Artykuły

Prokuratorskie problemy szefa Teatru TrzyRzecze

Rafał Gaweł rok temu rozpoczął akcję "Zamaluj zło" - wezwał białostoczan do wskazywania miejsc, gdzie na murach pojawiły się znaki nienawiści. Przyszło kilkaset zgłoszeń, które Gaweł kierował do prokuratury. Jedna z nich - Białystok-Północ, uznała, że swastyka to w kulturze azjatyckiej symbol szczęścia i sprawą się nie zajęła. Gaweł to nagłośnił, historia "symbolu szczęścia" stała się głośna na całym świecie - pisze Jakub Medek w Gazecie Wyborczej-Białystok.

6 zarzutów oszustwa i 2 utrudniania egzekucji wierzytelności, na łączną kwotę ponad 350 tysięcy złotych, usłyszał we wtorek Rafał Gaweł, dyrektor Teatru TrzyRzecze. On sam utrzymuje, że jest niewinny. Całą sprawę uważa za zemstę prokuratury, której rok temu dowiódł, że lekceważy przestępstwa z nienawiści. Ale uwagi do jego działalności mają też współpracujące w teatrem fundacje.

Rafał Gaweł rok temu rozpoczął akcję "Zamaluj zło" - wezwał białostoczan do wskazywania miejsc, gdzie na murach pojawiły się znaki nienawiści. Przyszło kilkaset zgłoszeń, które Gaweł kierował do prokuratury. Jedna z nich - Białystok-Północ, uznała, że swastyka to w kulturze azjatyckiej symbol szczęścia i sprawą się nie zajęła. Gaweł to nagłośnił, historia "symbolu szczęścia" stała się głośna na całym świecie. "Północ" skontrolowała Prokuratura Generalna, okazało się, że pobłażliwość wobec przestępstw z nienawiści była tam normą. Jej szef stracił stanowisko, a prokurator, autor uzasadniania, miał postępowanie dyscyplinarne. Obydwaj nadal pracują w tym urzędzie. Tym samym, który we wtorek postawił Gawłowi osiem zarzutów, dotyczących głównie oszustw.

- Zarzuty nie dotyczą Teatru TrzyRzecze, ale biznesowej działalności pana Gawła. Tych dwóch spraw nie można więc łączyć. Nie widzimy żadnego powodu, by wyłączyć prokuraturę Północ z tego postępowania - mówił we wtorek na specjalnie zwołanej w tej sprawie konferencji prasowej Adam Kozub, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Białymstoku.

Firma na słupa i mandaty

Jak wyjaśniał, odnosząc się do postawionych właśnie dyrektorowi TrzyRzecza zarzutów, dotyczą one wydarzeń z lat 2006-2012.

- W dwóch z nich chodzi o udaremnianie egzekucji nieopłaconych mandatów na kwotę ponad 20 tysięcy - poinformował.

Przestępstwo miało polegać m.in. na pozornym obciążeniu swojego majątku wysokimi - ponad 6 tysięcy złotych - alimentami na rzecz byłej żony. Te nie mogły być zajęte przez komornika.

- Ze śledztwa wynika, że ich nie płacił - dodawał prokurator.

Pozostałych sześć zarzutów dotyczy oszustw. W jednym przypadku poszkodowanym ma być bank, któremu spółka Rafała Gawła nie spłaciła firmowej karty kredytowej na kwotę 240 tysięcy.

- Podejrzany wraz z żoną prowadził pod szyldem innej osoby działalność gospodarczą. Swoich kontrahentów wprowadzali w błąd zarówno w kwestii tego, kto jest właścicielem tej firmy, jak i jej kondycji, a także zamiaru wpłaty za pobrane towary - wyjaśniał Adam Kozub. Dodał, że chodzi o kwoty od kilku do kilkudziesięciu tysięcy złotych.

- Np. nieopłacone faktury za dostawę miodu czy zapalniczek - podawał przykłady. W sumie, według prokuratury, ewentualne roszczenia wszystkich wierzycieli to ponad 350 tysięcy złotych.

Kozub poinformował, że śledztwo w sprawie oszustw i unikania egzekucji wszczęto w maju tego roku, po doniesieniu złożonym w lutym przez jednego z poszkodowanych do prokuratury w Starogardzie Gdańskim. Nie potrafił jednak odpowiedzieć na pytanie, czy wszystkie zarzuty opierają się na doniesieniach poszkodowanych, czy też wynikają z inicjatywy prokuratury. Nie wyjaśnił też, skąd zainteresowanie prokuratury mandatami, głównie skarbowymi, sprzed 9 lat.

Przyznał, że śledczy rzeczywiście przyglądali się Rafałowi Gawłowi również w innych sprawach - podejrzenia popełnienia plagiatu przy jednej ze sztuk wystawianych w TrzyRzeczu czy stłuczki, w jakiej kilka lat temu brał udział samochód teatru.

- Te sprawy nie zostały objęte aktem oskarżenia - dodał, oceniając, że śledztwo w sprawie oszustw jest w początkowej fazie, dlatego też trudno powiedzieć, kiedy się skończy.

Śpię spokojnie

Sam Gaweł konsekwentnie powtarza, że jest niewinny, udowodni to przed sądem, a działania śledczych to odwet za to, że ich ośmieszył.

- To była firma naszej znajomej, nie "słupa". Zachorowała na raka, a żona pomagała zarządzać spółką. Wyłudzaliśmy towary? Kilka faktur było nieopłaconych, ale mamy dowody na piśmie na to, że firmy, które zarzucają nam wyłudzenie, mówią nieprawdę. Karta bankowa i wysoki debet to element sporu z bankiem, który mimo debetu proponował spółce kolejną kartę - odnosi się do zarzutów.

Sprawą mandatów jest zdziwiony. Od kilku lat mieszka w innym miejscu; w czasie, o którym mówi prokuratura, pracował za granicą. Utrzymuje, że nigdy nie widział wezwań.

- Jestem chyba pierwszym facetem, który został oskarżony o płacenie za dużych alimentów na swoje dzieci. Oświadczam, że nadal będę to robił - ucina kwestię zbyt wysokich alimentów.

Niefrasobliwe podejście do publicznej kasy

Ale kłopoty z prokuraturą to niejedyne problemy Rafała Gawła. Teatr TrzyRzecze prowadzi Ośrodek Monitorowania Zachowań Rasistowskich i Ksenofobicznych. Dostał on od Fundacji Batorego ponad 100 tysięcy złotych na działalność. Podczas rozliczania okazało się, że niemal cała kwota została przekazana spółce, która należy do stowarzyszenia. Płacono za różne towary i usługi gotówką, bez sprawdzania cen rynkowych. Potem spółka sprzedała stowarzyszeniu towary po wyższej cenie.

Gaweł tłumaczy, że pieniądze z dotacji od organizacji pozarządowych wpływają do spółki, bo ta realizuje zlecenia po kosztach, a to, co zostaje, inwestuje w preparaty farmaceutyczne sprzedawane w aptekach.

- Zysk z ich sprzedaży wraca do stowarzyszenia i daje nam kopa finansowego, by prowadzić teatr i kolejne akcje. Jesteśmy zaradni - wyjaśnia.

Anna Rozicka z fundacji tego nie rozumie: - Jeśli zlecenia realizowane są po kosztach, to co zostaje? Niedopuszczalne jest wykorzystywanie dotacji na inny cel niż ten, na który została ona przyznana.

Chce, by ośrodek zwrócił 80 tysięcy, wstrzymała też kolejną transzę dotacji.

- Znam te argumenty, mówią to nam wszystkie organizacje: "Macie wydać co do złotówki dotacji, musi być porządek w papierach". To głupie. Dlaczego nie możemy podwajać zysków, zamiast przepłacać za ulotki, plakaty, filmy, akcje promocyjne? - ripostuje Gaweł i zapowiada, że będzie walczył, o to, żeby nie zabierać ośrodkowi pieniędzy.

- To nie są państwowe pieniądze, ale granty, np. z Norwegii. Nie latamy za nie na Hawaje, ale zasilamy teatr - podsumowuje.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji