Plusk wody
Ostatnio mówi się często, że George Bernard Shaw nie wytrzymał próby czasu, że tak sławiony niegdyś jego błyskotliwy humor bardzo zmatowiał, że tak mu niegdyś właściwa przekorna ironia sprawia dziś wrażenie poczciwych żarcików. Przypadek Shawa nie jest oczywiście odosobniony; wielu innych równie jak on wziętych w swoim czasie autorów podzieliło ten sam los. Jednakże teatralni czy telewizyjni inscenizatorzy nie zawsze ulegają presji obiegowych opinii. Próbują dowieść, że są one przedwczesne, pochopne, niesprawiedliwe czy wręcz fałszywe. Nie są to zabiegi łatwe i nie każdy potrafi im sprostać.
Czy telewizyjną inscenizację "Cezara i Kleopatry" można uznać za próbę obrony autora i samej sztuki? Otóż wydaje się, że inscenizator nie miał takiego zamiaru, że raczej uznał sztukę Shawa za tak rozkosznie zabawną, iż oddał ją w ręce świetnych wykonawców i potraktował na zasadzie samograja. Aktorzy rzeczywiście nie sprawili zawodu, zagrali swoje role świetnie, tyle że każdy po swojemu. Kazimierz Rudzki jako Brytanikus zaprezentował styl farsowy, Mieczysław Voit, występujący w roli Potyniusza, odegrał dramat człowieka dźwigającego na swych barkach ciężar odpowiedzialności za los państwa i tronu wraz z zasiadającą na nim dzieciarnią, trzepocząca rzęsami Magdalena Zawadzka bardziej przypominała królewnę Śnieżkę niż dumne, inteligentne, przebiegłe i podstępne bóstwo Nilu. Wśród tych postaci z różnych sztuk z podziwu godną zręcznością lawirował w stroju Cezara Gustaw Holoubek, przystosowując się po trosze do każdej z nich, łagodząc, na ile to było możliwe, kontrasty wynikające z braku inscenizacyjnej koncepcji. "Cezar i Kleopatra" jest w gruncie rzeczy utworem błahym. Angielski dramaturg sięgnął do faktów i postaci historycznych, ale potraktował je ze znaczną swobodą. Z życia Cezara wybrał zresztą epizod o posmaku niemal komediowym. W czasie swej wizyty w Egipcie wdał się bowiem rzymski dyktator w spory dynastyczne, zajął się edukacją młodej Kleopatry, ucząc ją jak być królową, przy okazji nawiązał z nią romans, który zatrzymał go nad Nilem kilka miesięcy, przysparzając mu syna i sporo różnych kłopotów, nieporównanie jednak łagodniejszych od tych, jakie w kilka lat później z powodu tejże Kleopatry stały się udziałem jego młodszego kolegi, Antoniusza. Shaw wyidealizował postać Cezara, przedstawił go jako człowieka pełnego dobroci i wyrozumiałości dla innych. Równie swobodnie potraktował inne postacie; oczywiście - wszystko to tłumaczy się doskonale przyjętą przez niego konwencją.
Po obejrzeniu w telewizji "Cezara i Kleopatry" trudno rozstrzygać, czy i na ile utwór ten się zestarzał. Wydaje się, że autor inscenizacji zbyt swobodnie potraktował swe zadanie zdając się całkowicie na propozycje aktorów, przyjmując ich koncepcje, zbyt różne jak na jedno przedstawienie. W jednej tylko scenie twórca "Dzięcioła" pokazał przysłowiowy lwi pazur - w scenie przedstawiającej ucieczkę rzymskich gości w towarzystwie Kleopatry przed buntującym się elementem miejscowym. W scenie tej Cezar, Kleopatra i osoby towarzyszące zeskakiwały z wysokiej balustrady; każdy skok kwitował efektowny, bo głośny, efekt akustyczny - plusk wody. I to była scena, którą się pamięta.