dwie córki: Marię i Hannę oraz wnuczkę Zosię.