Artykuły

Nigdy nie czułam się samotna

- W moim życiu zawsze Teatr jest na pierwszym miejscu. W Sabacie spędzam 12 godzin na dobę - rozmowa z tancerką, reżyserką i dyrektorką warszawskiego Teatru Sabat MAŁGORZATĄ POTOCKĄ.

Podobno mężczyzna, który chce z Panią być, musi zrozumieć jej pasje, pokochać jej teatr, często nawet w nim zagrać, i polubić jej zwierzęta?

- To chyba oczywiste, że mężczyzna, z którym kobieta jest związana, akceptuje jej pasje, rozumie to, co ona, kocha, a nawet czasami, tak jak w moim przypadku, wspólnie razem tworzą i występują na scenie. Z moim mężem Janem Nowickim stworzyliśmy wspólnie spektakl "Powrót Wielkiego Szu" i razem występowaliśmy na scenie Teatru Sabat. Takie wspólne pasje bardzo łączą.

A zwierzęta?

- W moim życiu zawsze pełnią ważną rolę. Już jako mała dziewczynka wychowywałam się w kojcu z pekińczykami, dlatego zawsze były i są w moim domu obecne. Uwielbiam też papugi i od jakiegoś czasu one również mieszkają w moim domu. Miałam papugę, z którą rozmawiałam jak z koleżanką, była cudem.

Są też lekiem na samotność?

- Oczywiście, że tak. Zwierzęta są wierne i kochają bez pamięci. Nigdy nie czułam się samotna, mój Teatr wypełnia mi większość mojego życia.

A czy to oznacza, że mężczyzna nie jest niezbędny do szczęścia?

- Zawsze miałam szczęście do wspaniałych partnerów. Miłość bardzo uskrzydla i wzmacnia kobietę, ale można być równie szczęśliwym, będąc singlem, niż trwać w złym związku.

Ostatnio sporo mówiło się o Pani zupełnie nowej miłości?

- To nie jest żadna nowa miłość. Iwo jest artystą mojego Teatru. Rok temu stworzył tu scenę operetkową. Bywamy razem na różnego rodzaju bankietach, bo wspólnie reprezentujemy Teatr. Ale nie jesteśmy parą. Jesteśmy tylko i wyłącznie przyjaciółmi i pasjonatami naszej pracy. Nadal jestem w związku z Janem Nowickim. To wspaniały i wyjątkowy mężczyzna.

Udaje się Pani godzić życie prywatne z pracą?

- W moim życiu zawsze Teatr jest na pierwszym miejscu. W Sabacie spędzam 12 godzin na dobę. Prowadzenie prywatnego Teatru jest bardzo odpowiedzialne, bardzo trudne w obecnych czasach i wymaga wielu poświęceń. Nie przepadam za bywaniem na czerwonych dywanach i na nieudanych bankietach, więc moich przyjaciół zawsze zapraszam do Sabatu i tu organizuję różnego rodzaju uroczystości. A w wolnym czasie jestem w domu z moimi zwierzętami, sadzę kwiaty w ogrodzie i relaksuję się, projektując nowe kostiumy do moich spektakli.

Wierzy Pani w szczęśliwe zrządzenie losu?

- Wierzę w przeznaczenie. Jestem katoliczką i wiem, że mam silnego Anioła Stróża, który uchronił mnie od śmierci w trzech ekstremalnych sytuacjach, w których się znalazłam. Mówię o porwaniu włoskiego statku przez palestyńskich terrorystów, ostatnim przewrocie wojskowym w Kenii i o jachcie, który rozbił się na skałach na Morzu Śródziemnym.

Mimo tych traumatycznych przeżyć, nadal lubi Pani podróżować. Dokąd najczęściej?

- Jako zodiakalna ryba najlepiej wypoczywam w wodzie. Dlatego na wakacje wyjeżdżam najczęściej na południe Europy, czyli tam, gdzie jest ciepłe morze, mili ludzie i radość życia. Zawodowo natomiast odwiedzam Broadway, Las Vegas czy Paryż, bo czerpię inspiracje z tamtejszych spektakli. Kiedyś bardzo często występowałam we Włoszech. To mój ukochany kraj i zawsze marzyłam, żeby Polacy choć w jednej dziesiątej byli dla siebie tak sympatyczni jak Włosi.

A nie są sympatyczni?

- Nieuprzejmość, izolacja i brak sympatii wobec kobiet są u nas na porządku dziennym. Polski mężczyzna nie wie, co to znaczy być dżentelmenem. Polska to generalnie smutny kraj - nadal bardzo zamknięty i mało życzliwy. Nic nie zmienia się tu od lat, z wyjątkiem tego, że ludzie są coraz bardziej zabiegani i coraz więcej czasu spędzają w internecie, zamiast ze sobą.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji