Artykuły

Wielki prożekt

Rosja w kinie i Rosja w teatrze. Od listopada w kinach można zobaczyć wybitne dzieło Andrieja Zwiagincewa "Lewiatan". Film wstrząsający, przygnębiający, mroczny, jakby prosto z Dostojewskiego. Zło jest wszechobecne, i wygrywa. Wygrywa zawsze! - pisze ks. Andrzej Luter.

Dramat współczesnego Hioba, który stracił wiarę. Reżyser przyjmuje depresyjną optykę, i twierdzi - idąc za autorem "Braci Karamazow" - że człowiek najczęściej nie zastanawia się nad dobrem i złem. Wypełnia jedynie sumiennie rytuał, jak bałwochwalca sławiący zabobon nie zastanawia się nad tym co robi, w jego ciele siedzi zło, zawsze przed dobrem. Tytułowym Lewiatanem, symbolem zła, jest nie tylko państwo Rosja, ale także Cerkiew sprzymierzona z tronem, a więc z władzą świecką. Podporą samodzierżawia może być bowiem religia. A wtedy nie ma już nadziei! Duch Dostojewskiego w filmie dominuje, ale dostrzegalny jest też klimat Gogola, jakiś smutny humor, przez łzy.

Podobny nastrój przenika przedstawienie warszawskiego Teatru Studio. Nikołaj Kolada wystawił na tej scenie "Rewizora" Gogola. Pokazuje całą menażerię ludzką, tytłającą się nieustannie w błocie. Oglądamy zatem ludzi zapętlonych emocjonalnie i uczuciowo, przegranych, głupich, albo udających głupich, tchórzliwych, a jeśli odważnych to do czasu, bo tak naprawdę tylko serwilizm się opłaca, daje bowiem fałszywe poczucie błogiego spokoju; oglądamy ludzi o poturbowanych duszach, o zdegradowanym człowieczeństwie, a jednocześnie jakoś ludzkich, godnych współczucia, nie potrafiących śmiać się z samych siebie. Żyją tylko po to, żeby przeżyć. Nie mają już nawet marzeń.

Tak samo patrzę na "Rosyjski kontrakt" według "Epifańskich śluz" Andrieja Płatonowa. Ten znakomity spektakl wyreżyserował Krzysztof Rekowski, a można go zobaczyć w Teatrze Dramatycznym, na scenie "Przodownik" przy ulicy Olesińskiej. Jan Gondowicz pisze, że Płatonow to klasyczna hybryda rosyjska: "jedna z jego osobowości to student - dyletant i nachał", jakby wyjęty z czasów utopistów i ideologów: Czernyszewskiego i Dobrolubowa, który rozmówcom mówił, że Boga nie ma, że "dusza to komórka", a "ojca w mordę można", zaś druga część jego osobowości - "to pisarz genialny".

Co za epifanię serwuje nam ów niezwykły samouk? Co takiego dostrzegł w swojej Rosji pisząc w 1927 roku opowieść, której akcja dzieje się za cara Piotra, władcy czasu i przestrzeni, władcy "nieprzejrzanych ziem", wodza doskonale i przerażająco łączącego panowanie nad Rosją i nad Cerkwią? Może autor chciał zamaskować w ten sposób swoją wizję Rosji bolszewickiej, tak samo okrutnej i bezwzględnej? Co takiego dostrzegł w losach Bertranda Perry'ego, angielskiego inżyniera dróg wodnych, którego wielki car ściągnął z Newcastle, by wybudował wielki kanał łączący Morze Kaspijskie z Morzem Czarnym? Zanim padną odpowiedzi na te pytania, może warto przypomnieć sobie, że epifania to objawienie. Dla chrześcijan wszystkich denominacji Objawienie Pańskie jest to najstarsze święto poświęcone Chrystusowi. Więcej, to najbardziej chrystocentryczne święto. Epifania przypomina bowiem o światłości, jaka przyszła na świat w Jezusie Chrystusie dla wszystkich ludzi.

O jakiej światłości zatem pisał Płatonow? Okrucieństwo w czasie robót nad kanałem, tysiące ofiar, biedni ludzie ginący z wycieńczenia i rozstrzeliwani za niesubordynację, porażki z żywiołem nieokiełznanej wody, cierpienie, ból, zapijanie swoich wątpliwości i załamań duchowych - to ma być światłość?! A może inżynier Perry i jego dwaj przyjaciele niemieccy są jak Trzej Królowie? W końcu "epifania" to teologicznie najwłaściwsze słowo dla określenia istoty szóstego dnia stycznia. "Trzech Króli" - to nazwa popularna. Dary złożone przez Kacpra, Melchiora i Baltazara miały swoją konkretną symbolikę: złoto - królewska godność Chrystusa, kadzidło - ofiara dziękczynna Bogu, a mirra, którą namaszcza się ciało zmarłych - zapowiedź Golgoty, a więc Męki Pańskiej. Zarówno u Płatonowa, jak i w przedstawieniu Rekowskiego epifania ma wymiar figury przewrotnej, a nawet karykaturalnej. "Królowie" oddają bowiem pokłon carowi Piotrowi, panu świata, w tym przypadku: rosyjskiego. Człowiek (jednostka) przestaje mieć jakiekolwiek znaczenie. Jednostka zerem. Liczy się Wielki Kanał, Wielki Prożekt (ironiczne określenie Płatonowa) i ich Wielki Twórca - Car. Darem ofiarnym zaś stają się tytułowe "śluzy", które bezlitosna natura może zniszczyć w kilka chwil. Oto dar bez jakiegokolwiek znaczenia!

Ostatecznie jednak prawdziwe dary ofiarne: złoto, kadzidło i mirra nigdy nie były i nie są przeznaczone dla panów tego świata. Obdarowywanie nimi władców "tu i teraz" to przejaw hipokryzji i degrengolady duchowej. Puste rytuały, i tylko wódka jest prawdziwa, piją wszyscy i wszędzie. Jak u Płatonowa. Nie ma zatem epifanii. Jest zbrodnia, bo Wielki Prożekt to tak naprawdę eksterminacja rosyjskich wieśniaków, a szerzej i ponadczasowo: to eksterminacja ludzi "niepotrzebnych". Na samym końcu z woli władcy niepotrzebny stanie się również angielski inżynier. Nigdy nie zrozumiał kraju do którego przyjechał, i dlatego go tak beznadziejnie i tragicznie pokochał. "Pion melioracyjny rozpuszczono, zostali skończeni kretyni i donosiciele. Dobrzy specjaliści są bezsilni i zahukani" - pisał Płatonow w liście do swojej żony Marii. Był wtedy rok 1927, a więc już inny Władca, inny Prożekt, a poza tym wszytko bez zmian. Miasteczko Epifania nie istnieje.

Dobro zawsze triumfuje, mówią niektórzy. A może to mit, bajka, "skazka", przecież zło ustawicznie obnosi się z triumfem i unika kary - przekonują Zwiagincew i Płatonow. "Człowiek to istota skomplikowana - pisała prof. Barbara Skarga, która przeżyła zesłanie na Sybir - Pełna sprzeczności - wspaniała i zarazem straszna. To nie jest istota błogosławiona. () Nikt nie jest powołany ani do zła, ani do dobra. I każdy jest odpowiedzialny sam za siebie".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji